MB&F Legacy Machine 101 (Live)
Wizjonerskie zegarmistrzostwo Maximiliana Bussera jeszcze nigdy nie przybrało tak minimalistycznej, a zarazem tak dostępnej cenowo formy – oto Legacy Machine w wersji 101.
Ponieważ MB&F jest bezsprzecznie jedną z naszych ulubionych zegarkowych marek, doskonale wiecie już, na czym polega koncepcja i filozofia działania Maximiliana Bussera. Jego wizja zegarmistrzostwa to, oparta na tradycji, totalna reinterpretacja sposobu odmierzania i pokazywania upływającego czasu. Busser sam swoje projekty nazywa „Zegarmistrzowskimi maszynami” czy też kinetycznymi rzeźbami, w których wskazanie czasu jest tylko pochodną złożonej i wizjonersko zaprojektowanej całości. Przy każdym kolejnym projekcie marka współpracuje z wybranymi ekspertami i artystami (stąd F=Friends w nazwie) ale, z wielu względów, LM101 jest kreacją wyjątkową. My mieliśmy okazję zobaczyć ją przedpremierowo już w Bazylei.
Jak zapewne pamiętacie Legacy Machine to seria, którą Max Busser stworzył, by spełnić swoje marzenie o budowaniu zegarków mocno zakorzenionych w tradycji i historii, jednak z w miarę współczesnym, odważnym designem. Zarówno przy LM1 jak i LM2 MB&F współpracował blisko z Jeanem-Francois Mojonem i Kari Voutilainenem. Pierwszy model miał dwie niezależne od siebie tarcze pozwalające ustawić dwie dowolne strefy czasowe oraz kontrolujący je balans, który umieszczono nad tarczą czasomierza. Drugi zaś otrzymał dwa „lewitujące” nad cyferblatem balanse i spajający je dyferencjał. Legacy Machine 101, poniekąd nowa wersja pierwszego LM, to nie tylko najprostszy i najtańszy MB&F, ale przede wszystkim model wyznaczający zupełnie nowy etap rozwoju manufaktury.
LM 101 to 40mm, złota koperta (białe lub różowe 18ct złoto, 16mm wysokości) i ukryty pod mocno wypukłym, szafirowym szkłem zestaw dwóch małych, lakierowany tarcz i dużego, wirującego koła balansowego na wypolerowanym ramieniu. Ewidentnie inspirowane poprzednimi wersjami tarczki mają złote obwódki i złote, niebieszczone wskazówki. Jedna z nich odmierza czas (godziny i minuty) drugą natomiast poświęcono wskazaniu rezerwy chodu.
Tło całego zestawu stanowi ozdobiona giloszowanym wzorem płyta bazowa mechanizmu – i to właśnie on jest w LM 101 najważniejszą z nowości.
Do tej pory przy swoich zegarkowych projektach MB&F korzystał z usług zewnętrznych zegarmistrzów – czy był to wspomniany Jean-Francois Mojon i Chronode, czy Jean-Marc Wiederrecht i Agenhor, czy wreszcie Girard-Perregaux jako dostawca bazy do kilku kalibrów wykorzystanych w serii Horological Machines. LM 101 jest pierwszym kalibrem w pełni zaprojektowanym i wykonanym przez MB&F we własnej manufakturze, z jedynie małą pomocą Kari Voutilainena przy wykończeniu i dekoracji komponentów.
Powstający w Genewie kaliber, choć ma pewne cechy wspólne z tym z LM1, jest zupełnie nową konstrukcją. Manualnie nakręcany werk ma 45h rezerwy chodu, włos breguetowski, 229 elementów (w tym 23 kamienie) i 14mm koło balansowe, taktowane na 18.000 A/h (czyli 2.5Hz). Zestaw inspirowanych XIX-wiecznym zegarmistrzostwem dekoracji to ręcznie polerowane krawędzie płyt i mostków, polerowane wpusty śrub, pasy genewskie i ręczne grawerowanie. Choć widoku kalibru od strony dekla pozbawiono tykającego balansu, całość i tak zachwyca swoją minimalistyczną formą rodem ze starych zegarków kieszonkowych naszych przodków.
Niezaprzeczalnym argumentem za LM101, poza jego stonowanymi gabarytami i designem, będzie także cena. Podczas gdy za złote LM1 zapłacić trzeba było 79.000CHF (~273.000PLN), model 101 kosztować będzie około 1/3 mniej czyli 52.000CHF (~179.000PLN). A to może się okazać koronnym argumentem dla wielu kolekcjonerów, chcących na swoim nadgarstku umieścić zegarek z logo MB&F.