MB&F Legacy Machine 101 „Frost” [live]
Klasyczne zegarmistrzostwo i MB&F to tylko z pozoru dwa przeciwstawne bieguny. LM101 „Frost” może śmiało konkurować z ponadczasowymi, klasycznymi garniturowcami.
Będę zupełnie szczery – kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy na żywo Legacy Machine 101, nie byłem przekonany – ani trochę. Choć wytłumaczono nam, że to uproszczona i bardziej klasyczna wersja Legacy Machine No.1, miałem nieodparte wrażenie, że celem jest po prostu chęć sprzedania większej liczby tańszego (o całe 27.000CHF w stosunku do „jedynki”) modelu. Potem dowiedzieliśmy się, że LM101 to pierwszy, manufakturowy kaliber MB&F. Oczywiście Maximilian Busser dalej otacza się przyjaciółmi, którzy pomagają mu realizować kolejne „zakręcone” projekty, ale krok w kierunku zegarmistrzowskiej niezależności to krok iście milowy. Z czasem i sam design 101 zaczął się coraz bardziej podobać, ale jego wszystkie walory podkreśla dopiero wersja „Frost”.
Zegarek mieliśmy okazję zobaczyć podczas BaselWorld, i na tle całej masy tegorocznych przeciętniaków nowy-stary MB&F z pewnością zrobił więcej niż pozytywne wrażenie. Swoją drogą to zaskakujące, jak w sumie jeden stylistyczny detal może stworzyć kompletnie inny zegarek. W tym wypadku detal ten to specjalna, sięgająca końca XVIII wieku technika zdobnicza o nazwie „frosted”. Z angielskiego „Frost” to mróz, ale w tym wypadku określenie to oznacza specjalną, aplikowaną ręcznie technikę tworzenia chropowatej powierzchni. Kiedyś uzyskiwało się ją przy użyciu niebezpiecznych chemikaliów, które z czasem zastąpiła druciana szczotka. Operujący nią rzemieślnik odpowiednio dociska szczotkę do powierzchni, uzyskując chropowaty, połyskujący wzór.
Ponieważ tarczę LM101 stanowi płyta główna werku, to właśnie jej spodnią część zdobi „Frost”. Zależnie od wersji, jest to różowe albo żółte 18ct złoto (po raz pierwszy w ofercie firmy), korespondujące z materiałem 40mm koperty z wypolerowanym bezelem, koronką na godz.4 i mocno wypukłym, szafirowym szkiełkiem. O ile żółte złoto wymaga specyficznego gustu, w różowym zegarek wygląda obłędnie. Od razu przed oczami stają czasy Abrahama-Louisa Bregueta, który nomen omen uznawany jest za twórcę techniki „frost”. Reszta detali – dwie lakierowane, białe tarcze z niebieskimi wskazówkami i umieszczony na wypolerowanym ramieniu, 14-milimetrowy balans – są identyczne jak w regularnej wersji LM101.
Niezmieniony jest także ręcznie nakręcany kaliber, do którego swój wkład i doświadczenie wniósł Kari Voutilainen. Konstrukcja powstała w genewskich warsztatach MB&F, a jej estetycznych inspiracji (kształt mostków, dekoracje) szukać należy w starych zegarkach kieszonkowych. By pod względem dekoracji tył dopasował się do przodu zegarka, mostki pokryto złotem i podobną chropowata fakturą.
Legacy Machine 101 „Frost” to limitowana edycja 18 sztuk w żółtym i 33 w różowym złocie. Cena – niezależnie od wariantu – to 58.000CHF (~226.000PLN). To o 3.000CHF więcej, niż za podstawowe 101.