Linde Werdelin LW 10-24 na 10. urodziny marki [dostępność, ceny]
Mała, niezależna, butikowa marka Linde Werdelin ma już 10 lat. LW 10-24, jubileuszowy model, stanowi trzecią generację zegarków firmy, ze wszystkimi jej charakterystycznymi detalami.
Założona ponad dekadę temu przez skandynawski duet Morten Linde – Jorn Werdelin firma, nosząca nazwę złożoną z nazwisk obu panów, chyba już na zawsze zajmie specjalne miejsce w moim zegarkowym sercu. Pamiętam jak dziś, kiedy na początku CH24.PL odbijaliśmy się jak od ściany próbując nawiązać współpracę ze szwajcarskimi manufakturami. Pytanie o zegarek do testu spotykało się, w najlepszym wypadku, z grzeczną odmową i pytaniem, skąd w ogóle w Polsce portal zegarkowy. LW nie robiło problemów, nie zadawało pytań, tylko z ochotą udostępniło nam do recenzji Spidolite DLC Yellow – jego test znajdziecie TUTAJ. Zegarek był kompletnie inny od wszystkiego, co widziałem wcześniej, a jego stylistyka, koncepcja (plus wspomniane podejście firmy) przypadło mi mocno do gustu. Na tyle mocno, że potem przetestowaliśmy jeszcze dwie inne referencje LW – Oktopus Moonphase i SpidoSpeed DLC. Obie reprezentowały kolejne etapy ewolucji marki, lecz jej kręgosłup, tzw. DNA, pozostawało niezmienione. Od samego początku postawiono na „charakterny” design koperty i możliwość integracji z elektronicznymi przyrządami „The Reef” (do nurkowania) i „The Rock” (na narty).
LW 10-24, choć w mocno przeprojektowanej formie, utrzymuje charakter marki, a jednocześnie – jak zapewniają właściciele – spaja w jednej referencji wszystko, co w LW najlepsze. Urodzinowy model ma komplikację GMT (tak jak pierwsza referencja z roku 2006), stąd też umowne nazywanie zegarka „traveller’s watch”, czyli zegarkiem dla podróżnika.
44-milimetorwa koperta (WR100m) utrzymała rozmiar wszystkich poprzednich LW, ale jej detale uległy mocnej i widocznej zmianie. Prawie kompletnie zniknął bezel płynnie wkomponowany w formę całości. Dzięki temu zabiegowi dużo większy jest otwór na tarczę (przykryty szafirowym szkłem), a przez to bardziej czytelny rozkład wskazań. To wiodące zawarte zostało w nazwie – LW 10-24. Komplikację GMT rozwiązano w formie małego okienka na wysokości godz.3 z cyfrowo pokazywaną godziną wybranej strefy. Wskazanie przestawia się wygodnie przyciskiem na godz.2, w godzinowych skokach do przodu. Na godz.6 tarczy widnieje okienko AM-PM (czyli czas przed i po południu), a po przeciwległej stronie, na godz.12, wskaźnik dzień/noc w postaci dwóch dysków, reprezentujących słońce i księżyc. Czas odmierzają trzy centralnie umocowane wskazówki, z godzinową i minutową poddanym ciekawemu wizualnie szkieletowaniu.
Trzy duże, arabskie indeksy godzinowe 3,6 i 9 zrobione są w całości z luminowy, która dzięki specjalnej technologii „Frogman style” ma gwarantować lepszą absorpcję światła i wydajniejsze jego oddawanie (czyli świecenie). Ta sama luminowa tworzy także skalę minutową i wypełnia fragmenty wskazówek.
W poprzednich latach LW korzystało z wielu różnych dostawców mechanizmów, w tym Svenda Andersena i Concepto. LW 10-24 napędza nowy kaliber LW08 nieznanego nam pochodzenia. Werk ma 42h rezerwy, automatyczny naciąg, 4-Hercowy balans i 25 kamieni.
Kopertę zegarka można będzie wybrać z dwóch dostępnych wersji. Jedną zrobiono z 18ct różowego złota, drugą z karbonowego kompozytu o nazwie 3DPT. W obu przypadkach pełny dekiel ma wygrawerowane autografy panów Linde i Werdelina oraz numer egzemplarza, plus dodatkowy drugi dekiel z miejscem na indywidualną personalizację.
LW 10-24 sprzedawany będzie w systemie made-to-order. Obie wersje powstaną w liczbie maksymalnie 96 egzemplarzy każda. Za złotą trzeba będzie zapłacić 39.000CHF (~172.750PLN). Za karbon 27.000CHF (~119.600PLN).
Ciekawy design. Bardzo podobają mi się ażurowe (kratownicowe;) wskazówki i takiż środek tarczy. Ciekawie prezentuję się też wskaźnik dnia i nocy choć nie wiem po co jest jednocześnie wskaźnik AM/PM. Kształt koperty też przypadł mi do gustu. Cena niezbyt mnie zachwyca ale za sztukę trzeba widać płacić. Nie spodziewałem się tak wysokiej ceny.