Recenzja Linde Werdelin SpidoSpeed DLC
Sportowy chronograf powinien być niezawodny, precyzyjny, komfortowy i mieć charakter. SpidoSpeed – propozycja duetu Morten Linde – Jorn Werdelin to wszystkie te cechy plus dodatkowy smaczek – genialny design.
Oczywistym krokiem dla marki o profilu takim jak Linde Werdelin było wybranie chronografu, jako swojej pierwszej stricte sportowej komplikacji (pierwszą w ogóle były fazy księżyca w modelu Okotopus Moonphase). Dla firmy stawiającej sobie za zadanie konstruowanie idealnych zegarków sportowych, mechaniczny stoper był ruchem nieuniknionym – wszak żadna inna znana zegarmistrzostwu komplikacja nie ma tak mocnego związku ze sportem, jak chronograf pozwalający na odmierzanie wybranych odcinków czasu np.: czasu nurkowania czy czasu okrążenia wyścigu samochodowego. To właśnie sporty motorowe (szeroko rozumiane, bez konkretnej serii czy rodzaju) były inspiracją dla projektu modelu SpidoSpeed. W założeniu zestawienie dwóch słów miało łączyć szybkość (a więc rzeczone wyścigi i mierzenie ich czasu) ze szkieletowaną konstrukcją, znaną z serii SpidoLite.
Mniej znaczy więcej
Poza założeniem sportowego charakteru, drugim kluczowym motywem przewodnim działania Linde Werdelin jest komfort. Każdy powstający w głowach Mortena Lindea i Jorna Werdelina czasomierz, na ręku przyszłego użytkownika powinien gwarantować pełne i łatwe użytkowanie oraz niczym nie zakłócany komfort. Celem osiągnięcia tego ostatniego, za jeden z kluczowych elementów designu (i w ogóle całej koncepcji) przyjęto szkieletowanie. Jednak, podczas gdy w zegarmistrzostwie szkieletowanie dotyczy zwyczajowo mechanizmu i tarczy, w wydaniu Linde Werdelin sztuka usuwania zbędnych ilości materiału przeniesiona została na zewnętrze. Pierwszy raz szkieletowaną kopertę zaprezentowano przy okazji modelu SpidoLite. SpidoSpeed otwiera kolejny, zupełnie nowy rozdział.
Stalowa, pokryta czarnym DLC koperta (tę właśnie wersję testowałem) została pozbawiona nadmiaru stalowego materiału w imponującej ilości. Obrabiarka CNC odchudziła obudowę o fragmenty bezela, korpusu, uszu i boków, do których nadal można swobodnie doczepić jeden z elektronicznych instrumentów LW – The Rock lub The Reef. Tak odchudzona koperta jest nie tylko znacznie lżejsza, ale, co równie istotne, wygląda rewelacyjnie. Szkieletowana filozofia to w równej mierze użytkowy jak i estetyczny patent, który nadaje zegarkowi charakteru.
„Szkieletowana koperta wyrosła z pomysłu na alternatywny sposób redukcji wagi bez konieczności kompromisu przy wyborze materiału. Inspiracja pochodziła częściowo z branży motoryzacyjnej i samochodów wyścigowych, które są ogołacane ze wszystkich zbędnych komponentów celem zwiększenia osiągów. Tę samą filozofię zastosowaliśmy przy kopercie SpidoSpeed aby połączyć użytkowość z unikalnym, pięknym designem” – Morten Linde (dla CH24.PL)
W zestawieniu ze szkieletowanym zewnętrzem również tarcza SpidoSpeed skonstruowana został w częściowo transparentny sposób. Całość składa się z dwóch warstw. Dolna to ozdobiona perłowaniem płyta bazowa z naniesionym logo firmy oraz perforowanymi sekcjami w miejscu tarcz chronografu. Górna to szkieletowana podziałka minutowa wraz z małymi tarczami chronografu. Nałożone na perforowaną powierzchnię pod spodem, tarczki te mają imitować dyski hamulcowe samochodów wyczynowych. Choć, jak we wszystkich zegarkach Linde Werdelin, także i tutaj otwór tarczy jest mały w stosunku do gabarytów całego zegarka (mniej więcej 31mm), czarno-biała kompozycja (na biało pomalowano indeksy) jest zadziwiająco czytelna, a duże wskazówki (ze skromną ilością luminowy) zapewniają łatwe odczytywanie czasu. Problem może nastręczać jedynie słaba powłoka antyrefleksyjna na szafirowym szkle oraz mała tarcza 30-minutowa (na godzinie 3) – jej rozmiar czyni precyzyjne odczytanie aktualnie odmierzanej minuty nieco kłopotliwym. Duża litera R, wkomponowana w licznik godzinowy stopera, na pozycji godziny 4, oznacza czas niezbędny do naładowania jednego z instrumentów LW. A… niestety nie ma datownika.
Mechaniczne Concepto
W świecie mechanicznych chronografów zdominowanych przez kalibry Valjoux i ETA to właśnie jednego z tych mechanizmów można by się spodziewać pod szafirowym deklem SpidoSpeed. O dziwo jednak wybór Linde Werdelin padł na zupełnie inny silnik, dostarczony przez stosunkowo mało znaną szwajcarską manufakturę Concepto. Ten pracujący w recenzowanym zegarku to kaliber 2251, w dużej mierze bazujący na konstrukcji VJ 7750 (28.800 A/h, 48h rezerwy chodu, brak koła kolumnowego). Oznaczony numerem LW03 (oznaczającym trzeci kaliber specjalny LW) ma zintegrowany chronograf (tzn. wbudowany w mechanizm) – konieczność, jaką narzucała konstrukcja koperty zegarka. Wykończone czarną powłoką mostki, polerowane elementy stalowe oraz personalizowany wahnik nadają kalibrowi fajnego, technicznego charakteru, a i sama jego praca nie budzi zastrzeżeń.
Jedyna rzecz, jaką na szczęście poprawiono w trakcie finalnych prac nad zegarkiem, to obsługa stopera dwoma przyciskami zintegrowanymi ze szkieletowaną kopertą. W oryginalnym projekcie (i w testowanym, próbnym egzemplarzu) przyciski były wpuszczone w kopertę. Choć wizualnie taka konstrukcja była spójna, wciskanie takich przycisków graniczyło z cudem… dosłownie. W gotowym, wprowadzonym do sprzedaży SpidoSpeed do płaskich przycisków dołożone zostały małe, okrągłe wypustki – i choć nie wygląda to już tak spójnie, działa idealnie. Niestety czasami forma musi ustąpić funkcjonalności.
„SpidoSpeed, podobnie jak SpidoLite wyposażony jest w skomplikowaną, szkieletowaną kopertę. Zawsze wybieramy specjalny kaliber do każdego modelu Linde Werdelin. Wybraliśmy Concepto, ponieważ to zintegrowany chronograf (co pozwala na umieszczenie przycisków i koronki na jednej płaszczyźnie), jest wykonany i wykończony na wysokim poziomie (szczególnie jak na sportowy zegarek) oraz pozwala na dowolne modyfikowanie systemu przycisków chronografu” – Jorn Werdelin (dla CH24.PL).
LW na nadgarstku
Choć spory (46x44x15mm) Linde Werdelin SpidoSpeed, największy czasomierz w ofercie firmy, nadspodziewanie dobrze leży i prezentuje się na nadgarstku (jak zresztą wszystkie inne zegarki LW). Szkieletowana koperta jest dość lekka, jej konstrukcja dopasowana do kształtu przegubu, a czarny kolor dodatkowo optycznie pomniejsza zegarek. Duża część komfortu to zasługa szerokiego, tekstylnego, perforowanego paska z szeroką klamerką.
Niektórzy stawiają model SpidoSpeed w szranki z chronografem Royal Oak Offshore od Audemars Piguet czy Big Bang od HUBLOT. Choć z wielu względów porównanie takie jest kompletnie niemiarodajne, a same marki raczej nieporównywalne (inna historia, osiągnięcia, dorobek) zbliżony poziom cenowy pozwala takie teoretyczne porównanie przeprowadzić. Cena wersji DLC to 12.360Euro (około 51.500PLN), mniej więcej rejony cenowe wspomnianego HUBLOTA i jakieś 2.500Euro mniej niż „wejściowy” RO Offshore. Wszystkie 3 zegarki oferują sportowy, nieszablonowy design, wszystkie to chronografy – żadnego nie napędza manufakturowy, własny kaliber. Czy propozycja Linde Werdelin to realna alternatywa dla legendarnego Audemarsa czy popularnego HUBLOTA – końcowy wybór zawsze będzie kwestią gustu. Z moje punktu widzenia SpidoSpeed (podobnie jak pozostałe pozycje w portfolio LW) to zegarek dla indywidualisty, który niekoniecznie przy zakupie zegarka kieruje się historią, pozycjonowaniem marki czy ewentualną wartością przy późniejszej odsprzedaży. Chronograf Linde Werdelin to świetny design, bardzo solidne wykonanie, dobry kaliber i marka o zdecydowanie niestandardowym podejściu. Dość spora kwota, jaką trzeba wyłożyć na jeden ze 100 limitowanych egzemplarzy, wymaga pewnej dozy fantazji i – w pewnym stopniu – irracjonalności, ale zdecydowanie decyzja i zegarek są tego warte. I zdaję sobie sprawę, że mogę być w tym poglądzie odosobniony – do mnie Linde Werdelin SpidoSpeed przemawia zdecydowanie, szczególnie w wersji w niepowleczonej stali (nieco tańszej i bardziej „charakternej”).
Na (+)
– kapitalny design (!)
– chronograf
– wyjątkowy charakter
– tekstylny pasek świetnej jakości
– limitacja
– godna konkurencja dla innych sportowych chronografów
Na (-)
– dość wysoka cena
– niesprawdzony (jak na razie) kaliber
– słaby antyrefleks
– brak datownika
P.S. SpidoSpeed dostępny jest w sumie w 6 wariantach. Poza recenzowanym, czarnym DLC, zegarek powstał także w stali, antracytowym DLC, tytanowym DLC połączonym z różowym złotem, stali połączonej z czarnym DLC i pomarańczowymi wstawkami oraz w różowym złocie.
Linde Werdelin SpidoSpeed DLC
Ref: —
Mechanizm: Concepto 2251 (LW03), automatyczny, 48h rezerwy chodu, 28.800 A/h
Tarcza: czarna, szkieletowana
Koperta: 46x44x15mm, stal pokryta czarnym DLC, szafirowe szkło z antyrefleksem, szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: tekstylny z zapięciem na trzpień
Limitacja: 100
Cena: 12.360 EURO
Zegarek do recenzji dzięki uprzejmości Linde Werdelin.
Zdjęcia: Łukasz Doskocz