IWC Ingenieur Vintage czyli przepis na dobry zegarek
Trochę historii
Producent z Schaffhausen przywiązany jest do symboli, a w ślad za tym promuje czasomierze przez sugestywne porównania. I tak na przykład modele typu „Pilot” adresowane do pilotów symbolizują powietrze, Aquatimery (jak sama nazwa wskazuje) wodę, z kolei „Ingenieur” to uosobienie inżynierii mające służyć ludziom na ziemi. „Inżynierom” nie straszna jest wspinaczka wysokogórska, nieprzyjazne pustynne pustkowia czy podróż w tropikalne lasy deszczowe – tak przynajmniej twierdzi IWC ;-). Historia tych czasomierzy sięga 1955 roku kiedy to pierwsze modele ujrzały światło dzienne. Wyposażono je wówczas w kaliber 852 z automatycznym naciągiem opracowanym przez Alberta Pellatona (Ref. 666A), który w późniejszym czasie został uzupełniony o datownik w postaci mechanizmu 8521 (Ref. 666AD).
Trzy lata później po skromnych modyfikacjach 852 pozwalających na nieznaczne zmniejszenie wysokości mechanizmu pojawił się werk 853/8531, a w dalszej kolejności 8541 użyty w modelu z 1976 roku (Ref. 1832), którego design odmienił Gerald Genta. Wielki wyczyn stanowił zegarek z 1989 roku (Ref. 3508) o niesamowitej odporności na działanie pól magnetycznych rzędu 500,000 A/m. Ów czasomierz został wyposażony w wychwyt wykonany ze specjalnych stopów o właściwościach antymagnetycznych.
Pojawił się także Ingenieur w wersji kieszonkowej, model naręczny z funkcją alarmu oraz z wiecznym kalendarzem. Historia kolekcji „Ingenieur” została przerwana w 1993 roku, by na stałe powrócić do oferty firmy w 2005 r..
Design
„Vintage” w zamyśle producenta ma nawiązywać do pierwowzoru z 1955 r.. Patrząc na design tego zegarka, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że firma IWC wypełniła postawione zadanie celująco. Najmocniej rzucająca się w oczy różnica tkwi w sposobie w jaki przedstawiono logo firmy. Trudno jednak oczekiwać, że producent powróci do dawnego znaczenia tarcz skoro od kilku lat podejmował konsekwentne działania na rzecz ujednolicenia kroju logo. Poza tym, kształt wskazówek, indeksów godzinowych oraz umiejscowienie datownika, przywołują na myśl skojarzenia z historycznym modelem. Jedynie indeksy minutowe w nowym wcieleniu wytworzono inaczej co w mojej opinii pozytywnie wpływa na końcowy wizualny rezultat. Przysłowiową „kropką nad i” jest jakość wykonania tarczy, która prezentuje znakomity poziom pozbawiony nawet najdrobniejszych niedociągnięć. Wskazówki – godzinową oraz minutową podobnie jak oznaczenia godzinowe znajdujące się tuż nad indeksami, pokryto warstwą luminescencyjną.
Teraz zajmiemy się opakowaniem. Średnica koperty wynosi 42,5 mm natomiast wysokość 14,5 mm. Dzięki temu nabrała ona bardziej współczesnych wymiarów w stosunku do wersji z 1955 roku. Co do klasy wykonania, to również i w tym przypadku trudno formułować jakiekolwiek zastrzeżenia. IWC zadbało o perfekcyjne wytwórstwo nie pozbawiając koperty takich smaczków jak ścięte i wypolerowane na wysoki połysk zewnętrzne krawędzie uszu czy znakomite połączenie powierzchni polerowanych z satynowanymi. Dekiel jest zakręcany i (nie)stety przeszklony. No właśnie, tu powstaje pierwszy problem. Wśród entuzjastów zegarmistrzostwa pojawiły się stwierdzenia, że tradycja do czegoś zobowiązuje i tylko wtedy Ingenieur będzie nosił znamiona rasowego potomka, gdy zostanie wyposażony w wewnętrzną kopertę zabezpieczającą przed działaniem pól magnetycznych oraz stały dekiel. IWC miało najwyraźniej zupełnie inną koncepcję na ten model ponieważ skoncentrowało uwagę bardziej na walorach estetycznych niż praktycznych. Świadczy o tym również użycie szafirowego szkła z podwójną powłoką antyrefleksyjną. Niestety, ta powłoka jest miękka i łatwa do uszkodzenia, a dodatkowo optymizmem nie napawa fakt, iż mocno wypukłe szkiełko znacznie wystaje ponad kopertę zegarka. Jeden nieostrożny ruch ręką i rysa gotowa. Co prawda, można zewnętrzną powłokę antyrefleksyjną usunąć jednak nie róbcie tego w ciągu pierwszych dwóch lat użytkowania zegarka, bo stracicie gwarancję.
Mechanizm
Nadszedł czas, aby przyjrzeć się temu, co misio ma w środku. Ingenieur Vintage został wyposażony w kaliber 80111, który jest późniejszym wcieleniem 80110.
Patrząc na konstrukcję obydwu mechanizmów zastanawiam się po co w ogóle powstał 80111. Może gość zajmujący się znakowaniem werków był po mocno zakrapianej imprezie i na jakiejś partii płyt nabił 80111 zamiast 80110 ?. Management nie bardzo wiedział co z tym fantem zrobić i ktoś wpadł na genialny pomysł, aby wprowadzić „nowy” werk – 80111. Ta zmyślona przeze mnie historyjka mogłaby wydarzyć się naprawdę jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż obydwa kalibry nie różnią się prawie niczym. Właściwie jedyna różnica polega na obniżeniu centralnych osi w 80111 w stosunku do 80110 i to tyle – kosmetyka. Wszystko to jednak nie ma większego znaczenia jeżeli zdamy sobie sprawę, że IWC stworzyło jeden z najlepszych mechanizmów z automatycznym naciągiem dostępnych na rynku. Nie znajdziemy tu bogato zdobionego złotego rotora, ale w zamian dostajemy platerowany niklem wytrzymały kaliber ze świetnymi wartościami roboczymi i przemyślanymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Poza tym, jego surowy wygląd pasuje do technicznego charakteru Ingenieura. Mechanizm ma średnicę 30,4 mm, wysokość 7,2 mm. Fragmenty płyty bazowej oraz wierzchnią jej część pokryto szlifem perłowym. Rezerwa chodu wynosi 44 godziny. Gdyby producent zdecydował się na użycie dwóch bębnów pewnie wycisnąłby znacznie więcej, ale przy codziennym użytkowaniu zegarka 44 godziny są w zupełności wystarczające. Idąc tym tokiem rozumowania chciałbym jeszcze wskazać na dwa detale, które sprawiają, że IWC jest o włos od doskonałości. Po pierwsze, mocowanie koła balansowego zrealizowano na półmostku, a można było zastosować pełny mostek co zapewniłoby większą stabilność działania wrzeciona. Po drugie, nie zaszkodziłoby gdyby producent popracował nad załamaniem i wypolerowaniem krawędzi płytek, mostka oraz wahnika. Nie miałoby to co prawda bezpośredniego wpływu ma jakość pracy mechanizmu, ale optycznie całość prezentowałaby się lepiej. Tak postępuje chociażby firma Panerai dla której nawet zwykły kaliber Unitas podwykonawcy potrafią podnieść na więcej niż przyzwoity poziom. Jednak 80111 ma też zalety jakich póki co próżno szukać u konkurencji. Mam na myśli umieszczenie specjalnie wyprofilowanego mostka pod wahnikiem, który skutecznie absorbuje drgania zwiększając tym samym odporność mechanizmu na wstrząsy.
Również system naciągu wnosi szczególną wartość do konstrukcji opisywanego werku. Dzieje się tak z następującego powodu – naciąg o którym mowa opracował w latach 50’tych ubiegłego wieku dyrektor techniczny IWC – Albert Pellaton, a jego dzieło stanowi obecnie most łączący tradycję z nowoczesnością. Producent z Schaffhausen byłby jednak wyjątkowo nierozważny gdyby brał pod uwagę wyłącznie aspekt historyczny. Na szczęście w tym przypadku historia stanowi jedynie miły dodatek do reszty zalet. Naciąg skonstruowany przez Pellatona cechuje prostota, niezawodność, skuteczność działania oraz łatwość serwisowania. Chociażby z tych względów zasługuje na to, aby przyjrzeć mu się bliżej i zapoznać z zasadą działania. Poszczególne elementy konstrukcji oznaczyłem cyframi, aby ułatwić Wam powiązanie ich z opisem.
Wahnik przymocowany jest do charakterystycznej krzywki (1) umieszczonej pomiędzy dwoma rubinowymi wałkami (2,3). Ruch wahnika powoduje ruch krzywki, która z kolei sprawia, że płytka mechanizmu porusza się – punkt mocowania płytki, a zarazem jej oś oznaczyłem cyfrą 4. Jeżeli płytka porusza się w kierunku koła naciągowego (7) wówczas ramię mechanizmu (5) blokuje się na zębie koła naciągu natomiast dłuższe ramię (6) przesuwa zgodnie z kształtem zębów poruszając się ku górze aż do osiągnięcia maksymalnego przybliżenia rubinu oznaczonego cyfrą 2. Dalszy ruch rotora skutkuje odsuwaniem się płytki od koła naciągowego co sprawia, że dłuższe ramię (6) blokuje się na zębie koła naciągowego natomiast krótsze ramię (5) ześlizguje po zębach. Ta niezwykle prosta i efektywna konstrukcja sprawdziła się już na przestrzeni wielu lat i pozostaje wyrazić zadowolenie, że producent z Schaffhausen sięga po to, co ma w swoim arsenale najlepsze. Na tym mógłbym zakończyć opis mechanizmu gdyby nie jeden szczegół, który dla rzetelności recenzji warto poruszyć. Otóż producent twierdzi, że kaliber 80110, a więc i 80111 to tzw. „In-house”. Czy aby na pewno ?. Spójrzcie poniżej – zdjęcie przedstawia płytę bazową od Valjoux 7750 i dla porównanie tę zastosowaną w 80110.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że wyglądają one właściwie identycznie. Prawdę powiedziawszy, producent z Schaffhausen wyrzucił z Valjoux stoper oraz naciąg i wprowadził własne rozwiązania. Co więc uprawnia IWC do twierdzenia, że 80110/80111 to „in-house” ?. Nie mnie to oceniać i na tym stwierdzeniu poprzestanę zostawiając Wam przestrzeń do wyciągnięcia własnych wniosków co do całej sytuacji.
Użytkowanie
Perfekcyjne wykonanie czasomierza przekłada się na radość z jego użytkowania. Koperta pomimo niemałych rozmiarów dość dobrze przylega do ręki na co duży wpływ mają także umiejętnie wyprofilowane długie uszy. To wszystko daje wysoki komfort noszenia. Trochę ryzykuję tego typu stwierdzeniem ponieważ wymiary obwodów nadgarstka mogą się znacznie różnić, ale już 18-19 cm sprawi, że nie odczujecie dyskomfortu podczas codziennego użytkowania zegarka. Kolejny atut stanowi koronka, która jest zakręcana. W efekcie, bardzo sprawnie możemy ustawiać czas albo datę i nie musimy siłować się z jej wyciągnięciem. Każdy kto kiedykolwiek miał masywny czasomierz z koronką na wcisk wie co mam na myśli. Dla drobiazgowych miłośników zegarków niemniej istotny będzie fakt, iż wskazówki można wyregulować na tyle precyzyjnie, że za każdym razem gdy sekundnik znajdzie się na 60 sekundzie, wskazówka minutowa ustawi się idealnie nad indeksem minutowym. Wbrew pozorom, osiągnięcie tego wcale nie jest proste. Już z niejednym zegarkiem poległem usiłując wykonać takie super precyzyjne ustawienie wskazówek. W Ingenieur Vintage to się udało. Warto również odnotować, że warstwa luminescencyjna znajdująca się na wskazówkach oraz indeksach godzinowych, zapewnia komfort odczytu godziny wtedy gdy jest ciemno. Kolejny atut stanowi szybki przeskok daty gdy zbliża się północ i następuje to faktycznie o północy, a nie 20 minut przed albo po godzinie 24:00. Na zakończenie wspomnę o znakomitej dokładności pomiaru czasu. 2-3 sekundy odchyłki dobowej są w zasięgu kalibru 80111, a to rewelacyjny wynik jak na nieskomplikowany zegarek mechaniczny.
Konkluzja
Firma IWC stworzyła znakomity czasomierz umiejętnie łącząc historię z teraźniejszością. Po raz kolejny okazało się, że prosty, klasyczny design ma wartości ponadczasowe i skutecznie opiera się modom. Pomimo kilku niezaprzeczalnych wad z których za największą uważam zastosowanie podwójnej warstwy antyrefleksyjnej, Ingenieur Vintage może okazać się najlepszym wyborem na lata i to w dodatku takim, który nie zmasakruje domowego budżetu stając się jednocześnie przyczyną kłótni małżeńskich. Ode mnie Ingenieur Vintage otrzymuje mocną rekomendację.
Ingenieur Vintage
Referencja: IW323301
Kaliber: 80111 (28800 bph / 4Hz)
Kamienie: 28
Rezerwa chodu: 44 godziny
Naciąg: automatyczny
Średnica koperty: 42,5 mm
Grubość koperty: 14,5 mm
Wodoszczelność: 120m
Końcowa ocena zegarka
Punktacja
Tekst: Mariusz Wiśniewski (opracowanie własne)
Swietna i wnikliwa recenzja, serdecznie dziekuje, szczegolnie za nadmienienie detali mechanizmu i analogii do v7550. Swietna robota!!!!
Zegarek bardzo duzo zyskuje przy kontakcie ” na zywo” – to jeden z tych czasomierzy, ktory na zdjeciach wypada zdecydowanie slabiej, niz w realnym kontakcie.
Ogolnie cala linia VINTAGE udala sie IWC bardzo dobrze…moim faworytem jest model Aquatimer Vintage w stali.
Zegarek jest bardzo ładny.Wszytko jest na miejscu jak powinno. Prosta koperta, czytelny cyferblat. Jedynie co mi brakuje w tym zegarku to stalowy dekiel. Co prawda na kalibrze 80111 jest oko zawiesić bo to nie zwykła ETA, ale w tym typie zegarka wymagany jest stalowy dekiel.