Hands-On Rolex Submariner 41 mm, czyli jak nowa wersja kultowego zegarka wypada na żywo [zdjęcia live]
Jeden z najpopularniejszych i najbardziej pożądanych zegarków świata zadebiutował w odświeżonej wersji, napędzanej nowoczesnym mechanizmem. Czy zmiany wprowadzone przez Rolexa są na tyle istotne, że warto „starą” wersję Suba zmienić na „nową”?
Świat zegarków można w wielu aspektach porównać do świata samochodów. Weźmy np. niezwykle popularne modele niektórych niemieckich aut, gdzie każda kolejna generacja zwyczajowo różni się od poprzedniej drobnymi detalami w stylu kształtu lamp, zderzaka czy umiejscowieniem rury wydechowej. Mówiąc krótko – nowe wersje to raczej ewolucja niż rewolucja. To samo tyczy się czasomierzy, a niekwestionowanym królem wprowadzania niezauważalnych wręcz zmian, które przykuwają jednocześnie uwagę całej rzeszy miłośników zegarków na świecie, jest bez wątpienia Rolex. Firma pokazała właśnie przeprojektowanego, dostępnego w kilku różnych wersjach Submarinera. My – jako jedni z nielicznych w Europie – mieliśmy już okazję zobaczyć go na żywo w Genewie.
Submariner to bezsprzecznie jeden z najbardziej kultowych modeli zegarków na świecie. Po raz pierwszy pokazany w latach 50. minionego stulecia jako profesjonalne narzędzie dla nurków, a później – pomimo zachowania wszystkich niezbędnych dla divera cech – jako codzienny, niezawodny towarzysz nadgarstka u „zwykłych” użytkowników. Z dokładną historią tego modelu możecie zapoznać się, czytając nasz artykuł z cyklu #KultoweZegarki – TUTAJ.
Ostatnią „wielką” zmianę Submariner przeszedł w 2009 r. i z początku dotyczyła ona wersji Rolesor (nazwa własna określająca bi-kolor). Rok później Rolex pokazał zegarek w wariancie z datą (ref. 116610), a w 2012 r. opcję bez daty (ref. 114060). Pisałem „wielką” bo 40 mm koperta otrzymała wówczas zupełnie nowy kształt i proporcje (m.in. szerokie uszy), a aluminiowy bezel zastąpił pierścień z ceramiki. Jak na tym tle przedstawiają się zmiany wdrożone w tegorocznych Subach?
Zacznijmy od tego, że Rolex chyba nigdy wcześniej nie zdecydował się pokazać całej rodziny przeprojektowanych zegarków równocześnie. Wśród nowości są bowiem zarówno Submarinery w złocie czy wersji Rolesor, jak i w stali. Tym razem jednak Szwajcarzy stawiają na niezwykle subtelne i delikatne modyfikacje. O nowych Submarinerach pisaliśmy już TUTAJ. Teraz pora na garść wrażeń po obejrzeniu ich na żywo i zmierzeniu na własnym nadgarstku.
1 mm ma znaczenie
Największa zmiana dotyczy oczywiście rozmiaru koperty. Rolex po raz pierwszy postawił w Submarinerze na obudowę o średnicy 41 mm , co nigdy wcześniej nie miało miejsca w przypadku tego modelu, czyli powiększenie w stosunku do dotychczasowej wersji o 1 mm. I choć na papierze milimetr to tyle, co nic na nadgarstku może robić sporą różnicę.
W swojej kolekcji posiadam poprzednią wersję Suba z datą (ref. 116610LN) i na moim 17,5 cm nadgarstku zegarek zdawał mi się zawsze być masywniejszy niż 40 mm. Kiedy w Genewie założyłem na rękę nową wersję Submarinera, w głowie pojawiły mi się dwie myśli: po pierwsze, że zegarek jest jednak większy i po drugie, że wydaje się być o wiele bardziej płaski oraz lepiej przylegający do nadgarstka. Szczerze mówiąc osobiście liczyłem na 39 mm Suba, ale rozumiem działanie Rolexa i ma ono sens. Obecnie w kolekcji każdy znajdzie coś odpowiadającego mu rozmiarem: od 40 mm Yacht-Mastera, przez 41 mm nowego Submarinera, 42 mm Yacht-Mastera, 43 mm Sea-Dwellera po 44 mm Deepsea.
Nowy Submariner, pomimo iż większy, dobrze leży na nadgarstku. To w dużej mierze zasługa węższych i inaczej wyprofilowanych uszu, których rozstaw uległ poszerzeniu z 20 do 21 mm. To z kolei wymusiło powiększenie w tym miejscu bransolety, która teraz zwęża się płynnie w kierunku zapięcia Oysterclasp z systemem mikroregulacji Glidelock – moim zdaniem najlepszym, z jakim miałem do tej pory do czynienia w zegarkach.
Nie miałem ze sobą żadnej miarki, ale na oko bezel wydaje się mieć tę samą szerokość co poprzednio. Zachowano również kompozycję czarnej tarczy, na której dominują nakładane indeksy i czytelne wskazówki wypełnione świecącą na niebiesko substancją Chromalight (ach – jak ja kocham te wszystkie nazwy własne Rolexa). W dolnej części napis „Swiss Made” rozdziela teraz korona, a wskazówka minutowa jest jakby minimalnie dłuższa niż ta z poprzedniej wersji zegarka.
Najważniejsze jest niewidoczne dla oka
Najważniejsza zmiana w nowych Subach nie jest widoczna gołym okiem i dokonała się wewnątrz zegarka. Chodzi bowiem o zamknięty za pełnym deklem mechanizm.
W modelu bez daty tykać będzie kaliber 3230, a w wariancie z datą kaliber 3235. Mechanizmy oferują 70-godzinną rezerwę chodu, co stanowi wzrost o około 45% w stosunku do poprzednika. Efekt osiągnięto m.in. dzięki wydłużeniu sprężyny (przy jednoczesnym zachowaniu wielkości jej bębna na poprzednim poziomie) oraz wykorzystaniu gwarantującego podwyższoną efektywność pracy wychwytu Chronergy. Całość jest certyfikowana przez COSC i samego producenta, a odchyłki dobowe muszą się mieścić w przedziale -2/+2 sekundy (o Superlative Chronometer pisaliśmy TUTAJ).
Sub i jego różne oblicza
Rolex pokazał nowego Suba w kilku wariantach – zarówno kolorystycznych, jak i materiałowych. Moją uwagę zwróciły dwa z nich.
Rolex Submariner Date 41 mm „Cermit” / „Starbucks” Ref. 126610LV
Najbardziej spodobał mi się stalowy „Cermit” (zwany też „Starbucks”), czyli Submariner z czarną tarczą, datą i zielonym bezelem. Odcień zieleni jest co prawda lekko wyblakły i może trochę zbyt jasny, ale już po 5 minutach zupełnie przestaje się o tym myśleć. Co ważne, w przeciwieństwie do całego zielonego „Hulka”, nowy Kermit z pewnością będzie pasował do większej ilości rzeczy, stając się zegarkiem bardziej uniwersalnym.
Rolex Submariner Date 41mm Ref. 126619LB
Na uwagę zasługuje również wersja w białym złocie z czarną tarczą i niebieskim bezelem. Jeśli już trzymamy się nazewnictwa z „Ulicy Sezamkowej”, to powinien mieć przydomek „Cookie Monster”. Na chwilę obecną – za sprawą złota – zegarek jest zbyt ciężki i przez to raczej nie wyobrażam sobie noszenia go na co dzień, ale przewiduję, że za 3 – 5 lat zobaczymy ten model w stali i wtedy będzie to prawdziwy hit.
Podsumowanie
Jeśli zapytacie mnie, czy sprzedam swojego 40 mm Suba na rzecz którejś z nowych wersji, to odpowiedź brzmi – nie. Różnica nie jest aż tak wielka, choć mechanizm z wszystkimi unowocześnieniami z pewnością byłby miłym dodatkiem. Jednak wszystkim tym, którzy jeszcze na listach kolejkowych czekają na swojego Submarinera i zastanawiają się, czy odświeżona wersja spełni ich oczekiwania (bo dostaną już nowy model, a nie wersję 40 mm) mogę powiedzieć, że raczej tak. To ten sam ponadczasowy zegarek, z jeszcze doskonalszym werkiem, subtelnie przeprojektowany, ale nadal doskonale dopasowany do nadgarstka.