Basel 2012: MB&F HM4 – „czaso-maszyna”
Clou filozofii tworzenia mechanicznych czasomierzy MB&F to w telegraficznym skrócie idea budowania szalonych, designerskich maszyn w formie dalece odmiennej od tradycyjnych, klasycznie pojmowanych zegarków.
„Tradycyjny zegarek ma relatywnie prostą rolę – odmierzanie czasu. Wszystko, czego potrzebuje, to wskazówka godzinowa, minutowa i być może wskazanie rezerwy chodu odmierzające upływającą energię. Horological Machine No.4 Thunderbolt ma wskazówkę wskazująca godziny, drugą pokazującą minuty, ma również wskaźnik rezerwy chodu. HM4 odmierza czas. HM4 Thunderbolt nie jest tradycyjnym zegarkiem”. – MB&F
Gdyby poprosić kompletnie niezwiązaną z branża zegarkową osobę, pokazać jej którąkolwiek z wersji HM4, i zadać proste pytanie „co to jest?”, to jestem gotów założyć się, że 99% pytanych nie nazwałoby tej niezwykłej, mikromechanicznej rzeźby zegarkiem. To, co powstaje w efekcie szalonych pomysłów Maximiliana Bussera, wspieranego designerskim warsztatem Erica Girouda, to inspirowane dziecięcymi fantazjami i pasją maszyny, które łamią wszelkie kanony i zasady zegarmistrzowskiej sztuki. Poza wyjątkiem, fantastycznej skądinąd, Legacy Machine No.1 (zachwycałem się nią TUTAJ), każda bez wyjątku nowa propozycja MB&F to szalona i futurystyczna wizja twórców, poparta równie szalonym i innowacyjnym mechanicznym sercem. Każda rodzi się w głowie Maximiliana Bussera, a następnie przeistacza się w rzeczywisty produkt sumptem szeregu „przyjaciół marki”, z których co najmniej kilku pracowało przy każdym kolejnym projekcie.
Wśród kilku stworzonych do dnia dzisiejszego czasomierzy prawdopodobnie najbardziej jaskrawym i namacalnym przykładem wszystkiego, co stanowi filozofię MB&F, jest Horological Machine No.4 Thunderbolt (w skrócie HM No.4). Inspirowany dziecięcą fascynacją lotnictwem i wszystkim, co wbrew logicznemu myśleniu małego dziecka unosi się w powietrzu zegarek, to twór unikatowy w każdym calu.
Pierwszy rzut oka na dziwaczną formę HM4 bacznemu obserwatorowi może przywieść na myśl skojarzenie z lotnictwem, a konkretnie z kadłubem bądź silnikami odrzutowymi naddźwiękowych samolotów. To właśnie silniki odrzutowe były bezpośrednią inspiracją koperty, składającej się z dwóch obłych gondoli (niczym kadłuby silników) połączonych środkowym łącznikiem z szafirowymi szkiełkami, osłaniającym mechanizm. Same szkła, nie mniej złożone i skomplikowane niż koperta, wymagają 185 godzin obróbki koniecznej do wycięcia i wypolerowania szafirowego bloku do tak niestandardowej formy. Koperta natomiast wycinana jest (obrabiarką CNC) z jednego, monolitycznego bloku metalu. Mozolny proces pochłania kilkaset godzin pracy. Finalny rezultat to niezwykle złożona rzeźba kryjąca idealnie dopasowany, niczym szyty na miarę, mechanizm.
Złożone z 311 komponentów mechaniczne serce HM4 powstaje przy współpracy z Laurentem Besse i Berangerem Reynardem z Les Artistans Horologers. Idealnie dopasowana do formy i funkcjonalności czasomierza konstrukcja kalibru sprawia, że wykorzystane są w nim jedynie komponenty zaprojektowane i wykonane specjalnie z myślą o tym konkretnym modelu – żaden nie pochodzi bezpośrednio z innych, wcześniejszych projektów. Podwójny, ułożony jeden na drugim, bęben sprężyny gwarantuje ręcznie nakręcanemu kalibrowi 72 godziny rezerwy chodu. Umieszczony w centralnym punkcie, zabezpieczony specjalnym mostkiem balans pracuje z częstotliwością 21.600 A/h (3 Hz). Dwie rozchodzące się na boki przekładnie napędzają dwie funkcje czasomierza. Patrząc od frontu, na małej tarczy po prawej stronie ulokowano wskazanie godzin i minut, na lewej zaś wskaźnik rezerwy chodu. Obie tarczki zamontowane zostały na końcach gondoli pod kątem 90°, tak, aby odczytywanie czasu z zegarkiem zapiętym na nadgarstku było intuicyjne, i… to niestandardowe położenie miniaturowego cyferblatu rzeczywiście działa. Takie rozstawienie sprawia, że tarcza jest niemal cały czas zwrócona w kierunku wzroku, a i jej miniaturowy format nie nastręcza trudności. Co istotne, do obu tarczek przypisane są odpowiednie koronki, znajdujące się na końcach gondoli. Jedną reguluje się czas, drugą nakręca podwójny bęben sprężyny.
HM4 Razzle Dazzle, Duoble Trouble, RT
Po podstawowym modelu HM4 Thunderbolt i jego ekskluzywno-ekstrawaganckiej edycji Flying Panda (przeznaczonej na aukcję Only Watch 2011), dwa ostatnie wcielenia Horological Machine z numerem 4 to mocno inspirowane militarnie Razzle Dazzle i Double Trouble, oraz luksusowa (tzn. jeszcze bardziej luksusowa, niż standard) edycja RT w 18ct różowym złocie.
Lotniczy rodowód pomysłu na HM4 objawia się najwyraźniej w całej kolekcji, w dwóch, limitowanych po 8 egzemplarzy każdy, tytanowych modelach Razzle Dazzle oraz Double Trouble. Te całkiem fantazyjne nazwy odnoszą się do namalowanych na gondolach obu zegarków, a pochodzących z kadłubów wojskowych samolotów, wizerunków tzw. Pin-up Girls. Dopełnieniem militarnego charakteru czasomierzy są mini-nity spajające konstrukcję koperty, niczym nity łączące kadłuby starych wojskowych samolotów.
Ostatnim dodatkiem do kolekcji HM4 jest model RT – wersja, nad którą długo i mocno zastanawiała się ekipa MB&F. Choć zdawać by się mogło, że zaproponowanie złotej wersji to krok oczywisty, trudności finansowo-techniczne z jakimi wiązało się takie przedsięwzięcie, długo spędzały firmie sen z powiek. Jako, że złożoność koperty HM4 wymaga wycięcia jej z jednego kawałka materiału, do wykonania złotej potrzebny był jeden blok złota. Jak okazało się w procesie projektowym, stworzenie jednego czasomierza wymaga 1,5kg(!) bloku złota o cenie rynkowej rzędu 250.000PLN(!). Choć zadanie wydawało się mało sensowne i wątpliwie opłacalne upór Maximiliana Bussera wziął górę, i ku nieukrywanej uciesze prezentującego nam kolekcję Charrisa Yadigaroglou (szefa marketingu i komunikacji MB&F) złoty (z elementami z tytanu) HM4 ujrzał światło dzienne. Firma stworzy mniej więcej 2 egzemplarze czasomierza rocznie, ale jeśli potencjalny klient zechce zapłacić za drogocenną sztabę złota z góry, z pewnością nie zostanie odesłany z kwitkiem.
I jeszcze słowo o samych wrażeniach live. Wyglądający na prasowych zdjęciach na masywny i duży, w rzeczywistości HM4 to spory, choć nie tak wielki jak by można przypuszczać zegarek. Katalogowe rozmiary trójwymiarowej rzeźby to 54x52x24mm. Dzięki ruchomym przednim uszom i szerokiemu, skórzanemu paskowi czasomierz powinien nosić się stosunkowo wygodnie, choć z pewnością będzie to wymagało przyzwyczajenia.
Szansa choć przelotnego obcowania z zegarkami pokroju MB&F HM4 to niewątpliwa przyjemność dla każdego pasjonata zegarków. Nawet ci rozkochani tylko w tradycyjnej klasyce bezwiednie uśmiechną się przymierzając coś, co wyrosło i wywodzi się nie z kart przepastnej zegarkowej historii, a z marzeń i pasji swojego twórcy.
MB&F HM4
Nasz wywiad z Maximilianem Busserem TUTAJ.
Opracowanie: Łukasz Doskocz