
Tudor Heritage Black Bay Bronze – Basel 2016 [zdjęcia live, dostępność, cena]
W zegarkach typu „diver” wykorzystywano już z powodzeniem wiele przeróżnych materiałów, ale jeden z nich, z racji swojego niepowtarzalnego charakteru, zyskał sobie szczególną sympatię. Teraz nową wersję Black Bay’a wykonał z niego Tudor.
Brąz to niekoniecznie metal, który przeciętnemu zjadaczowi chleba może w jakikolwiek sposób kojarzyć się z zegarkami. Nie tylko jest dość ciężki i ma specyficzny kolor, ale przede wszystkim dość mocno reaguje na warunki zewnętrzne. Jeśli widzieliście kiedyś jakąś figurkę czy pomnik z brązu, to mówię o tych różnokolorowych, zielono-fioletowo-niebieskich przebarwieniach. To wynik reakcji chemicznej metalu z wilgocią i wodą. Zastanawiający więc jest fakt, że z brązu tak ochoczo robi się koperty zegarków. Po kilku zanurzeniach w słonej, morskiej wodzie zegarek wygląda jakby właśnie wyłowiono go z dna oceanu po… wielu stuleciach. Nie zmienia to faktu, że Panerai spopularyzował brąz jako zegarkowy budulec o własnym, unikatowym charakterze, a śladem włosko-szwajcarskiej marki poszli inni. Także Tudor.

Tradycyjnie już, dzień przed startem BaselWorld, firma przygotowała oficjalną prezentację swojej flagowej nowości w oryginalnym i nietuzinkowym anturażu. Krótki „rejs” stara łodzią po Renie dowiózł zaproszonych gości (w tym i nas) do starego doku, który na potrzeby wieczoru zaaranżowano pod kątem Black Baya Bronze. Zegarki dumnie wyłoniły się spod starego hełmu nurkowego (oczywiście także z brązu), a towarzyszył im pochodzący z archiwów marki model „Snowflake” – zegarek, który dał początek linii Black Bay.


Heritage Black Bay spokojnie można uznać za model, który zapewnił Tudorowi splendor po całych latach praktycznego niebytu. Prosty, inspirowany stylem vintage (m.in. kultowym wśród kolekcjonerów Rolexem „Big Crown”) nurek w 41mm kopercie trafił na nadgarstki całej armii szczerze zachwyconych pasjonatów. Mam przeczucie, że podobnie będzie z wersją Bronze.
Black Bay Bronze („BBB”) to stylistycznie kompozycja niemal tożsama ze wszystkimi poprzednimi referencjami modelu. Jedyna, poza materiałem koperty, różnica to rozmiar – 43mm. Całkiem to sporo jak na ciężką, „brązową” konstrukcję, ale na nadgarstku tego ciężaru nie czuć, a i rozmiar nie robi negatywnego wrażenia.


W korespondencji z kolorem metalu tarcza i bezel są – nomen omen – brązowe. Aluminiowa wkłada pierścienia ma „złote” indeksy, powtórzone na tarczy. Trzy arabskie indeksy godzinowe plus wskazówki „snowflake” wypełnia biała luma. Summa summarum kompozycja wygląda bardzo „vintage” i w klimacie, za który brąz w zegarkach jest lubiany także od strony estetycznej.
Wewnątrz 43mm koperty, pod stalowym i pokrytym powłoką PVD deklem, pracuje manufakturowy (po raz pierwszy w serii Black Bay) kaliber Tudora – MT5601. Po premierze pierwszego, własnego kalibru rok temu w modelu North Flag siostrzana marka Rolexa kontynuuje in-house’ową ekspansję. MT5601 ma 70h rezerwy naciągu i antymagnetyczną, krzemowa sprężynę balansu plus certyfikat COSC.

Jeśli wziąć pod uwagę manufakturowy „silnik” i kopertę z było nie było egzotycznego materiału, cena 3.800CHF (~14.975PLN) wydaje się więcej niż rozsądna, a kolejki po wykutego z brązu Black Bay’a nie powinny ustępować tym, jakie tworzyły się po premierze pierwszej wersji. I nie ma się co obrażać – Heritage Black Bay to po prostu tak bardzo udany projekt. Zegarek w zestawie ma dwa paski – „postarzany” z brązowej skóry i nylonowy, którego projekt oparto na paskach używanych kiedyś przez wojsko.
PS
…gdyby tylko miał datę…
PPS
Od teraz każdy Tudor Black Bay otrzyma manufakturowy kaliber MT5601. Także wersja „all black”, którą opiszemy niebawem.

