
Tudor Heritage Black Bay 36 – Basel 2016 [zdjęcia live, dostępność, ceny]
Kto by pomyślał, że z całej plejady nowych czasomierzy tegorocznego Baselworld jednym z częściej komentowanych i chwalonych będzie skromna wersja Black Bay’a w jakże niedzisiejszym rozmiarze.
Nie wiem ile zegarków zobaczyliśmy podczas tegorocznych targów w Bazylei, ale nie zdziwiłbym się, gdyby ta liczba była z górnej granicy trzycyfrowych. W całym zalewie nowych referencji (często sprowadzających się do nowego koloru tarczy albo kombinacji materiałowej koperty) ciężko po kilku dniach wszystko ogarnąć i spamiętać. O wskazanie naprawdę ciekawych nowości (w branży nazywanych okropnym określeniem „novelties”) jeszcze trudniej, chyba że jedna z nich okazuje się kompletną niespodzianką. Flagowym novum Tudora na rok 2016 jest „wykuty” z podatnego na zmiany koloru brązu Black Bay, którego opisaliśmy łącznie ze zdjęciami live TUTAJ. Razem z nim Tudor pokazał również czarnego Black Bay’a Dark (więcej o nim niebawem) ale prawdziwy hit przez duże „H” (choć w małym rozmiarze) pokazano dopiero w momencie oficjalnego startu targów. I to właśnie Black Bay 36 był najczęściej dyskutowanym, nowym Tudorem – ba, wielu dziennikarzy uznało go za jedną z ciekawszych premier w ogóle.


Kiedy pytaliśmy w Tudorze, skąd pomysł na taką wersję Black Baya, usłyszeliśmy, że to chęć zrobienia czegoś nowego na bazie modelu, który chyba w wersji oryginalnej wykorzystano już do granic możliwości. Kolejny wariant kolorystyczny pewnie już by nie przeszedł, w marce postanowiono więc zaprojektować prosty model, dedykowany w zamyśle raczej damskiemu nadgarstkowi. Pomniejszono więc Black Bay’ową kopertę, odjęto nurkowy bezel, zostawiono typowo nurkową tarczę i dołożono trzy opcje zapięcia zegarka na ręku. Rezultat? – emanujący stylem vintage, 36mm zegarek, po który już ustawiają się kolejki chętnych.

Chociaż w obecnych czasach 36mm średnicy koperty to rozmiar niemal wyłącznie damski, pamiętać trzeba, że kiedyś uchodził za duży, wykorzystywany w czasomierzach męskich. 36mm ma oryginalny Rolex Explorer i jedne z najpopularniejszych modeli vintage marki z koroną w logo – Datejust. Black Bay 36 idealnie wpisuje się w te klimaty, swoim nienachlanym designem, rozmiarem i walorami użytkowymi.

Zegarek po prostu dobrze wygląda, nie ma zbędnych bajerów i nawet brak nurkowego bezela z większej wersji kompletnie nie przeszkadza. Za 2.400Euro (~10.200PLN) z beżowym, skórzanym paskiem i 2.700Euro (~11.500PLN) ze stalową bransoletą, plus opcjonalnym NATO we wzorze „urban camouflage”, BB 36 można założyć do prawie każdego stroju, na każdą okazję. To trochę tak jak z zegarkami vintage, których nikt nie wybiera bo prezentują szalone zegarmistrzowskie popisy albo awangardowy design i materiały. Chodzi o fundamentalne podstawy zegarmistrzostwa, niezawodny mechanizm (tym razem to ETA 2824, ukryta pod pełnym deklem), prosty styl i czystą przyjemność noszenia.


Dawno nie było na rynku tak z pozoru niepozornej, a wywołującej taki odzew premiery. No i wraca rozsądna rozmiarówka, a to też plus. I nawet nie wiem czy moja pierwsza myśl, że 2 dodatkowe milimetry stworzyłyby zegarek idealny, jest w ogóle zasadna. 36mm działa – nadspodziewanie dobrze.
A tak wygląda Tudor „Big Crown” Ref. 7924 – jeden z protoplastów linii Black Bay.
