TOP 10 Watches & Wonders 2023 – najciekawsze zegarki z Genewy
Druga edycja targów Watches & Wonders była większa, okazalsza i obfitowała w wiele zegarkowych premier. Oto lista 10 modeli, które naszym zdaniem zasługują na najwięcej uwagi.
Rok temu po premierowym (w wydaniu fizycznym) Watches & Wonders zastanawialiśmy się, na ile takie wydarzenie jest w ogóle potrzebne branży zegarkowej i czy przyjmie się w (postpandemicznym) kalendarzu. Teraz wiemy już z całym przekonaniem – jest potrzebne i przyjęło się doskonale – w czym utwierdziło nas 5 dni spędzonych w halach Palexpo (i niemal 60 000 wykonanych kroków). Tegoroczne targi W&W pod każdym względem przerosły poprzednią edycją. Po wyłożonych dywanami korytarzach przechadzało się ponad 43 000 zaproszonych gości, którzy najpierw musieli odstać swoje w długich kolejkach do kontroli bezpieczeństwa. Każdy z nich jednak, w nagrodę za cierpliwość, miał potem okazję odwiedzić 48 wystawiających się marek, z krótką przerwą na lunch… o ile udało się jakimś cudem znaleźć wolny stolik.
Głównym bohaterem targów W&W były jednak zegarki. Nowości nie zabrakło, choć o dziwo ich liczba wydawała się w tym roku skromniejsza niż w latach ubiegłych (wliczając w to SIHH i Baselworld). Ba, niektórzy wystawcy – jak A. Lange & Söhne czy Ulysse Nardin – pokazali 1 (słownie: jeden) nowy zegarek, resztę premier przesuwając na kolejne miesiące roku. Nie zmienia to faktu, że z Genewy wylecieliśmy zmęczeni, ale z pełnym wachlarzem emocji oraz kilkoma zegarkowymi faworytami. Oto więc – tradycyjnie już jak co roku – nasz TOP debiutów targów Watches & Wonders 2023. Kolejność zupełnie przypadkowa.
1. Łukasz Doskocz – Parmigiani Tonda PF Minute Rattrapante
Moja platoniczna miłość do projektu pod nazwą Tonda PF nie słabnie mimo upływu miesięcy. Znacie to uczucie, kiedy zakładacie na nadgarstek jakiś zegarek i coś od razu klika – pasujecie do siebie jak dwie przysłowiowe połówki jabłka? Tak właśnie miałem z premierową odsłoną nowej kolekcji Parmigiani Fleurier i romans ten trwa do dzisiaj. Niestety jest jednostronny, bo to bardzo niedostępny obiekt westchnień i niestety lekko poza moim budżetem. Nie zmienia to faktu, że praktycznie każdy kolejny wariant zegarka trafia w mój gust.
Nie inaczej jest z najnowszą odsłoną – Tondą PF Minute Rattrapante. Manufaktura z Fleurier postanowiła rozwinąć w nim koncept wykorzystany w ubiegłorocznym GMT, tym razem scenę oddając dodatkowej wskazówce minutowej. Z początku miałem pewne wątpliwości co do jej funkcjonalności, ale przykładowy argument z ustawieniem idealnego czasu gotowania makaronu trafił prosto w moje serce kulinarnego świra. A sam zegarek – jest jak wszystkie inne Tondy – nosiłbym!
Więcej o zegarku Parmigiani Tonda PF Minute Rattrapante przeczytacie TUTAJ.
2. Tomasz Kiełtyka – Jaeger-LeCoultre Reverso Tribute Chronograph
Wielu powie, że modele Reverso niewiele się od siebie różnią, ale to nieprawda. Tegoroczna kolekcja, a zwłaszcza wskazany przeze mnie Tribute Chronograph, wygląda zaskakująco dobrze. Zegarek nie jest wielki, ma charakterystyczną, obrotową kopertę, która z jednej strony daje wgląd w klasyczną tarczę ze wskazaniami czasu, a po obróceniu, w o wiele bardziej awangardowy, częściowo szkieletowany cyferblat ze wskazaniami czasu i stopera (z licznikiem minut w formie retrograde). Świetna propozycja dla osób lubiących łączyć tradycję z nowoczesnością.
Więcej o zegarku Jaeger-LeCoultre Reverso Tribute Chronograph przeczytacie TUTAJ.
3. Ł.D. – Chopard Alpine Eagle 41 XPS
Gwiazda Choparda świeciła w tym roku w Genewie wyjątkowo jasno, a duża w tym zasługa szerokiego uśmiechu Julii Roberts. Amerykańska aktorka jest od pewnego czasu ambasadorką marki, pojawiła się więc na W&W by uświetnić swoją osobą (niezwykle czarującą zresztą) premierę linii Happy Sport. Mnie jednak, poza Julią oczywiście, oczarowała inna nowość Choparda. Alpine Eagle zadebiutował w ofercie marki w 2019 roku i… początkowo raczej mnie nie zachwycił. Problematyczna wydała mi się specyficznie zaprojektowana bransoleta, ale to wrażenie, razem ze wszystkimi innymi wątpliwościami, ustąpiło po pierwszym doświadczeniu „hands-on”.
A nowy „Alpejski Orzeł”? To chyba moja ulubiona z dotychczasowych wersji. 41 XPS ma kopertę z Lucent Steel, która dzięki nowemu mechanizmowi (automatycznemu, z mikrorotorem) jest płaska na raptem 8 mm, a przez to super wygodna na nadgarstku. No i ta giloszowana wzorem źrenicy orlego oka, łososiowa tarcza. Mmmm…
Więcej o zegarku Chopard Alpine Eagle 41 XPS przeczytacie TUTAJ.
4. TK – Rolex Oyster Perpetual „Celebration”
Mój pierwszy kontakt z tegorocznym, kolorowym modelem Oyster Perpetual można opisać krótko: szok i myśl „jak Rolex mógł zrobić coś takiego?”. Ale to jeden z tych zegarków, którym należy dać szansę, a nie pochopnie oceniać. Kiedy zapiąłem na nadgarstku 36 mm wersję, uśmiech sam pojawił się na twarzy. OP z tarczą „Celebration” – podobnie jak ProPilot X Kermit od Orisa – ma po prostu poprawić humor i dawać radość. Dlatego najlepiej podejść do niego z dystansem i traktować z lekkim przymróżeniem oka.
Kulek na tarczy jest 51, a ich kolory nawiązują do palety barw, jakie Rolex wykorzystał na cyferblatach modeli Oyster Perpetual w 2020 roku. Jestem przekonany, że kompozycja będzie miała tyle samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników (ja jestem na „tak”). Pod względem mechanicznym otrzymujemy dokładny mechanizm (-2/+2 sekundy na dobę) z 70-godzinną rezerwą chodu.
Więcej o zegarku Rolex Oyster Perpetual „Celebration” przeczytacie TUTAJ
5. ŁD – Vacheron Constantin Traditionnelle Tourbillon Retrograde Openface
Nigdy nie byłem i nie jestem fanem super skomplikowanego zegarmistrzostwa. Doceniam klasę i kunszt, ale komplikacje zawsze wydawały mi się przerostem formy nad treścią, nie mówiąc o tym, że naładowany wskazaniami zegarek rzadko bywa czytelny, funkcjonalny czy nawet ładny. Minimalizm – to słowo najlepiej określa mój zegarkowy gust. Vacheron Constantin Traditionnelle Tourbillon Retrograde Openface minimalizmu z pewnością nie reprezentuje – ani w nazwie, ani w mechanicznych detalach.
Zegarmistrzowskie możliwości Vacheron Constantin ma ogromne, a jego przynależności do „Wielkiej Trójki” Swiss Made nie sposób kontestować. W Traditionnelle upakowano starannie jedną z flagowych komplikacji marki – datownik retrograde – i regulator w formie dostojnie wirującego tourbillonu z klatką w formie krzyża maltańskiego. Wszystko zamknięto w schludnej, 41 mm kopercie (na nadgarstkuu leży bosko) z różowego złota i doprawiono transparentną tarczą z widokiem na mechanizm.
6. TK – TAG Heuer Carrera Chronograph 'Glassbox’
W 2023 roku „dziecko” Jacka Heuera – Carrera – świętuje 60. urodziny. Marka wykorzystała okrągły jubileusz, żeby dodać do kolekcji kilka rocznicowych modeli. Moją uwagę zwróciły dwa, które odwołują się do historycznej referencji z mocno wypukłym szkiełkiem, nazywanym 'Glassbox’. Obie nowości mają ciekawe, utrzymane w stylu vintage tarcze (różnią się między sobą m.in. kolorem i pozycją datownika), które na zewnątrz otacza wypukły ring z nadrukowaną skalą tachymetru.
TAG Heuer również przeprojektował i unowocześnił flagowy mechanizm Heuer 02, który zasila nowe Carrery. Dzięki temu udało się zmniejszyć grubość zegarka i nawet jeśli to niewielka zmiana, to wydaje się, że poprawiła komfort noszenia na nadgarstku.
Więcej o zegarku TAG Heuer Carrera Chronograph 'Glassbox’ przeczytacie TUTAJ
7. ŁD – Zenith Pilot Big Date ChronographFlyback „All-black”
Naszym pierwszym spotkaniem w Genewie była wizyta u Zenitha (rym nieumyślny), i od razu zobaczyłem zegarek, który z otwartymi rękami powitałbym w kolekcji. Linia Pilot powróciła do portfolio marki w klasycznym wydaniu, po okresie dość specyficznych i mocno stylizowanych na vintage modeli. Teraz Zenith niejako „ugrzecznił” Piloty, ale to zdecydowanie wyszło im na dobre. Za nową kopertą poszły nowe mechanizmy oraz klasyczne, „lotnicze” tarcze z dużymi indeksami. Obok podstawowego automatu dostępny jest także chronograf – oczywiście z silnikiem El Primero pod szafirową maską. W moje gusta trafił szczególnie model z ceramiki.
Trafił dlatego, że jest „all-black” (a do czarnych zegarków mam ciągle słabość), że ceramiczna koperta świetnie leży na nadgarstku i w końcu dlatego, że to świetnie zaprojektowany chronograf z kultowym mechanizmem.
Więcej o zegarku Zenith Pilot Big Date Flyback przeczytacie TUTAJ.
8. TK – IWC Ingenieur Automatic 40
Za projektem pierwszego „Inżyniera” (ref. 1832 „Jumbo” SL) stał jeden z najbardziej znanych i cenionych zegarkowych designerów – Gerald Genta. Teraz IWC zdecydowało się stworzyć dość wierną pierwowzorowi reedycję. Toolwatch z Schaffhausen otrzymał 40 mm kopertę ze stali lub tytanu, a producent zadbał też o liczne detale, które cieszyły oko już w 1976 roku. Mowa m.in. o bezelu z 5 otworami, czy zdobionej charakterystycznym wzorem tarczy. Ta ostatnia dostępna jest w kilku kolorach, z których mi najbardziej w oko wpadła mi czerń.
Niestety nie wszystko jest na medal – zapięcie bransolety oraz część szlifów mogłyby być lepszej jakości. Zwłaszcza, że cena zegarka, w stosunku do jego poprzednich wersji, wystrzeliła mocno do góry.
Więcej o zegarku IWC Ingenieur Automatic 40 przeczytacie TUTAJ.
9. ŁD – Cartier Tank Privé Normale Platinum
Cartiera lubię z wielu powodów, od niekwestionowanej francuskości marki, aż po pewien rodzaj specyficznego luksusu, z którym się kojarzy. Cartiera – co też nie pozostaje bez znaczenia – nosili wielcy i znani tego świata, dziś noszą dalej, ot choćby jeden z najbardziej uznanych ekspertów i kolekcjonerów, John Goldberger. To właśnie jego nienagannie ubraną postać wyobrażam sobie, zapinającą na nadgarstku Tanka Privé Normale z platyny… z platynową bransoletą.
Wiem, że to zegarek do przesady drogi i ekskluzywny z racji użytego kruszcu, ale jest coś absolutnie magicznego w klasycznym designie Cartiera w platynowym wydaniu, z tym specyficznym błyskiem i rubinowym kaboszonem w koronce. Do tego dochodzi waga. Tank Normale z kolekcji Privé jest zegarkiem raczej skromnych gabarytów, ale ciężar drogocennej platyny rekompensuje tę skromność z okładem. Zapiąłem go na nadgarstku i zupełnie nie chciałem zdejmować.
Więcej o zegarku Cartier Tank Privé Normale Platinum przeczytacie TUTAJ.
10. TK – Panerai Radiomir California PAM01349
W tym roku Panerai po raz pierwszy wykorzystał do produkcji kopert tzw. Brunito eSteel, czyli pochodzącą z recyklingu stal z dodatkową powłoką PVD, którą następnie ręcznie częściowo starto, osiągając efekt postarzania. Na żywo wygląda to ciekawie – zwłaszcza w połączeniu z tarczą typu California (cyfry w górnej części są rzymskie, a w dolnej arabskie), drucianymi uszami i manualnie nakręcanym mechanizmem z 8-dniową rezerwą chodu.
Patrząc na nowego Radiomira jedyny problem miałem z połączeniem ziarnistej struktury cyferblatu z jego gradientową kolorystyką. Trochę tego za dużo.
Więcej o zegarku Panerai Radiomir California PAM01349 przeczytacie TUTAJ.
Bonus
Tym razem do Genewy poleciała większa ekipa CH24. Pewnie zdążyliście zauważyć po zdjęciach, ze zabraliśmy ze sobą naszego fotografa – Marcina Klabana. Marcin większość czasu spędził albo z aparatem w ręku albo z laptopem, przygotowując materiał do kolejnych publikacji. Faktem jest, że jeszcze nigdy nie widział w tak krótkim czasie tylu zegarków – i choć jeszcze nie zdołaliśmy go przeprowadzić na ciemną stronę mocy (i zamianę smartwatcha na coś mechanicznego), ziarenko zostało zasiane. A to tegoroczny faworyt W&W 2023 zdaniem Marcina.
Marcin Klaban – Czapek Antarctique Revelation
Zegarek spodobał mi się szczególnie, kiedy zobaczyłem, jak wychodzi na zdjęciach. W natłoku różnych, wcześniej fotografowanych marek, ten spowodował, że się zatrzymałem. Różne odcienie wykończenia widocznego od przodu mechanizmu i przezroczystość tarczy spowodowały, że nabrał trójwymiarowości. Lubię techniczne wyglądające rzeczy. Dlatego też niemal bezwiednie przymierzyłem ten zegarek na moim nadgarstku.