
TOP 10 Baselworld 2019 – najciekawsze zegarki pokazane w Bazylei
To były nasze 10. targi w Bazylei i ostatnie w formie, którą znaliśmy dotychczas. Baselworld się zmienia, a my stanęliśmy przed trudnym wyborem 10 zegarków, które podobały nam się najbardziej.
„Times they are a changing…” śpiewa w swoim starym hicie Bob Dylan… a utwór ten spokojnie mógłby zostać hymnem Baselworld. Do Bazylei jeździmy rok w rok już od dekady, ale tym razem to było jakby zupełnie nowe doświadczenie. Największą imprezę branżową roku trawi potężny kryzys, w znakomitej części sprowokowany przez samych organizatorów Baselworld. Napiszemy o tym w osobnym artykule.
Na Baselworld nie zabrakło oczywiście nowych zegarków. Było ich wyraźnie mniej niż w latach ubiegłych, w skromniejszym wymiarze i – niestety – bez tych wyjątkowo spektakularnych. Na całych targach dało się słyszeć szeptane tu i tam „bardzo w tym roku spokojnie”, „nie ma w sumie niczego WOW”, czy „widziałeś coś naprawdę interesującego?”. Ogólna atmosfera Baselworld 2019 nie oznacza jednak, że nie zobaczyliśmy absolutnie nic wartego uwagi, choć tym razem wybór był ekstremalnie trudny. Ale oto jest, nasza tradycyjna lista TOP 10 Baselworld 2019. Kolejność zupełnie przypadkowa.
Łukasz Doskocz – 1.MB&F Legacy Machine FlyingT

Mój pierwszy wybór i od razu zegarek damski – było aż tak źle zapytacie? Otóż nie, ale w tym MB&F zakochałem się już na podstawie materiałów prasowych, o czym zresztą mogliście się przekonać TUTAJ. Tworząc swoją pierwszą mechaniczną kreację zadedykowaną kobietom, Max Büsser podjął spore ryzyko, ale jak mówi przysłowie „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”. FlyingT, elegancki w sumie zegarek z wysadzaną diamentami kopertą, szklaną bańką i ułożonym wertykalnie mechanizmem z latającym tourbillonem spotkał się entuzjastycznym przyjęciem chyba wszystkich, od klientów po dziennikarzy. Teoretycznie to projekt skierowany do pań, ale ja nosiłbym go na swoim własnym, męskim nadgarstku z czystą przyjemnością. Nie ja jeden zresztą… a to w rezultacie może niebawem zaowocować męską odsłoną zegarka. A swoją drogą ciekaw jestem, czy Büsser i jego ekipa są w stanie mnie czymkolwiek rozczarować?
Więcej o MB&F Legacy Machine FlyingT – TUTAJ
Tomasz Kiełtyka – 2. Carl F. Bucherer Heritage Chrono BiCompax Annual

Carl F. Bucherer wystartował niedawno z kolekcją Heritage. I choć na rynku pełno jest nowych-starych zegarków utrzymanych w klimacie retro, uważam, że to świetna decyzja. Dlaczego? Ponieważ marka ma w swoich archiwach dużo ciekawych modeli, o których warto przypominać. Choćby chronograf z 1956 roku, na bazie którego powstał zegarek Heritage Chrono BiCompax Annual. Czytelna tarcza typu panda, przyzwoity rozmiar i limitacja do 888 egzemplarzy sprawiają, że jestem na „TAK”. Mały minus za (spotykane coraz częściej) „wciśnięcie” jednego ze wskazań na godz. 4:30.
Więcej o Carl F. Bucherer Heritage Chrono BiCompax Annual – TUTAJ.
Ł.D – 3. Bulgari Octo Finissimo Chronograph GMT

Fanem linii Octo Finissimo jestem, od kiedy pierwszy projekt opuścił studio projektowe marki w Rzymie. Włoski design ma to do siebie, że nawet awangarda jest smaczna, stylowa, elegancka i z klasą. Płaskie, kwadratowe Finissimo (z włoskiego: najprzedniejszy) jest wyrafinowaną interpretacją współczesnego zegarka, teraz z komplikacją chronografu i wskazania czasu w drugiej strefie. Co więcej, nowe Octo jest najcieńszym takim zegarkiem na świecie – jego tytanowa koperta ma raptem 6,9 mm grubości. Wygląda przy tym tak dobrze, jak idealnie ubrany włoski gentleman na brukowanej uliczce Rzymu. Po prostu klas(yk)a.
Więcej o Bulgari Octo Finissimo Chronograph GTM – TUTAJ.
T.K. – 4. Rolex Yacht-Master 42

Co prawda Rolex zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że na jego stoisku spotykamy się przeważnie z ewolucją, a nie rewolucją, ale czasem nawet niewielkie zmiany potrafią dać ciekawy efekt końcowy. Tak jak w przypadku nowego modelu Yacht-Master. Zegarek urósł o 2 mm (do 42 mm), przez co wyróżnia się na tle Submarinera i z pewnością będzie lepiej wyglądał na większych nadgarstkach. Jeśli dodamy do tego całą litanię Roleksowych patentów (Chromalight, Chronergy, Oysterflex itd.) otrzymujemy nowoczesny i niezawodny zegarek. Hamulcem może być tylko cena, która wynika w dużej mierze z faktu, że Yacht-Master 42 dostępny będzie wyłącznie z kopertą z białego złota.
Więcej o Rolex Yacht-Master 42 – TUTAJ.
Ł.D – 5. Oris Big Crown Pointer Date Burgundy

Tegoroczne nowości Orisa skupiły się wokół dwóch tematów. Jeden dotyczył proekologicznej działalności firmy i dedykowanym temu zegarkom. Drugi to rozszerzenie kilku kolekcji, na czele z bikolorowym Diverem 65, w połączeniu stali i brązu (o nim napiszemy niebawem). Ja jednak usiadłem (dosłownie) kiedy pokazano nam nową odsłonę Big Crown Pointer Date z genialnie wręcz pasującą do całości, burgundową tarczę. Czerwień pojawia się w zegarkach coraz częściej, choć nadal nieśmiało i nieco ukradkiem. Orisowi, w jego klimacie vintage, ta ciemna czerwień zrobiła tak dobrze, że to teraz moja ulubiona wersja tego skądinąd świetnego zegarka. Oris pokusił się też o mały bajer – pasek ze skóry jelenia. #nosilbym.
T.K. – 6. TAG Heuer Autavia Isograph

Nowa kolekcja zegarków TAG Heuera wywołała niemałe zamieszanie. Jak to zwykle bywa – powstały dwa obozy: jeden zrzeszający wyznawców hasła „jak Autavia, to tylko z chronografem” oraz drugi, któremu zegarki się spodobały. Przyznam szczerze, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcia nowej Autavii, miałem mieszane uczucia. Wystarczy jednak cofnąć się w czasie, żeby dostrzec wiele podobieństw do modeli historycznych np. krój pisma (wykorzystywany w pierwszych instrumentach pokładowych produkowanych przez Heuera), czy kształt koperty. Na żywo zegarek wygląda porządnie i chyba jedynym detalem, który mi nie pasuje, jest nieco zbyt duża koronka, mająca w zamyśle nawiązywać do modeli dla pilotów – w końcu nazwa powstała z połączenia słów „AUTomobile” i „AVIAtion”. Co się zaś tyczy zarzutu, że to Autavia bez stopera – poczekajmy rok-dwa. Jestem pewny, że linia wzbogaci się i o takie modele.
Więcej o TAG Heuer Autavia Isograph – TUTAJ.
Ł.D – 7. Bell & Ross Bellytanker Bronze

Przeciętnemu zegarkowemu zjadaczowi chleba Bell & Ross kojarzy się nierozerwalnie z kolekcją kwadratowych zegarków, inspirowanych przyrządami z kokpitów samolotowych. Na tym marka zbudowała swoje DNA, ale z czasem wzbogaciła kolekcję o inne modele, w znacznie bardziej klasycznej formie. Kolekcja BR V to tradycyjnie zaprojektowane zegarki w stonowanych gabarytach i z klasycznym zestawem komplikacji jak np. chronograf. Na tej bazie rok temu firma przygotowała serię Bellytanker, zainspirowaną wyścigowymi autami, których kadłuby budowano ze zużytych beczek po paliwie. Bellytanker 2019 zachował formę poprzednich zegarków, ale opakowany został w brąz (koperta, przyciski i koronka). W połączeniu z czarną tarczą i złotymi aplikacjami całość wygląda stylowo i klimatycznie zarazem.
T.K. – 8. Zenith El Primero Revival A386

El Primero to bez dwóch zdań zegarkowa legenda. Na 50. urodziny kultowego mechanizmu firma Zenith przygotowała serię 3 limitowanych reedycji pierwszego bazującego na nim czasomierza. Mi osobiście najbardziej przypasowała wersja w białym złocie. 38 mm koperta świetnie koresponduje z trzema sporych rozmiarów tarczkami – szarej, srebrnej i granatowej. Smaczkiem jest też to, że limitowane Zenithy objęto aż 50-letnią gwarancją!
Więcej o Zenith El Primero Revival A386 – TUTAJ.
Ł.D. – 9. Seiko 1970 Diver’s Re-creation

Fanem diverów Seiko jestem tak długo, jak sięgam pamięcią. „Samurai” był moim pierwszym, mechanicznym zegarkiem i choć nie do końca się polubiliśmy, wspominam go z rozrzewnieniem. Tak samo, jak każdego kolejnego nurka od Seiko, zawsze z tym samym, wielkim „fun factorem”. SLA033, reedycja kultowego modelu z 1970 roku, ma wszystko, co w nurkach z Japonii wartościowe i wyjątkowe. Kształt beczułkowatej koperty, ręcznie wykończony bezel, czarna, prosta tarcza i kaliber klasy Grand Seiko w środku czynią z niego prawdziwego Graala, nie tylko dla kolekcjonerów marki. Ten zegarek po prostu świetnie wygląda na ręku, a do tego nosił go Martin Sheen w „Czasie Apokalipsy”. How badass is that?
T.K. – 10. Breitling Premier Norton Edition

Nowości Breitlinga zaskoczyły mnie najpozytywniej z całych targów. I nie chodzi o to, że kupiłbym każdy z nowych zegarków, a raczej o to, że stojący na czele marki Georges Kern nie zdołał nic popsuć. Przypomnę, że Kern odpowiadał wcześniej za IWC i poza rozdrobnieniem kolekcji i mnożeniem tworzących je referencji, postawił na związki z celebrytami, co wśród miłośników zegarków nie spotkało się z ciepłym przyjęciem. W Breitlingu Kern rozbudował dotychczasowe linie o ciekawe, w wielu przypadkach nawiązujące do historycznych modele. Oczywiście najczęściej komentowana była niemal w 100% wierna oryginałowi reedycja Navitimera, o której pisaliśmy TUTAJ. Mi natomiast w oko wpadł model stworzony we współpracy z brytyjskim producentem motocykli – Premier Norton Edition. Sporo tu detali i ciekawych połączeń kolorystycznych. Miłośnikom dwóch kółek zostaje też opcja nabycia specjalnej wersji motocykla sygnowanego logo Breitlinga.