Recenzja IWC Schaffhausen Aquatimer Automatic
Zegarki „nurkowe” to chyba najpopularniejszy typ współczesnego, naręcznego czasomierza. Cenimy je przede wszystkim za uniwersalność – ale na ile uniwersalny jest nowy Aquatimer od IWC?
Od kiedy na poważnie zacząłem zajmować się zegarkami, testowana wersja Aquatimera to już trzecie wcielenie divera (tzn. zegarka nurkowego) z manufaktury w Schaffhausen. Dzisiaj każdy producent (z bardzo małymi wyjątkami) chce mieć w swojej ofercie model o sportowym charakterze i typowo męskim zacięciu – a do tego zadania nurek nadaje się idealnie. Skrótowy opis cech takiego czasomierza to techniczny styl i maksymalna funkcjonalność, polegająca nie na mnogości, a na prostocie funkcji oraz doskonałej czytelności. Dokładnie taki jest najnowszy Aquatimer (całą linię opisywaliśmy już TUTAJ), najpierw jednak zerknijmy na historię tego zasłużonego dla marki modelu.
1967
Pierwszy Aquatimer od IWC trafił na rynek dokładnie 37 lat temu i była to nie tylko najładniejsza wersja w całej historii linii (moim zdaniem oczywiście) ale również źródło inspiracji dla praktycznie wszystkich kolejnych wersji. Oryginał miał sporą, stalowa kopertę, wodoszczelność 20 bar, czarną tarczę z wyraźnymi indeksami i wewnętrzny, obrotowy bezel, którym operowało się jedną z dwóch koronek po prawej stronie obudowy (taki typ często nazywa się „Compressor”).
Poszczególne detale oryginalnego Aquatimera wracały potem w całej masie różnych modeli, m.in. w pierwszym tytanowym nurku Ocean 2000 z roku 1982 i w modelach GST z drugiej połowy lat 90-tych.
W międzyczasie pojawiły się też bardzo zaawansowane technicznie modele z głębokościomierzem: Deep One (1999), Deep Two (2009) i Deep Three (2014). Najbliżej pierwowzoru IWC skłoniło się prezentując w roku swoich 140. urodzin kolekcje Vintage. Jednym z jej członków był właśnie Aquatimer w wersji ze stalową kopertą Compressor (czyli dwiema koronkami po prawej na godz. 2 i 4), czarną tarczą i automatycznym, manufakturowym kalibrem. Zegarek można dzisiaj kupić już tylko z drugiej ręki i to chyba mój ulubiony, teraźniejszy model.
Współczesne wcielenia Aquatimera to rok 2008 i zegarki z szafirowym (szafirowe szkło) pierścieniem nurkowym na zewnątrz koperty i rok 2013 i najbardziej aktualne Aquatimery, na czele z modelami z głębokościomierzem i wiecznym kalendarzem. Najprostszy z całej nowej serii model – Automatic – chyba najlepiej (może na równi z Automatic 2000) spełnia założenia idealnego divera. I to właśnie ten model w wersji z czarną tarczą (biała opcja kompletnie do divera nie pasuje) i gumowym paskiem miałem okazję nosić przez dwa testowe tygodnie.
Toolwatch
Oczywiście, mimo sprecyzowanego charakteru Aquatimera, test ten nie będzie wymierny o tyle, że nie był przeprowadzony w odpowiednich warunkach – tzn. pod wodą. Nie nurkuję i nawet gdybym chciał spróbować, respekt jakim darzę wodę zdecydowanie na to nie pozwala. Tak więc, jak typowy desk-diver (podobnie jak 99% użytkowników diverów) zegarka używałem, jak każdego innego. Nie zmienia to faktu, że preferuję rasowe toolwatche czyli zegarki o technicznym charakterze, bez zbędnych ozdobników. Takie, które bardziej kojarzą się ze sprawnym narzędziem niż z wytworem zegarmistrzowskiej sztuki. Z tych też powodów niektóre divery marki na R czy historycznie zasłużonego modelu marki na B nigdy do mnie nie przemawiały – brak im bowiem owej rasowości. Zupełnie inaczej jest w przypadku IWC.
Choć Automatic to najmniejszy model w serii, jego 42mm średnicy i pokaźne 14mm grubości daje w sumie masywny i dość spory zegarek, z ostrymi gdzieniegdzie krawędziami, które tu akurat pasują jak nigdy. Wrażenie potęguje jeszcze zintegrowany z kopertą, gumowy pasek – mięsisty i z ładnym, wytłoczonym wzorem i wygodną, dużą klamerką (plus z bardzo zmyślnym systemem zmiany paska, zapożyczonym od Cartiera – jedno kliknięcie i ten łatwo wypina się z koperty).
Dominujące na kopercie wykończenie to szczotkowanie prawie wszystkich powierzchni poza krawędziami, brzegami kwadratowych uszu i rantem obrotowego bezela. Sam bezel to zresztą główne novum konstrukcji. Jego pierścień powrócił pod szafirowe szkło, na obrzeże tarczy. Obraca się nim natomiast zewnętrznym bezelem, który kontroluje specjalne sprzęgło, ukryte w wypustce po lewej stornie koperty – patent przez firmę nazwany systemem „SafeDive”. Nie do końca jestem pewien, czy takie rozwiązanie wymagało dużego elementu na zewnątrz całości, ale z pewnością obracanie bezelem w obie strony, gdy pierścień nurkowy rusza się tylko przy obrocie w jedną, jest dość ciekawym patentem. Inną sprawą jest estetyka całego designu – jednym się spodoba, ja wolałbym jednak koronkę tylko po jednej stronie obudowy. Ta właściwa jest zakręcana i ładnie wykończona, z wieńczącą ją pieczęcią „Probus Scafusia”.
Kolorystyczna kombinacja cyferblatu to matowa czerń, polerowane elementy stalowe i biało-zielona luminowa, wypełniająca indeksy, wskazówki i podziałkę pierścienia nurkowego. Białe nadruki to podziałka minutowa, logo IWC i inskrypcje modelu plus biała czcionka na czarnym dysku datownika (dyskretne okienko na godz. 3). Czytelność jest wręcz idealna, a w ciemnościach wskazówki mocno świecą w dwóch kolorach – co ma ułatwić ich szybkie rozróżnienie pod wodą. A jeśli o samą wodoszczelność chodzi – ta wynosi 30 bar, i z pozoru wydawać by się to mogło wartością nader skromną. IWC stosuje jednak swój własny system, i wedle jego skali owe 30 bar to przedział zarezerwowany dla profesjonalnego instrumentu nurkowego.
Napęd
Surowy, satynowany, wkręcany stalowy dekiel (z kilkoma informacjami o modelu wygrawerowanymi na jego obrzeżu) osłania zamknięty w kopercie mechanizm – największą słabość Aquatimera Automatic. Słabość ta nie polega jednak na jakości mechanizmu (wszystko działa i ustawia się poprawnie) a na jego pochodzeniu – kaliber 3021 to w rzeczywistości ETA 2892. O ile w sprawdzonej i doskonale znanej wszystkim Ecie nic złego nie ma, od manufaktury na poziomie IWC spodziewałbym się jednak własnego mechanizmu. Nikt oczywiście nie twierdzi, że każdy in-house jest lepszy niż „ogólnodostępne” mechanizmy, ale w zegarku z tej półki i za takie pieniądze manufakturowy werk byłby mile widziany.
Ten w Aquatimerze Automatic ma 42h rezerwy chodu, 4-Hercowy balans i użyteczne funkcje szybkiego przestawiania daty oraz stop-sekundy. Dobrze trzyma czas, a o jego estetycznej stronie nie mogę napisać dokładnie nic – zasłonięto ją surowym, stalowym deklem.
Uniwersalność – tak czy nie?
Aquatimer Automatic Ref. IW329001 to z całą pewnością kawałek rasowego divera – zegarka, który nie udaje w 100% uniwersalnego modelu na każdą okazję. Założenie stalowej, masywnej koperty z gumowym paskiem do garnituru będzie delikatnym faux pas, natomiast każdy mniej formalny strój nada się doskonale. Aquatimer to jednak przede wszystkim zegarek na lato – gumowy pasek eliminuje problem związany z pocącym się nadgarstkiem (i zgubnym wpływem potu na pasek ze skóry), a techniczna konstrukcja nadaje się idealnie na każde prawie warunki. Choć – jak już zdążyłem wspomnieć – mój ulubiony Aqua to wersja Vintage, nowe wcielenie także ma swoje atuty. Wewnętrzny bezel z IWCowym systemem obracania ma dużo charakteru i oryginalności, a cały zegarek ten fajny, techniczny smaczek. Nie ma żadnych problemów ze stroną użytkową – czasomierz jest łatwy w obsłudze i wygodny. Nie maiłem okazji wypróbować wersji na bransolecie (ta jest stalowa ze szczotkowanymi, dwuczęściowymi ogniwami) ale gumowy pasek sprawdza się w tym zestawie idealnie. O dziwo spodobała mi się też kanciastość koperty – dodaje projektowi surowości, która mi kojarzy się właśnie z technicznym, profesjonalnym nurkowaniem w ciemnych wodach oceanu, kiedy ostatnim widocznym obiektem będą świecące na niebiesko i zielono wskazówki Aquatimera.
W wersji na gumie Ref. IW329001 kosztuje 21.720PLN, i byłaby to ze wszech miar rozsądna cena, gdyby nie mało imponujący mechanizm. Zwłaszcza, że zegarkowy rynek oferuje całą masę diverów na praktycznie każdym poziomie cenowym. Jedne, jak choćby Omega Planet Ocean (z manufakturowym mechanizmem) są nieco tańsze, inne, jak wspominany Submariner i Fifty Fathoms to już zdecydowanie pokaźniejszy wydatek. Inna sprawa, że diver to chyba najczęściej produkowany typ zegarka – pole wyboru jest więc ogromne.
Na (+)
– rasowy, techniczny design
– perfekcyjnie czytelny
– bardzo wygodny, dobrze zrobiony pasek i zapięcie
– bardzo dobry poziom wykonania
Na (-)
– zbędna wypustka po lewej stronie koperty
– tylko ETA więc…
– …trochę zbyt wysoka cena
IWC Aquatimer Automatic
Ref: IW329001
Mechanizm: 3021, automatyczny, 42h rezerwy chodu, 28.000 A/h, datownik
Tarcza: czarna ze stalowymi aplikacjami, dwukolorowa luminowa
Koperta: 42×14mm, stal, szafirowe szkło, stalowy dekiel
Wodoszczelność: 30 bar
Pasek: gumowy, czarny, stalowa klamerka z trzpieniem
Limitacja: —
Cena: 21.720PLN
Zegarek do testów dostarczyło IWC Schaffhausen.