
Recenzja Rado Golden Horse [zdjęcia live, cena]
Reedycja Rado Golden Horse spadła niczym piorun z jasnego nieba. Nikt się jej spodziewał i póki co mało kto o niej słyszał, a szkoda, bo niewątpliwie jest to jedna z najciekawszych premier 2019 roku.
Jak można przeczytać na stronie producenta, początki Rado sięgają roku 1917, kiedy to trzech braci (Fritz, Ernst i Werner) założyło fabrykę w Lengnau w Szwajcarii. Przez pierwsze dekady istnienia firma funkcjonowała pod nazwą Schlup & Co i koncentrowała się na produkcji werków. Prawdziwy przełom nastąpił równo czterdzieści lat po założeniu, w roku 1957. Wtedy premierę miała pierwsza pełnoprawna kolekcja zegarków pod nazwą „RADO”, z modelem Golden Horse na czele. Zegarek ten dał początek całej serii Seahorse (z ang. konik morski), która w następnych latach poszerzyła się o warianty Green, Purple i Silver. Sam Golden Horse co prawda doczekał się późniejszych reedycji, jednakże to ostatnia iteracja wydaje się być najbliższa oryginałowi z lat pięćdziesiątych.
Odważna kolorystyka

Soczysta czerwień na tarczach zegarków (przynajmniej uznanych marek) to prawdziwa rzadkość. Gdyby się nad tym zastanowić, to niezwykle trudno o taką egzekucję czerwonego, by zegarek nie wyglądał tandetnie lub zbyt krzykliwie. Dlatego zastosowanie akurat tego koloru w limitowanej edycji Rado Golden Horse należy uznać za odważny ruch – jednocześnie wyjątkowo udany.
Mówiąc kolokwialnie, kolor tarczy w Golden Horse „robi robotę”. Wrażenia na żywo nie oddadzą żadne zdjęcia, a tym bardziej rendery producenta. Zastosowany szlif słoneczny jest bardzo delikatny i choć w słońcu daje odpowiedni refleks, w mniej doświetlonych miejscach faktura tarczy będzie wpadać w mat. Bardzo udane jest też przejście tonalne z jasnej czerwieni na środku, w czerń na obrzeżach. Ów gradient przypomina bardziej cień spowodowany zakrzywieniem tarczy, niż rzeczywistą różnicę w barwie samego cyferblatu.

Oczywiście recenzowane Rado oferuje coś więcej niż tylko odważny kolor. Imponuje tu przede wszystkim spójność designu. Fasetowane indeksy (szczególnie ciekawe te na godzinach 12, 6 i 9), świetnie współgrają ze wskazówkami typu dauphine, stalową ramką datownika i ruchomym logo. Obrotowa kotwica prawdopodobnie zasługuje na osobny paragraf, zostańmy jednak przy stwierdzeniu, że to jeden z tych detali, na które można patrzeć z niezmiennym zaciekawieniem.

Warto zauważyć, że niemalże wszystkie stalowe elementy na tarczy, łącznie ze wskazówkami, są rodowane (co zwiększa połysk i zapobiega matowieniu z czasem). Jedynie nakładane koniki morskie, będące oczywistym symbolem modelu, są złocone. Choć rozumiem taki zabieg, osobiście preferowałbym całkowitą spójność kolorystyczną – jak np. w jednej ze wcześniejszych reedycji, Rado Golden Horse HyperChrome ref. R32978112.
Stal, szkło, skóra i nie tylko
Zważywszy na fakt, że współcześnie Rado specjalizuje się głównie w obróbce ceramiki (i to w iście mistrzowskim stopniu), wykonanie koperty ze stali nierdzewnej w reedycji Golden Horse jest wyraźnym ukłonem w stronę przeszłości. Producent odtworzył zarówno charakterystyczny kształt koperty oryginału, jak i zreplikował sposób satynowania jej boków (szczotkowane pionowo). Pokusił się też o zastosowanie mocno wypukłego szafirowego szkła, które do złudzenia imituje pleksi spotykane w zegarkach vintage. By uniknąć problemów z czytelnością, szkło pokryto z obu stron warstwą antyrefleksyjną, która rzeczywiście eliminuje większość niepożądanych refleksów, pozwalając na łatwy odczyt godziny nawet w bezlitosnym słońcu.

Na kolejną pochwałę zasługują proporcje koperty, czyli konserwatywne 37 mm średnicy na 44,8 mm wysokości lug to lug. Wbrew błędnym informacjom pojawiającym się na zagranicznych portalach (mówiących o ~14,3 mm grubości), prawdziwa grubość limitowanego Golden Horse to jedyne 10,9 mm ze szkłem. Przy takich wymiarach zegarek nie ginie na nadgarstku, jednocześnie momentami można zapomnieć o jego istnieniu, bowiem nosi się nad wyraz wygodnie.

Spód zegarka zdobi pełny dekiel przedstawiający koniki morskie i gwiazdy. Zarówno centralny grawer jak i zewnętrzne oznakowania wykonano na wysokim poziomie – o dziwo to właśnie fabryczne napisy wywarły na mnie największe wrażenie. Są wyraźnie wyczuwalne pod palcem, w pewnym sensie przyjemnie „ostre”.

Sercem Rado Golden Horse jest ETA C07.611, która dzięki obniżeniu częstotliwości bicia do 21 600 uderzeń na godzinę, wyróżnia się rezerwą chodu na poziomie 80 godzin. Choć w pierwotnej wersji recenzji napisałem, iż mechanizm ten nie różni się niczym od Powermatica 80 spotykanego w zegarkach znacznie tańszych niż limitowane Rado – okazuje się, że czeka nas miła niespodzianka. W przeciwieństwie do ETA C07.111, werk C07.611 łożyskowany jest na 25 kamieniach i nie posiada wewnątrz kompozytowych (czyt. plastikowych) elementów, których zastosowanie mogłoby odstraszyć co poniektórych pasjonatów (tym samym pasjonatom dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędu).

Pasek w Golden Horse wykonano ze skóry cielęcej tłoczonej w łuskę krokodyla. Przyznam szczerze, że przy pierwszym kontakcie wydał mi się odrobinę tandetny; zupełnie jakbym trzymał w ręku starą skórę z lat pięćdziesiątych… czyli coś, co w sumie mogło być zamierzone. Przy głębszej inspekcji i odrobinie czasu spędzonego na nadgarstku zmuszony byłem zrewidować swoją opinię. Pasek ma odpowiednią grubość, giętkość i połysk. Wzór tłoczenia jest dobrze dobrany, a podszycie wygląda na wytrzymałe na pot i wilgoć. Ostatecznie całość wychodzi na plus i zdecydowanie komplementuje zegarek.
Ogólne wrażenia

Rado Golden Horse wydaje się być reedycją kompletną. Wszystko tutaj ze sobą współgra, żaden detal nie wprowadza uczucia fałszu. Mimo zastosowania nowoczesnych technologii i materiałów zegarek sprawia wrażenie wyjętego żywcem z lat pięćdziesiątych. Choć nie mam uwag do poziomu egzekucji poszczególnych elementów, pozostaje pytanie do jakich ubiorów będzie pasował czerwony? To zdecydowanie nie jest zegarek dla wszystkich – zupełnie jak zielone Seiko Alpinist. Do odważnego koloru tarczy należy się przekonać, tak samo jak do dosyć wysokiej ceny (katalogowo 7460 PLN), którą uzasadnia ogólna jakość wykonania i fakt limitacji do 1957 sztuk. Co ciekawe w ofercie znaleźć ma się również wersja o tej samej limitacji, z czarną tarczą o koncentrycznym wzorze i na bransolecie typu „ziarna ryżu” (ref. R33930153). Będzie to świetna alternatywa dla kogoś, kto nie jest przekonany ani do czerwonego koloru, ani do paska trącącego latami pięćdziesiątymi.
Rado Golden Horse
Producent | Rado |
Nazwa modelu | Golden Horse |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | ETA C07.611 |
Rezerwa chodu (h) | 80 |
Tarcza | czerwona |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 37 |
Wysokość (mm) | 10,9 |
Pasek | skórzany |
Limitacja | 1957 |
Cena (PLN) | 7460 |