Recenzja Doxa SUB 300 „Caribbean” [zdjęcia live, dostępność, cena]
W gronie kultowych diverów Doxa SUB 300 zajmuje poczesne miejsce. Jeden z najbardziej „charakternych” i charakterystycznych modeli dla nurków powrócił niedawno w wiernej reedycji.
Historia zegarków nurkowych ma tak wiele rozdziałów i tak wielu bohaterów, że gdyby chcieć z niej zrobić Netflixowy serial, wyszło by kilka pełnych sezonów. Pierwsze divery powstawały w czasach, kiedy nie było jeszcze mowy o elektronicznych urządzeniach wspomagających – pełniły więc rolę pełnoprawnych narzędzi. Zegarki zrodzone z potrzeby chwili zazwyczaj cechuje forma podążająca za funkcjonalnością, tak więc nurki z okolic drugiej połowy ubiegłego wieku projektowano głownie z myślą o ich przeznaczeniu, estetykę spychając na drugi plan. Jakimś jednak trafem obie cechy tych zegarków szły ze sobą w parze, no bo o takim Submarinerze czy Fifty Fathoms ciężko powiedzieć, że to czasomierze pozbawione urody. Podczas gdy większość oryginalnych diverów powstawała w pewnej stylistycznej konwencji (okrągła koperta, duża koronka, obrotowy bezel) nieliczni się z tego kanonu wyłamywali. Jeden z jaskrawszych przykładów nietuzinkowego divera stworzyła Doxa.
Historia
Projekt użytecznego divera, który mógłby być zegarkiem idealnym zarówno dla profesjonalistów jak i amatorów nurkowania, zrodził się w ulokowanej w Le Locle Doxie na początku lat 60. minionego stulecia. Zadanie stworzenia zegarka powierzono Ursowi Eschlemu, ówczesnemu managerowi produktów marki. Eschle otoczył się ekipą specjalistów, także bezpośrednio ze świata divingu, i ochoczo przystąpił do zaprojektowania zupełnie nowego czasomierza, od zera. Miał on być odpowiedzią na wszelkie bolączki dotychczasowych koncepcji, wynikające pospołu ze świeżości tematu i wyjątkowo trudnych warunków, na jakie narażony jest zegarek zanurzany głęboko pod wodę. Miał też być przystępny cenowo, co stawiało przed ekipą kolejne wyzwanie.
Gotowy projekt, zaprezentowany po raz pierwszy na Baselworld 1966, mocno zrewolucjonizował myślenie o nurkowym tool-watchu. Doxa SUB dostała dużą kopertę (42 mm było w tamtych czasach iście gigantycznym rozmiarem) w kształcie beczki, z płynnie zintegrowanymi uszami i dość smukłym profilem. Koronkę ulokowano tradycyjnie – na godz. 3 – i wkomponowano w kształt obudowy, chroniąc w ten sposób przed uszkodzeniami. Od góry konstrukcję zamknięto specyficznie ząbkowanym bezelem, który wyskalowany został tak, by nurek mógł łatwo określić nie tylko czas, ale i głębokość na jaką może się zanurzyć bez konieczności dekompresji. Kolor tarczy wybrano z kolei, testując zegarek w Jeziorze Genewskim. Jaskrawy pomarańcz okazał się najlepiej widoczny pod wodą, a by jeszcze podkreślić przeznaczenie zegarka, na tarczy pojawiła się mocno wyeksponowana wskazówka minutowa, znacznie większa niż malutka, odmierzająca godziny. Skąd taki wybór? – dla nurka aktualna godzina jest najmniej istotną informacją.
Pierwszy SUB, napędzany automatycznym mechanizmem, pojawił się w sprzedaży na początku 1967 roku. Choć szybko zyskał uznanie, do jego prawdziwej sławy przyczyniła się postać Jaquesa-Ive Cousteau. Legendarny francuski podróżnik, eksplorator i prekursor nurkowania tak bardzo polubił się z SUBem, że kierowana przez niego firma US Divers Company została wyłącznym dystrybutorem marki na USA. Co więcej, Doxa trafiła także na nadgarstek Cousteau i jego ekipy podróżników ze statku badawczego Calypso. Tak narodziła się legenda, przez lata rozwijana o kolejne wersje i warianty zegarka.
SUB współcześnie
Portfolio dzisiejszej Doxy można podzielić na dwie części – SUBy i całą resztę. Marka rozróżnia obie grupy do tego stopnia, że mają osobne strony. De facto to dwa osobne byty. Obecna linia SUBów liczy sobie 8 pozycji, od uproszczonego i tańszego SUBa 200 po chronografy i „trzysetkę” w karbonie. SUB 300 powrócił do kolekcji trzy lata temu, w formie limitowanej reedycji modelu 300. Trzy warianty, każdy po 100 egzemplarzy, szybko znalazły swoich właścicieli. Pozostali musieli zadowolić się wariantem 300 T (wyraźnie różniącym się kilkoma detalami)… aż do 2020 roku.
SUB 300
W sierpniu 2020 roku na światło dzienne wyłonił się z morskiej otchłani SUB 300 w nowej, wiernej oryginałowi, dopieszczonej w detalach reedycji. Brak modelu 300 w regularnej kolekcji był niewybaczalnym niedopatrzeniem, na szczęście naprawionym przez markę w doskonałej formie. To moim skromnym zdaniem jeden z najciekawszych obecnie diverów na rynku, ale do tzw. konkluzji przejdziemy na koniec.
Współczesny SUB 300 wygląda niemal identycznie jak zegarek sprzed przeszło połowy wieku. Projektanci nie kombinowali i wiernie odtworzyli sprawdzony wzór – wodze fantazji pozwolili sobie popuścić bardziej przy SUBie 300 Carbon Aqua Lung, który swoja drogą jest bardzo udanym zegarkiem. Nowy / stary SUB ma więc stalową konstrukcję, kolorowe cyferblaty, nietypowy bezel i całą masę unikatowego charakteru. Zrobiona ze stali, beczułkowata koperta tonneu mierzy 42,5 mm średnicy i ma znośne 13,4 mm grubości. Całość wykończona jest satynowaniem górnych powierzchni oraz polerką na flankach i spodniej stronie, łącznie z pełnym deklem, opatrzonym logo Doxy. Koronka, również sygnowana logotypem, zakręcana jest do koperty w wycięciu na godz. 3.
Od góry kopertę zamyka chyba najbardziej specyficzny i najlepiej rozpoznawalny element designu Doxy – obrotowy, nurkowy bezel z dwiema skalami. Zewnętrzny, wypolerowany element ma wyskalowaną w stopach podziałkę głębokości, wewnętrzny zaś jest satynowany i klasycznie podzielony na minuty. Obracanie – w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara – ułatwia ząbkowanie krawędzi i płynne, stawiające odpowiedni opór kliki.
Z góry, nad powierzchnię bezela, mocno wystaje szafirowe szkiełko. Jego wypukła, pudełkowa forma to nawiązanie do akrylowych szkieł, które Doxa stosowała w pierwszych SUBach. Szkiełko jest bardzo efektownie profilowane… i zaskakująco małe. Konstrukcja masywnej koperty i dwuczęściowy bezel sprawiają, że otwór na tarczę jest na pierwszy rzut oka nieproporcjonalnie mały w stosunku do całej reszty. Wrażenie to jednak szybko mija, bo czytelności zegarkowi odmówić nie sposób. Spośród sześciu dostępnych wariantów kolorystycznych, na czele z klasycznym, pomarańczowym Professionalem, do testu wybrałem niebieski (tudzież granatowy) wariant Caribbean. Dlaczego właśnie ten? Trywialnie powiedziałbym, że to kolor najlepiej pasujący do divera. Filozoficznie, że w 2020 roku to najbliżej Karaibów, jak to tylko było możliwe.
Niebieski, matowy cyferblat o przyjemnym odcieniu ma namalowane na biało podziałki oraz napisy i niewielkie okienko daty (z białym dyskiem) na godz. 3. Spośród trzech wskazówek odmierzających czas najbardziej widoczna jest, wedle oryginalnego konceptu, ta odpowiadająca z minuty – duża, jaskrawopomarańczowa i wypełniona sporą ilością lumy. Na jej tle biały sekundnik z kwadratowym elementem oraz wskazówka godzinowa niemal giną z oczu, choć widoczne są wystarczająco by tarcza była czytelna na co dzień, nie tylko pod wodą.
Mechanika
Napędem nowej Doxy SUB 300 jest kaliber co prawda dość standardowy, ale w dopieszczonym wydaniu. Pod pełny dekiel koperty trafiła automatyczna ETA 2824-2, certyfikowana chronometrycznie przez COSC. Oznacza to ni mniej ni więcej dokładny mechanizm, operujący w przedziale – 4 / + 6 s na dobę. Do tego dochodzi raczej skromne 38 h rezerwy chodu, stop sekunda, szybka korekta daty i możliwość dokręcenia z koronki. W rasowym diverze mechanizm gra decydowanie drugoplanową rolę – ma być w pełni funkcjonalny, niezawodny i nierzucający się w oczy. A certyfikat należy uznać za miły dodatek.
Wrażenia
Jedno Doxie SUB 300 (a w sumie i całej reszcie kolekcji SUB) trzeba oddać od razu – to zegarek bardzo charakterystyczny, a przez to i „charakterny”. Forma, jaką firma przyjęła projektując pierwszy wariant SUBa, zapewniła modelowi rozpoznawalność, a to w tak bogatej w konkurencję kategorii zegarków wartość nadrzędna. Do tego SUB 300 po prostu świetnie wygląda. To zegarek z wieloma detalami, tzw. smaczkami i elementami, które świadczą o wysokim poziomie całej konstrukcji. Ten, który mi najbardziej przypadł do gustu, to to małe, pozornie nieproporcjonalne, szafirowe szkiełko – absolutnie nie za małe, za to wyglądające jak vintage’owa bańka z pleksi, załamująca ciekawie światło padające na cyferblat.
Nieprzesadnie duża koperta SUBa 300 świetnie nosi się na nadgarstku. Mój, mimo raczej niewielkich rozmiarów, radził sobie z 42,5 mm kopertą doskonale, zwłaszcza, że lug-to-lug to raptem 45 mm. Nie miałem niestety okazji sprawdzić wersji z gumowym, ładnie zintegrowanym paskiem. Bransoleta „BoR” („Beads of rice”) jest bardzo wygodna, a przy tym dobrze wykonana, z ładnie wypolerowanymi „ziarenkami” i satynowanymi ogniwami o wypolerowanych rantach, u dołu skręcanymi na śrubki. Ma do tego może nieco zbyt masywne, ale za to funkcjonalne zapięcie z tłoczonym logo i zabezpieczającym zatrzaskiem oraz czterostopniową mikroregulacją na pin. Zwłaszcza w cieplejsze dni, kiedy obwód naszego nadgarstka się zmienia, to bardzo przydatny element. Jest też nurkowa przedłużka, gdybyście jednak zdecydowali się korzystać z zegarka w jego teoretycznie naturalnym środowisku – pod wodą.
W całym zalewie mechanicznych zegarków, jaki spływa na nas każdego roku, czasem ciężko znaleźć jest coś wyjątkowego, wyróżniającego się. I to być może jest największa zaleta SUBa 300, przy całej reszcie plusów. To bardzo osobliwy tool-watch, ale w tej osobliwości tkwi jego urok i siła – pod warunkiem, że w Wasze gusta trafia równie mocno, co w mój. W testowanej opcji Doxa SUB 300 kosztuje 2 490 EUR (~11 300 PLN) a to znaczy, że nie zrujnuje budżetu tak jak wielu co prawda nieco znamienitszych ale i nieporównywalnie droższych konkurentów. No i mniej oryginalnych estetycznie, a to tez nie bez znaczenia.
Doxa SUB 300 "Caribbean"
Producent | Doxa |
Nazwa modelu | SUB 300 "Caribbean" |
Ref. | 821.10.201.10 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | ETA 2824-2 |
Rezerwa chodu (h) | 38 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42,5 |
Wysokość (mm) | 13,4 |
Wodoszczelność | 300m |
Pasek | bransoleta |
Cena (PLN) | ~11000 |