RADO HyperChrome
Po ciekawej, udanej i wreszcie przypominającej zegarki kolekcji D-Star, RADO przygotowało kolejną serię czasomierzy, które mogą przysporzyć marce nowych sympatyków. Clou nowej linii HyperChrome jest oczywiście ceramika.
Do tej pory marka RADO kojarzyła się przeciętnemu zjadaczowi chleba raczej z modowym segmentem rynku i zegarkami o nietypowym designie oraz czarnej kolorystyce. Znakiem rozpoznawczym firmy jest i od zawsze była ceramika. Fani RADO cenili sobie subtelność kolekcji, jej charakterystyczność i wyrazistość. Problem w tym, że firma niekoniecznie znajdowała się w kręgu zainteresowań pasjonatów zegarmistrzostwa – tzn. czasomierzy stawiających na mechanikę i tradycję (szeroko rozumianą) kosztem designu i modowych filozofii. Na całe szczęście (z punktu widzenia tej drugiej grupy odbiorców) od pewnego czasu polityka ta ulega wyraźnej zmianie, a RADO coraz śmielej przedstawia produkty, które mogą zainteresować prawdziwych pasjonatów. Pierwszym przejawem metamofrozy była świetna linia D-Star, nawiązująca do vintage’owych modeli z połowy ubiegłego wieku. Klasycznie wyglądające zegarki z ceramicznymi bezelami i automatycznymi kalibrami zamkniętymi w stalowych kopertach, były znakomitym posunięciem firmy, a niebieski model z błękitną tarczą, to moim zdaniem obecnie najfajniejszy czasomierz w ofercie marki.
Po więcej niż udanym D-Starze kolejna propozycja RADO to również seria nieprzestylizowanych zegarków, wykorzystujących połączenie tradycyjnych wzorców z tym, co stanowi DNA RADO – ceramiką high-tech. Zanim czasomierze z linii HyperChrome trafią do sklepów, mieliśmy okazję przyjrzeć się im z bliska na tle panoramy Warszawy widzianej z penthouse’a hotelu H15 Boutique Apartments.
RADO = ceramika. Równanie to jest ewidentne już przy pierwszym kontakcie z zegarami HyperChrome. Dostępne w kilku wariantach czasomierze (łącznie będzie ich 27) to przede wszystkim jednolita (tzw. monoblok) koperta z wysokiej jakości odlewanej ceramiki lub utwardzonej stali. Podstawowe warianty to połyskująca czerń (skierowana raczej do panów) i czysta biel (dla pań) zestawione z elementami ze stali, złotego PVD i gumy.
Kolekcję tworzą: duży, 45mm chronograf, 38mm automat z trzema wskazówkami i datownikiem oraz mniejsze modele damskie z mechanizmami kwarcowymi. We wnętrzu dwóch flagowych propozycji umieszczono automatyczne werki od ETY. 2894-2 z 42-godzinną rezerwą chodu, 12-godzinnym stoperem i datą napędza chronografy, zaś 2681, z rezerwą na poziomie 38h, pracuje w trzywskazówkowcu. Oba mechanizmy widoczne są przez szafirowe dekle.
Stylistycznie nowe RADO zachowało charakter marki, czyli czyste, proste tarcze z nakładanymi indeksami i brak zbędnych upiększeń. Cała seria jest na tyle bogata i różnorodna (od sportowego, czarnego chrono po mały, stalowy model z diamencikami), że powinna usatysfakcjonować wszelkie gusta.
Zegarki HyperChrome trafią do sprzedaży w ostatnim kwartale tego roku, w cenach od kilku, do mniej więcej 15tyś PLN.
P.S. W tle prezentacji kolekcji HyperChrome event RADO był też okazją do obejrzenia specjalnego, limitowanego i dość tajemniczego czasomierza R-ONE. Jak podkreśla firma, każdy z 300 egzemplarzy jest wykonywany ręcznie (w jakim procencie, nie wiem) z ceramiki i szafiru. Za ten oryginalny design, limitację i automatyczny chronograf trzeba będzie zapłacić około 50.000PLN.
HyperChrome, podobnie jak D-Star, to kolejny dobry krok RADO w kierunku zyskania wizerunku poważnego gracza branży zegarkowej. Jeśli marka porzuci ambicje modowe (zapewne nie całkiem, ale w jakiejś mierze) na rzecz bardziej „zegarkowego” charakteru, jej możliwości i doświadczenie na polu wykorzystywania zaawansowanej ceramiki mogą przynieść bardzo ciekawe rezultaty.