Panerai Radiomir 1940 3-Days Automatic i pierwszy mechanizm in-house z mikrorotorem
W trakcie trwających targów Watches & Wonders Panerai pokazał pierwszy, własny mechanizm z umieszczonym decentrycznie mikrorotorem. Werk zasili dwie wersje modelu Radiomir 1940 – stalową (Accacio) i w czerwonym złocie (Oro Rosso).
Osoby, które mnie znają, wiedzą, że należę do zdecydowanych zwolenników Officine Panerai. I choć w ostatnim czasie nowości firmy nie wzbudzają większych emocji – jest ich zbyt dużo i są do siebie zbyt podobne (powoli gubię się w numerach referencyjnych) – to z pewnością tegoroczne targi w Hongkongu zapamiętam za sprawą nowego mechanizmu P.4000. To pierwszy kaliber w dorobku OP, w którym zastosowano mikrorotor. Mały, wirujący wahnik cechuje co prawda nieco mniejsza wydajność niż tradycyjne rozwiązanie, ale za to wygląda bardziej dostojnie, nie zasłania tak dużej części mechanizmu jak centralnie zamocowany, „zwykły” rotor i – co chyba najważniejsze z punktu widzenia producenta – pozwala zredukować wysokość mechanizmu. Dodając dwa do dwóch widać jasno, że nowy mechanizm może w przyszłości stać się orężem w walce o nadgarstki osób ceniących klasykę – zaryzykowałbym nawet stwierdzenie: skok na „garniturowców”.
Nowy Radiomir 1940 3-Days Automatic otrzymał 45mm kopertę w kształcie poduszki, którą wykonano ze stali (PAM00572) lub czerwonego złota (PAM00573). To drugie – oznaczone symbolem 5Npt – zawiera większą niż standardowo dawkę miedzi i niewielką domieszkę platyny, która zapobiega utlenianiu całości. W obu przypadkach znane z historycznych modeli „druciane” uszy zastąpiono nowocześniej wyglądającymi, stanowiącymi część koperty.
PAM00572 ma czarną, a PAM00573 brązową tarczę. Obie łączy charakterystyczna dla PAMów struktura kanapki (przez wycięte w górnej warstwie cyfry i indeksy widać warstwę luminescencyjną, którą pokryto dolną warstwę). Detalem przykuwającym uwagę jest też ładnie zdobiona i sygnowana logo OP koronka. Zegarki różnią się od siebie poziomem wodoodporności (dla wersji w stali WR=100m, a dla złotej o połowę mniej tj. 50m) i kolorami pasków na których trafią w ręce przyszłych właścicieli. Ich barwy korespondują z odcieniem cyferblatu.
Zamknięty w kopertach obu nowości OP mechanizm P.4000 wyposażono w dwa połączone szeregowo bębny sprężyny. Zgromadzona w nich energia pozwala na uzyskanie tytułowych 3 dni (72h) rezerwy chodu. Pracujący z częstotliwością 4Hz werk składa się z 203 komponentów, ma średnicę 31mm i wysokość zredukowaną do 3,95mm. W tym kontekście trochę dziwi mnie wybór aż 45mm „obudowy”.
P.4000 powstanie w dwóch wersjach, które różnią się od siebie rodzajem dekoracji. Ta montowana do stalowego PAMa 572 ma mostki dekorowane poziomym szczotkowaniem, wypełniony na niebiesko grawer i wykonany z wolframu mikrorotor wykończony w macie. Mostki drugiej wersji wykończono okrągłym szczotkowaniem, złoconym grawerem i złotym wahnikiem o matowej powierzchni udekorowanej wzorem „Clous de Paris”. Na obu nakręcających mechanizm obrotem w dwóch kierunkach rotorach pojawia się również napis OFFICINE PANERAI i logo marki na giloszowanym tle.
Cóż… muszę przyznać, że zegarek wygląda ładnie (pomijając spory rozmiar). Pytanie tylko ile w nim PAMa z PAMa i dokąd prowadzi droga obrana przez firmę z Neuchâtel? Czy próba zjednania sobie klienta ceniącego elegancję to dobra droga? Osobiście wolałbym, żeby sygnowane logo OP zegarki pozostały surowymi towarzyszami „dla twardzieli”. Ostatnio testowałem model PAM00372 i czuć w nim magię przeszłości. Z kolei recenzowany PAM512 – choć piękny – nieco mniej pasuje mi do historii marki. Zdaję sobie jednak sprawę, że Panerai zabiega o zawartość portfeli swoich potencjalnych klientów i sentymenty musi odkładać na bok. Czas pokaże czy moje przeczucia co do produkcji zegarków „eleganckich” okażą się prawdziwe i czy nie odbije się to marce w dłuższej perspektywie czkawką.