#KultoweZegarki: IWC Portofino
Jego projekt powstał trochę od niechcenia, a niepozorna tarcza wygląda jak rodem z lat 50. lub 60. XX w. Lecz mimo upływu czasu klasyczny Portofino zachowuje swój styl. Podobnie jak kurort, któremu zawdzięcza swoją nazwę.
Niech was nie zmyli jego skromny i grzeczny wygląd. Portofino to w istocie kawałek ciekawej, zegarkowej historii, dzisiaj nieco zapomnianej.
Dawno, dawno temu, tj. na początku lat 80. XX w., przy lampce wina siedzieli: Kurt Klaus, szef zegarmistrzów w IWC i Hanno Burtscher, główny projektant zegarków tej marki. Legenda głosi, że rozmawiali o….. zegarkach. W pewnym momencie Burtscher naszkicował na serwetce nowy model, który wyglądał jak kieszonkowy zegarek, z tą różnicą, że miał dodane uszy. Podobno tak powstał projekt zegarka Portofino.
W tamtym czasie nazwa IWC Schaffhausen kojarzyła się przede wszystkim ze sportowymi zegarkami z serii SL i modelami produkowanymi dla marki Porsche Design. Jednak Hannes Pantli, ówczesny szef sprzedaży i marketingu IWC, podróżując służbowo po świecie zauważył, że coraz więcej klientów kupuje klasyczne, złote zegarki. Przy okazji, przypomniał sobie, że w latach 50. i 60. XX w. bestsellerem IWC był model o nr ref. 347, tj. prosty czasomierz z trzema wskazówkami opakowany w kopertę z żółtego złota i napędzany automatycznym kalibrem 89. Kiedy wspomniał o tym w firmie, prawie od razu zapadła decyzja o wprowadzeniu nowej serii składającej się z klasycznych modeli. W trakcie dyskusji, ktoś wpadł na pomysł wykorzystania jako pierwowzoru zegarka kieszonkowego typu Lépine ze wskazaniami faz Księżyca, co miało ułatwić zadanie projektantom.
I tu wracamy do luźnego projektu Hanno Burtschera: można powiedzieć, że pojawił się w odpowiednim czasie. Pierwszy Portofino powstał w 1984 r. i tak naprawdę był zegarkiem kieszonkowym z uszami pozwalającymi zamocować go na nadgarstku. Miał więc charakterystyczne proporcje i wygląd „kieszonki”, tj. delikatne, wąskie uszy i dużą kopertę, a także bardzo wąskie wskazówki i smukłe, rzymskie cyfry. Jego minimalistyczne wzornictwo nie brało się znikąd – projektanci inspirowali się klasycznymi, złotymi zegarkami produkowanymi przez IWC w latach 50. i 60. XX w. (m.in. ref. 347).
Wraz z pojawieniem się pierwszych wzorów, od razu wymyślono nazwę zegarków z planowanej serii. Wybór padł na Portofino, jeden z najmodniejszych i najbardziej ekskluzywnych kurortów Riwiery Włoskiej, w którym od lat 50. XX w. zaczęli bywać piękni i bogaci (na przykład Jackie Kennedy, Maria Callas, Elizabeth Taylor i Richard Burton, Ingrid Bergmann, Clark Gable).
Klasyka plus eksperymenty
Podobnie jak włoski kurort, zegarek Portofino miał kojarzyć się z glamourem i ponadczasową elegancją. Flagowym modelem z pierwszej serii był skomplikowany, ręcznie nakręcany ref. 5251 ze wskazaniami faz Księżyca na godz. 3 i małym sekundnikiem na godz. 9.
W tej wersji, Portofino miał ogromną, jak na tamte czasy, złotą kopertę o średnicy 46 mm, dlatego niektórzy półżartem nazywali go zegarkiem kieszonkowo-naręcznym. Mechanizm, czyli kaliber 9521 pochodził z jednego z kieszonkowych modeli IWC. Ref. 5251 nie był oczywiście jedynym modelem. IWC pokazał też mniejszą wersję opakowaną w kopertę o średnicy 34 mm oraz damski model (ref. 4531).
Damski Portofino wyglądał zupełnie inaczej: miał bardzo małą kopertę (o średnicy 25 mm) zrobioną z żółtego złota i jasną tarczę z trzema, prostymi wskazówkami oraz datownikiem na godz. 3. Wszystkie wersje łączyło jedno hasło reklamowe: „codzienna przyjemność, którą może dać noszenie kawałka złota”.
W nowym Portofino projektanci zadbali już o odpowiednie proporcje uszu i koperty. Lata 80. XX w. to nie był najlepszy okres w historii zegarkowego wzornictwa, więc trudno znaleźć interesujący projekt z tamtego czasu. Może poza modelem Da Vinci Perpetual Calendar, który w połowie lat 80. stał się symbolem odradzających się zegarków mechanicznych. Wtedy w mainstreamie nadal królował kwarc, co także miało wpływ na to, jak wyglądał Portofino. Około 1988 r. powstał Portofino Chronograph Quartz ze stoperem (ref. 3731), w którym wykorzystano bardzo nowoczesny, hybrydowy mechanizm stworzony we współpracy z firmą Jaeger-LeCoultre. Innowacyjny kaliber MecaQuartz 631 to były właściwie dwa sterowane kwarcem mechanizmy z mechanicznym modułem stopera. Model Portofino Chronograph Quartz miał niewielką kopertę o średnicy 29 mm i między innymi z tego powodu często mówiło się o nim „Lady Chronograph”.
Kiedy wzrastała popularność zegarków mechanicznych, zmieniał się też Portofino. W 1993 r. IWC zaproponował swoim miłośnikom ręcznie nakręcaną wersję (ref. 2010), dzisiaj zaliczaną do grupy najbardziej płaskich zegarków, jakie kiedykolwiek powstały w firmie z Schaffhausen. Wykorzystany w nim mechanizm, czyli kaliber H/849 miał tylko 1,85 mm wysokości, dzięki czemu koperta napędzanego nim Portofino była bardzo płaska (zaledwie 5 mm grubości).
Na podstawie poszczególnych wersji tego modelu można też prześledzić historię tego, co było modne w danym czasie. Gdy popularne stały się zegarki z automatycznym naciągiem, IWC stworzył Portofino Automatic (2003 r.) opakowany w powiększoną kopertę do 38 mm (ref. 3533).
Wcześniej automatyczne modele miały dużo mniejsze obudowy: o średnicy 34 lub 35 mm. A ponieważ klient nasz pan, to na życzenie miłośników marki szefostwo IWC zdecydowało się wprowadzić tak radykalną modyfikację (do firmy docierały głosy, aby wprowadzić bardziej wyrazistą wersję). Pozostałe elementy, tj. elegancka tarcza oraz trzy proste wskazówki pozostały bez zmian.
Własne mechanizmy
W 2011 r., czyli w nowych czasach, gdy zegarki mechaniczne sprzedawały się jak świeże bułeczki Portofino obchodził 25-lecie istnienia. Wtedy znów znalazł się w centrum uwagi, przede wszystkim za sprawą całkiem nowego, ręcznie nakręcanego mechanizmu (kaliber 59210) z ponad 8-dniową rezerwą chodu. IWC pokazał wprawdzie cztery różne wersje: Automatic, Chronograph, Dual Time i Hand-Wound Eight Days, lecz wśród nich najbardziej rozpoznawalny był wspomniany Portofino Hand-Wound Eight Days (ref. 5101).
Można powiedzieć, że w tym zegarku prawie wszystko było nowe: duża koperta o średnicy 45 mm, ręcznie nakręcany mechanizm (kaliber 59210) z 8-dniową rezerwą chodu, stworzony we własnej manufakturze i całkiem nowy pasek, ręcznie uszyty w znanej, włoskiej manufakturze Santoni. Dzięki temu mechanizmowi, Portofino w pewnym sensie wrócił do korzeni, ponieważ rozmiary kalibru 59210 (średnica 37,8 mm) kojarzyły się raczej z zegarkami kieszonkowymi, a nie naręcznymi. Wariantem, który też odnosił się do historii był pokazany w 2017 r. ref. 5251, czyli pierwszy od 1984 r. Portofino ze wskazaniami faz Księżyca. Rok później, z okazji 150-lecia IWC, firma skrupulatnie odtworzyła swoje najbardziej znane modele. Rocznicowy Portofino Hand-Wound Moon Phase Edition „150 Years” jako jedyny miał złotą kopertę i ciemnoniebieską tarczę (bardzo nietypowe połączenie).
Warto też wspomnieć o jeszcze jednej, interesującej wersji, tj. Portofino Handaufzug Monopusher z 2015 r., pierwszym modelu marki IWC ze stoperem obsługiwanym za pomocą jednego przycisku i napędzanym kalibrem 59360 z ośmiodniową rezerwą chodu, pochodzącym z własnej manufaktury.
Być jak gwiazda
Jak widać, Portofino zmieniał się i co jakiś czas trafiały na rynek kolejne wersje. Do tych, które przeszły do historii można zaliczyć też Portofino Midsize w 37-milimetrowej kopercie, stworzony dla osób preferujących mniejsze zegarki. Niekoniecznie dla kobiet. Pokazany w 2014 r. zegarek był dostępny aż w siedemnastu różnych wersjach, z flagowym Portofino Midsize Automatic Moon Phase (ref. 4590) na czele.
Zegarki z kolekcji Midsize zostały zapamiętane także z innego powodu: Midsize, jako pierwszy Portofino był nietypowo promowany, tj. pojawił się na kilku festiwalach filmowych oraz na targach Art Basel w Miami. Tym samym, model stał się bohaterem masowej wyobraźni, podobnie jak słynne zegarki Portugalczyk i Da Vinci. Przyczyniła się do tego też pamiętna sesja zdjęciowa, w której udział wzięli znani aktorzy Cate Blanchett, Emily Blunt, Zhou Xun, Ewan McGregor i Christoph Waltz. Autorem pięknych, nastrojowych zdjęć był słynny fotograf Peter Lindbergh (1944-2019), a sesja odbyła się oczywiście w Portofino. Czarno-białe zdjęcia idealnie oddawały nastrój włoskiego miasteczka i były zrobione w taki sposób, że bardziej przypominały pamiątkowe fotografie niż ujęcia reklamowe. Prawdopodobnie duża w tym zasługa samego Lindbergha, który słynął z niezależności i zawsze był wierny swojej wizji artystycznej. Osobom, które pamiętają tamtą sesję (takich jak ja), zegarek Portofino już zawsze będzie kojarzył się z klimatem stworzonym przez Lindbergha.
Pisząc o znanych modelach, my autorzy, najczęściej skupiamy się na zegarkach męskich. Powodów jest kilka, jednym z nich ten, że przez wiele lat najciekawsze wersje powstawały właśnie dla mężczyzn i to oni najczęściej przyczyniali się do wzrostu rozpoznawalności któregoś z zegarków. Wyjątkiem był Oyster marki Rolex, pierwszy wodoszczelny zegarek wypromowany przez kobietę.
Po wielu latach, także marka IWC próbowała zerwać z wizerunkiem firmy oferującej modele głównie tym, którzy chcą poczuć się jak prawdziwi macho. W 2019 r. Portofino powrócił jako damski model (Portofino Automatic 34, ref. 3574) i wystąpił w nowej kampanii razem z dwiema ambasadorkami IWC: duńską modelką Josephine Skriver (kojarzoną głównie dzięki współpracy z Victoria’s Secret) i chińską aktorką Ning Chang. Wysmakowane zdjęcia (tym razem kolorowe) powstały w Portofino i dzięki nim po raz kolejny można było przenieść się w trochę nostalgiczny świat kameralnego miasteczka.
Nietypowe projekty
Od 2005 r. firma IWC wspiera finansowo Fundację Laureus Sport for Good, promującą sport jako sposób na ochronę dzieci i młodzieży przed wykluczeniem społecznym. Udział w akcji pomocowej miał też Portofino. Do tej pory powstały dwie specjalne serie: w 2012 r. Portofino Chronograph Edition Laureus Sport for Good Foundation (2500 sztuk), a w 2016 r. Portofino Automatic Moon Phase 37 Edition Laureus Sport for Good Foundation (1500 sztuk). Oba zegarki miały charakterystyczne, niebieskie tarcze i niebieskie paski, a część dochodu z ich sprzedaży trafiła na konto fundacji.
Artykuł jest częścią cyklu „Kultowe Zegarki”
Materiały prasowe IWC; Lucien F. Trueb, Die Zeit der Uhren; Anton Kreuzer, Armbanduhren. Geschichte, Technik und Design; Gisbert L. Brunner, Christian Pfeiffer-Belli, Klassische Armbanduhrenvon A-Z; Uhrenmagazin 5/2011; uhrenkosmos.com; Chronos Sonderheft 1/2012 April/Mai