Recenzja TAG Heuer Carrera Heuer-02T [zdjęcia live, cena]
Premiera modelu Heuer-02T z racji jego relatywnie niskiej ceny wzbudziła niemałe kontrowersje. Czy tourbillon, komplikacja zarezerwowana do tej pory dla zegarków z wysokiej półki, może dzięki TAG Heuerowi stać się bardziej dostępny i popularny?
Kiedy w 2015 roku za sterami TAG Heuera stanął Jean-Claude Biver wiadomo było, że firmę czeka prawdziwe trzęsienie ziemi. „Zegarkowy Midas” słynie z nietypowych rozwiązań i agresywnych działań marketingowych, które przez ostatnie lata wdrażał – z sukcesem – w firmie Hublot. Jedną z pierwszych decyzji w TAG Heuerze było zlikwidowanie działu wysokiej sztuki zegarmistrzowskiej Haute Horlogerie (to tam powstawały modele takie jak Mikrogirder czy Migrograph) oraz obniżenie cen. Wszystko po to, aby dotrzeć do młodszego, zegarkowo raczej opornego pokolenia. W tym celu Biver flagową kolekcję Carrera uzupełnił o zupełnie nowy stylistycznie model Heuer-01. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że ten futurystyczny zegarek z częściowo szkieletowaną tarczą i modułową budową koperty rozpoczął nową erę w dziejach marki.
Wspomniana modułowa budowa modelu Heuer-01 dała Szwajcarom spore pole do popisu i w założeniu miała być bazą dla kolejnych nowości. Tak też się stało. W 2015 roku, podczas targów Baselworld, Jean-Claude Biver pokazał Heuera-02T – zegarek z tourbillonem oraz chronografem. I nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że cena na metce wskazywała 60.000PLN. Konkurencja nie kryła oburzenia, a Thierry Stern (CEO Patek Philippe) w ostrych słowach komentował sprawę, mówiąc, że TAG Heuer psuje rynek i dewaluuje pozycję komplikacji jaką jest tourbillon.
Tourbillon został wynaleziony przez Bregueta i w założeniu miał niwelować w zegarkach kieszonkowych wpływ pola grawitacyjnego na działanie mechanizmu, poprawiając tym samym jego precyzję chodu. W dzisiejszych czasach pełni głównie rolę dekoracyjną – odsłonięta, wirująca klatka to piękny „spektakl”, za który zazwyczaj trzeba słono zapłacić. I choć były czasy, że ukryty pod tarczą tourbillon nie kosztował fortuny, to głównie za sprawą polityki cenowej branży w ostatnich dziesięcioleciach udało się go „wykreować” do rangi niedostępnej, luksusowej, wysokiej komplikacji. TAG Heuer postanowił zmienić sytuację na rynku.
Jak zatem marce udało się zaoferować zegarek z wirującym balansem w takiej cenie? Odpowiedź jest prosta – dzięki zredukowaniu ilości pracy ludzkich rąk. Podczas gdy w manufakturach typu Patek Philippe, Vacheron Constantin, czy A. Lange & Sohne samo wypolerowanie jednego komponentu potrafi zająć długie godziny (a nawet tygodnie) w TAGu z pomocą maszyn trwa to krótką chwilę. Czy przez to wyglądają one źle? Nie, chociaż brak pierwiastka ludzkiej, artystycznej pracy może faktycznie nieco obniżyć jej „wysoki” status. Biver zdecydował jednak, że zegarek ma mieć techniczny charakter i nanoszone maszynowo dekoracje wpisują się w ten klimat.
Od CH80 do Heuer-02T
W 2013 roku TAG Heuer ogłosił, że w szwajcarskim Chevenez rozpocznie wkrótce produkcję całkiem nowego mechanizmu in-house, nazwanego najpierw 1969, a potem CH80 (cyfra odnosiła się do rezerwy chodu). Architektura kalibru jak i parametry wyglądały bardzo obiecująco, ale ostatecznie produkcji nigdy nie rozpoczęto. Projekt jednak pozostał i to właśnie na jego bazie stworzono werk modelu Heuer-02T. Datownik usunięto, a w miejsce małej sekundy wkomponowana została klatka tourbillonu. Mechanizm pracuje z częstotliwością 4Hz i gwarantuje autonomię chodu w okolicy 65h. Jeśli dodamy do tego certyfikat COSC i chronograf z kołem kolumnowym, otrzymujemy bardzo przyzwoitą konstrukcję. Werk – wraz z częściowo szkieletowanym rotorem – widać przez przeszklony dekiel.
Z tarczy odczytamy godziny, minuty oraz wskazania stopera (licznik 30-minutowy i 12-godzinny). Z chronografem powiązana jest wygrawerowana na ceramicznym pierścieniu skala tachymetru.
Z racji tego, że klatka tourbillonu wykonuje jeden pełny obrót w ciągu minuty, jej ramiona można w sumie traktować jak wskazówki małej sekundy.
Podsumowanie
Heuer-02T to model dla osób nowoczesnych, lubiących zdecydowanie sportowe zegarki. Z kolei dość spore gabaryty tj. 45mm średnicy i 16mm grubości dobrze sprawdzą się raczej na większym nadgarstku. Warto dodać, że wykorzystanie do budowy koperty tytanu sprawiło, że czasomierz jest lekki, a przez to nosi się go bardziej komfortowo niż podobne modele w stali.
Pomimo dość skomplikowanej konstrukcji zegarek może się pochwalić wodoszczelnością do 100m, a firma oferuje go w kilku wariantach (m.in. all-black). Opisywana przez nas wersja zestawiona była z czarnym paskiem, zrobionym z połączenia gumy i skóry aligatora.
Wracając do pytania postawionego na początku, czy zaproponowana stosunkowo atrakcyjna kwota, jaką trzeba zapłacić za model z tourbillonem spowoduje większą popularność i dostępność tej komplikacji, w mojej opinii odpowiedź brzmi: nie do końca. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego udało się obniżyć koszty jej powstania – czynnik ludzki. Pomimo użycia maszyn i tak koniec końców tourbillon jest składany przez zegarmistrzów, a tych jak wiadomo w każdej firmie jest ograniczona liczba. Nie zmienia to jednak faktu, że jak pokazało życie polityka cenowa zaproponowana przez TAG Heuera z punktu widzenia rachunku ekonomicznego póki co się sprawdza, a sama marka mocno się rozwija.
Świetny koncept a później wykonanie. Jean Claude Biver jest wspaniałym szefem marki TAG Heuera. Wszystko czego dotknie zamienia się w złoto. Także ten model jest nowoczesny a jednocześnie futurystyczny. W porównaniu do modeli z tej klasy jest także stosunkowo tani. Każdy taki model chciałby mieć. Inna sprawa, że aby go mieć trzeba być osobą bardzo bogatą.
Mylisz się kolego. Chociaż lubię markę i mam ich zegarki to tej sztuki nie kupię choćby kosztowała o połowę mniej. Po prostu nie podoba mi się. Mam Monaco oraz Aquaracer i myślę o Monza. IMHO wcale nie jest zaletą, że marka TG staje się bardziej dochodowa dla właściciela i tańsza dla kupującego. Dla mnie to w żadnym wypadku nie jest zaletą.
Każdy ma prawo do własnej opinii. Ktoś może myśleć w swój sposób ktoś inny zupełnie inaczej. Ja nikogo do niczego nie przekonuje. Daleko mi do wielkiego mówcy. Podoba mi się ten model i już. Być może kiedyś będę jego posiadaczem.
Muszę się pochwalić ale sam napisałem coś takiego co nazywa się: ,,Moja manufaktura”. Opisałem tam jak stworzyć nową markę polską. Która będzie się zajmować produkcją zegarków. Chciałbym kiedyś stworzyć swą własną manufakturę. Która by była chlubą całej Polski. I miała by cechy czegoś nowego na rynku zegarków. Co by odróżniało ją od innych manufaktur tego segmentu.
Każdy ma swoje zdanie. I jego się trzyma. Szanuje poglądy innych ludzi. Choć tak do końca nie są moimi. Widzę, że ma pan wielką wiedzę na tematy zegarków oraz manufaktur. Doceniam to i pozytywnie to odbieram.