„Hands-On” IWC Spitfire – SIHH 2019 [zdjęcia live, dostępność, cena]
Niekwestionowaną gwiazdą tegorocznego zestawienia nowości manufaktury z Schaffhausen była odświeżona kolekcja zegarków zadedykowanych legendzie brytyjskiej awiacji. Nowe „Spitfajery” łączy ze sobą kilka wspólnych cech, m.in. brąz.
To był dobry SIHH dla IWC i kolejny więcej niż udany projekt pawilonu ustawionego wewnątrz genewskiego Palexpo. Zaaranżowano go na lotniskowy hangar (z przymrużeniem oka – w centralnej części ustawiony był bar) z dominującym i witającym gości modelem – skala 1:1 – legendarnego myśliwca Spitfire. Jego chromowany, wypolerowany kadłub robił klimat, w który wpasowała się płynnie cała prezentacja IWC. Kolekcja 2019 skupia się rzecz jasna wokół zegarków „Pilot’s”, czyli tych luźno dedykowanych lotnikom i lotnictwu. IWC ma w tej kategorii zapisany spory kawałek historii i bazując na nim tworzy współczesne interpretacje zegarków, które kiedyś rzeczywiście nosili wojskowi piloci podczas misji wojennych.
Nietrudno sobie wyobrazić, że dzisiaj żaden pilot nie założy na rękę zegarka, by ten służył mu jako rzeczywiste narzędzie – ale pilot biurkowy (czyli z grubsza każdy z nas) zrobi to pewnie z przyjemnością. W nowej kolekcji Spitfire wybierać można spośród w sumie 5 modeli, na każdy nadgarstek i pod każde upodobania.
Wszystkie nowe Spitfire’y zaprojektowano w tym samych duchu zegarków lotniczych by IWC. Proste, dobrze zwymiarowane (czytaj nie przesadnie duże), technicznie wykończone koperty zestawiono z równie prostymi, typowo „pilotowymi” tarczami. Kiedyś miały one być maksymalnie czytelne – tak, by pilot nawet w ekstremalnych warunkach był w stanie zidentyfikować aktualny czas. Dzisiaj są po prostu bardzo estetyczne, poukładane… no i (prawie) zawsze w ciemnym, zazwyczaj czarnym kolorze. 4 z 5 modeli oferowane będą w brązie, opcjonalnie wymienialnym na stal dla tych, którzy niekoniecznie lubią ten intensywnie zmieniający się z czasem i otoczeniem metal.
Najniżej w lotniczej hierarchii Spitfire’ów stoi model Automatic – zegarek bazujący na kultowym IWC Mark XI z drugiej połowy lat 40. ubiegłego wieku. Oryginalne Marki to dzisiaj kolekcjonerskie rarytasy, ale ich design pozostał praktycznie niezmienionym kanonem, wykorzystywanym skutecznie przez lata. To prostota w najlepszym możliwym wydaniu.
Koperta Spitfire Automatic ma raptem 39 mm średnicy i 10,6 mm grubości – pozornie mało, ale na nadgarstku wszelkie obawy ulatują. Proporcje koperty, zamkniętej w niej tarczy i całej reszty detali razem tworzą idealnie zbalansowany zegarek na co dzień. W wersji z brązu zamknięty pod szafirowym szkłem cyferblat jest zielony, a w stali tradycyjnie czarny. W obu na godz.3 wypada kwadratowe okienko datownika – bardzo funkcjonalny dodatek do prostej, ograniczonej do minimum funkcjonalności.
Automatic w nazwie modelu to automatyczny kaliber 32110, zamknięty pod pełnym, grawerowanym deklem. Werk jest manufakturowy (produkcja IWC), z 72h rezerwą chodu, 4Hz balansu i obsługą z koronki. I na zewnątrz i środku Spitfire Automatic to prostota, wyceniona przez IWC na odpowiednio 4 840 EUR (~20 840 PLN) lub 5 450 EUR (~23 470 PLN). W zestawie wygodny pasek – parciany albo z cielęcej skóry.
Równie prosty, choć doposażony w moją ulubioną komplikację stopera jest Pilot’s Watch Chronograph Spitfire. Zegarek ma tylko nieznacznie większą od Automatica kopertę – 41 mm średnicy i 15,3 mm grubości. Tak jak poprzednio, i tu brąz zestawiono z zielonym, a stal z czarnym cyferblatem. Nie zabrakło też datownika, tutaj w formie podwójnego okienka, z dniem tygodnia oraz aktualną datą.
Chronograph napędzany jest kalibrem 69380, determinującym układ cyferblatu: 12,6,9. Na kolejnych tarczkach, ozdobionych szlifem ślimakowym, ulokowano wskazanie 30-minutowe stopera, małą sekundę oraz licznik 12-godzinny. Ceny to 6 290 EUR (~27 000 PLN) i 6 900 EUR (~29 700 PLN).
Inna komplikacja dodana do Automatica tworzy model Pilot’s Watch UTC Spitfire Edition „MJ271”. Zegarek urósł do 41 mm (opcja tylko w brązie), a na jego zielonym cyferblacie pojawiło się dodatkowe, łukowate okienko. Można z niego odczytać czas drugiej strefy, wyznaczany w systemie UTC – Universal Time Coordinated.
Wskazanie obsługuje się wygodnie, koronką, dzięki zamkniętemu w kopercie kalibrowi 82710. „MJ271” w nazwie to wojenny sygnał wywoławczy Spitfire’ów, i tyle właśnie egzemplarzy zegarka powstanie. Jeden za 9 900 EUR (~42 640 PLN).
Gdyby jednak jedna strefa czasowa była dla Was niewystarczająca, IWC zaproponowało również model wskazujący czas we wszystkich strefach, jednocześnie. Pilot’s Watch Timezoner Spitfire Edition „The Longest Flight” ma nie tylko przydługą nazwę ale i całkiem spory zestaw funkcji. Tytułowy „Timezoner” to znana już z pokazanego w 2016 roku modelu komplikacja rozwiązana przez obrotowy bezel i sprzęgniętą z nim wskazówkę godzinową. Obracanie bezela i ustawienie go na odpowiednie miasto (reprezentujące pożądaną strefę czasową) owocuje ustawieniem odpowiedniego czasu na tarczy.
W 46 mm, stalowej (tylko) kopercie Timezonera zamknięto automatyczny kaliber 82760 z datą i dodatkowym wskazaniem 24-godzinnym. Zegarków będzie 250, każdy za 13 800 EUR (~59 430 PLN). Dwa egzemplarze towarzyszyć będą pilotom misji „The Longest Flight” – próbie oblecenia naszego globu samolotem Spitfire. Sponsorem przedsięwzięcia jest oczywiście IWC.
Klejnotem w koronie kolekcji Spitfire a.d.2019 – przynajmniej pod względem skomplikowania – jest model z wiecznym kalendarzem. Odkładając na bok funkcjonalność, przyznać muszę, że w masywnej kopercie z brązu (46,2 x 15,3 mm) Perpetual rozłożony na oliwkowozielonym cyferblacie wygląda nadspodziewanie dobrze i na miejscu. Wskazań na tarczy jest wiele – kalendarz pokazuje fazy Księżyca, datę, miesiąc, dzień tygodnia oraz aktualny rok. Do tego dochodzi wskaźnik 7-dniowej rezerwy chodu oraz mała sekunda. Dużo tego, a jednak jest czytelnie i schludnie zarazem.
Największy z nowych Spitfire’ów opakowany jest w brąz i jako jedyny w serii ma przeszklony dekiel. Widać za nim pracę kalibru 52615. Zielonych perpetuali powstanie 250, a za jeden trzeba zapłacić 30 900 EUR (~133 000 PLN).
Nowa, odnowiona czy jak wolicie odświeżona linia Spitfire to summa summarum bardzo udana seria zegarków na każdą rękę i każdy budżet. Osadzona mocno w klimatach zegarków „Pilot’s” zadowolić powinna nawet niekoniecznie militarne gusta. Szczególnie Automatic i Chronograph, moi dwaj faworyci, świetnie łączą w sobie komfort i użytkowość zegarka codziennego z klimatem vintage i wspomnianą już inspiracją historycznym Markiem. Prosty pilot na nadgarstku zawsze się obroni, a taki w brązie dodatkowo będzie nosił na sobie unikatowe ślady, dodające tylko charakteru.