Grönefeld – Made In Netherlands
W kolejnym artykule przybliżającym zegarmistrzostwo w jego międzynarodowym wymiarze skierowaliśmy się ku pomarańczowej Holandii i pochodzącym z niej braciom Grönefeld.
W ubiegłym tygodniu zainicjowaliśmy serię tekstów, w których chcemy pokazać Wam, że mechaniczne zegarki to niekoniecznie li tylko Szwajcaria, Niemcy i Japonia. Na pierwszy ogień poszła austriacka manufaktura Habring², teraz powędrowaliśmy nieco na północ, do holenderskiego Oldenzaal. To tu swoje mechaniczne czasomierze tworzą dwaj bracia – Tim i Bart Grönefeldowie.
Historia rodzinnych, jubilersko-zegarmistrzowskich tradycji rodziny Grönefeld sięga roku 1912 i osoby Johana Grönefelda, który w położonym we wschodniej Holandii (region Twente – przy granicy z Niemcami) mieście Oldenzaal zainicjował początek zegarmistrzowskich tradycji rodu. W jego ślady poszedł najpierw syn, a następnie, dokładnie w roku 1998, jego dwaj wnukowie – Tim i Bart, obecnie właściciele, a tak naprawdę twórcy marki sygnowanej własnym, rodowym nazwiskiem.
Bracia Grönefeld przeszli dość podobną drogę zdobywania umiejętności niezbędnych do bycia niezależnym. Obaj studiowali najpierw w rodzinnym Oldenzaal, a następnie w słynnej, szwajcarskiej szkole WOSTEP w Neuchatel (tej samej, którą ukończyło wielu współczesnych wybitnych zegarmistrzów, m.in. Peter Speake-Marin). Gros swego doświadczenia bracia zdobyli za biurkami atelier Audemars Piguet Renaud et Papi, specjalizując się w najbardziej wyrafinowanych zegarkowych komplikacjach, na czele z tourbillonem i repetycją minutową. Okrzepli w swoim fachu, Tim i Bart powrócili do rodzinnego miasta, w roku 1998 otwierając „Quality Watch Service Netherlands” – nomen omen dokładnie w tym samym, małym budynku, gdzie przeszło 8 dekad wcześniej pracował ich dziadek. Tu też powstała koncepcja własnej marki. Prace nad pierwszym modelem, sygnowanym logo Gronefeld rozpoczęły się na dobre w roku 2004. Ponieważ jak wiemy, stworzenie własnego czasomierza na wysokim poziomie jest zadaniem iście tytanicznym (a robienie tego poza Szwajcarią jeszcze ten stopień trudności potęguje), nie może dziwić fakt, że pierwszy taki zegarek pochłonął pełne 4 lata wytężonej pracy. Model GTM-06 zadebiutował w roku 2008.
GTM-06 tourbillon minute repeter
Jak możecie już wywnioskować z nazwy owego premierowego zegarka Grönefeld, firma podjęła dość pokaźnych rozmiarów ryzyko, debiutując czasomierzem z poziomu Wielkich Komplikacji. Bart i Tim postawili jednak na to, czym zajmowali się przez większość lat pracy – tourbillon i repetycję minutową. Obie te komplikacje zawarto w ręcznie nakręcanym kalibrze G-01 z 48-godzinną rezerwą chodu i łącznie 385 ręcznie dopieszczonymi komponentami. Jego bazą jest werk dostarczony przez inną niezależną manufakturę – Christophe Claret. Sam tourbillon to tradycyjna, 60-sekundowa wersja z pełnym mostkiem, 2.5 Hercowym balansem i polerowaną klatką o wadze 0.42g. Repetycja z kolei wykorzystuje tzw. gong katedralny i tradycyjny zestaw dwóch młotków wybijających na życzenie (tzn. po aktywacji przesuwką z boku koperty) aktualny czas.
Ekskluzywny mechanizm zamknięto w ekskluzywnych i mocno limitowanych kopertach z różowego złota lub platyny. By zapewnić możliwie doskonałe warunki dla akustycznej komplikacji repetiera, oryginalnie zaprojektowana koperta ma pokaźne 44mm średnicy (15mm wysokości i WR na poziomie 20m) ze specjalnie drążonymi uszami, poprawiającymi parametry dźwiękowe całości.
Transparentna tarcza to ring minutowy z czarnego onyksu, dwie osobliwe w formie wskazówki i widoczna klatka tourbillonu oraz młotki repetycji. Od frontu i dekla oczywiście szafirowe szkła. Obie wersje powstaną w ilości 10 egzemplarzy każda. Cena – bagatela €255.000 Euro (~1.070.000 PLN) za wersję w złocie, i 20.000 Euro więcej za platynę.
One Hertz
Po mocno skomplikowanym GTM-06, bracia Grönefeld przygotowali drugi własny model – i choć poziom jego komplikacji został wyraźnie obniżony, i tak One Hertz jest czasomierzem wyjątkowym. Reklamuje go wszystko mówiące hasło: „Pierwszy na świecie zegarek z niezależną, skacząca sekundą”.
Komplikacja ta, znana pod francuską nazwą „secondes morte” albo angielską „dead-beat second”, to nic innego jak sekundnik zegarka, który zamiast poruszać się (umownie) płynnym ruchem, wykonuje precyzyjne, sekundowe skoki, podobnie jak w mechanizmie kwarcowym. O ile jednak zwyczajowo powiązana jest ona z wychwytem stałej siły „Constant Force” (IWC Schaffhausen) albo systemem Remontoir d’Egalite (F.P.Journe), w rozwiązaniu Grönefelda skaczący sekundnik jest mechanizmem zupełnie niezależnym, dodatkowo z własnym źródłem zasilania.
Wskazanie czasu zegarka (godziny i minuty) oraz sekundnik mają więc dwie niezależne od siebie przekładnie, które, wedle słów samych zegarmistrzów, zapewniają maksymalną precyzję i stabilność układu, a dwa wspomniane bębny sprężyny gwarantują czasomierzowi stały przypływ energii przez pełne 72h. Wszystko to zamknięte w manualnie nakręcanym, w pełni in-house’owym kalibrze G-02 z bardzo ciekawą i oryginalną architekturą stalowych mostków z polerowanym krawędziami i chropowatą powierzchnią. I niech nie zmyli was nazwa modelu – One Hertz. Zegarek bynajmniej nie jest taktowany z taką częstotliwością – balans ma 21.600 A/h czyli całe 3Hz.
Patrząc od strony cyferblatu, to właśnie opisana skacząca sekunda gra kluczową rolę kompozycji – jej duża tarcza zajęła pozycję na wysokości godz.7. Wskazanie godzin i minut to mała tarcza na godz.2. Pozostałe funkcje czasomierza to rezerwa chodu i jeszcze jedna, mechaniczna komplikacja – selektor funkcji. W dużym uproszczeniu (bez zagłębiania się w jego konstrukcję) to wciskana niczym przycisk koronka, która pozwala na wybranie jednej z dwóch możliwych funkcji: nakręcania (W) lub ustawiania czasu (S).
Od momentu swojej premiery kilka lat temu One Hertz doczekał się kilku różnych wariantów, zawsze w limitowanych seriach i rozmiarze 43×12.5mm. Pierwsze modele przypisano do kolekcji Classic – miały one stalową, tytanową, złotą lub platynową kopertę połączoną z brązowym, szarym, srebrnym lub niebieskim cyferblatem.
Po nich przyszła seria Contemporary w usportowionych wersjach z tytanową kopertą i kolorowymi akcentami tarczy w modelach Fire i Ice.
Ostatnia (do tej pory) wersja One Hertz to dwa szkieletowane, industrialnie stylizowane modele Techniek i Techniek Nocturne. Ten drugi ma czarną jak noc kopertę z tytanu powleczonego DLC.
Najtańszy model One Hertz to koszt €44.500 Euro (~186.000 PLN).
Grönefeld – filozofia
A na koniec, tak Tim i Bart Grönefeldowie mówią o koncepcji swojej niezależnej, małej manufaktury: „Naszą misją jest konstruowanie ekskluzywnych zegarków mechanicznych, które należeć będą do najlepszych i najbardziej skomplikowanych na świecie. Jesteśmy dwoma braćmi z jedną wizją: pomysłowością i kunsztem zegarmistrzowskim. Hołdujemy najbardziej tradycyjnemu fachowi i rzemiosłu. Nasze zegarki charakteryzują widoczne komplikacje, high-endowe, perfekcyjne wykonanie i wykończenie plus współczesny design, wyrażający funkcje. Staramy się poszukiwać technicznych rozwiązań, które nie były stosowane do tej pory. Naszym poświęceniem dążymy do perfekcji.”