Felieton Kochasz ekologię? Sprawdźmy więc, jak rozpoznać naprawdę „zielony” zegarek
Owszem, negatywny wpływ branży zegarmistrzowskiej na środowisko naturalne (jeśli zestawić to np. z motoryzacją, produkcją ubrań lub żywności) jest znikomy. Jednak i do tego świata wkroczyła wielka transformacja ekologiczna. Czy jest naprawdę potrzebna? A może to jedynie greenwashing?
Po „zielony marketing” sięgają praktycznie wszyscy, począwszy od koncernów motoryzacyjnych, poprzez firmy modowe i kosmetyczne, a skończywszy na producentach zegarków. Nic w tym dziwnego, przecież świadomość ekologiczna konsumentów rośnie w naprawdę szybkim tempie, a pojęcia takie jak środowiskowa odpowiedzialność biznesu odmienia się dziś przez wszystkie przypadki. Jakieś konkretne przykłady? Służę uprzejmie.
Co jakiś czas docierają do mnie informacje, że kolejny producent zegarków postanowił zmodyfikować technologie produkcyjne, aby – wzorem marek takich jak np. IWC Schaffhausen, Rolex bądź też Chopard – ograniczyć w sposób radykalny emisję dwutlenku węgla i obniżyć konsumpcję prądu, oczywiście czerpanego wyłącznie z odnawialnych źródeł energii.
Z tego, co mi wiadomo, coraz chętniej sięga się również po materiały pochodzące z odzysku. W opcji minimum może chodzić tutaj o wykorzystywanie starych sieci rybackich do tworzenia tarcz (Oris) bądź też pasków (Breitling), choć są i firmy, które z recyklowanych materiałów potrafią skonstruować, uwaga, aż 98,6 proc. zegarka (Panerai).
Do owego świata dotarła również filozofia „zero waste”, reprezentowana przez nowoczesne technologie (np. w przypadku TAG Heuera mowa o druku 3D). Pozwalają one zmniejszyć zarówno ilość surowców niezbędnych do wykonania zegarka, jak i odpadów poprodukcyjnych.
Metale i kamienie szlachetne? Te nie mogą już pochodzić ze źródeł przypadkowych – powinny być pozyskiwane w odpowiedni sposób. Aby uniknąć zarzutów dotyczących gołosłowności, producenci zdobywają rozmaite poświadczenia, dzięki którym zyskujesz pewność, że złoty zegarek, który właśnie nabywasz, powstał w sposób etyczny, zrównoważony i transparentny. Słowem: jak najmniej szkodliwy zarówno dla Matki Ziemi, jak i ludzi. Najbardziej prestiżowy tego rodzaju dokument w branży jubilerskiej? To certyfikat RCJ (Responsible Jewellery Council), którym mogą pochwalić się m.in. Swatch Group, Cartier czy też A. Lange & Söhne.
Są wreszcie i one, czyli zakrojone na szeroką skalę (i nierzadko trwające wiele lat) inicjatywy, w ramach których firmy zegarkowe wspierają – marketingowo i finansowo – rozmaite przedsięwzięcia ekologiczne, zazwyczaj dotyczące ochrony mórz i oceanów.
Zapewne słyszałeś o nich przy okazji premier limitowanych serii zegarków, będących efektami działań marek takich jak Blancpain (Ocean Commitment Circle), Omega (GoodPlanet Foundation), Certina (Sea Turtle Conservancy) bądź też Carl F. Bucherer (Manta Trust).
Eko hit czy kit?
Być może zetknąłeś się z komentarzami dotyczącymi tego, że wszystkie opisane powyżej działania branży zegarkowej nie mają większego sensu. No bo przecież „w porównaniu z gigantami rynkowymi branża zegarkowa jest tak mała i nieistotna, że proekologiczne zmiany w jej obrębie niczego na naszej planecie nie zmienią”. No bo „zegarek nie pozostawia przecież dużego śladu węglowego, a więc nie ma co przesadzać”. No bo „to jedynie wyrachowane działania, wynikające z chłodnych kalkulacji, że na ekologii można zrobić sobie świetny PR„. No bo…
Tego rodzaju „bo” można wyliczać godzinami, jednak – i to niezależnie od faktu, że w podobnych argumentach jest sporo racji – nie zgadzam się z żadnym z nich. Tak, ekologia jest dla przedsiębiorstw bardzo opłacalna i to pod wieloma względami. Przecież rosnące ceny energii elektrycznej sprawiają, że sięganie po OZE (własne instalacje fotowoltaiczne, turbiny wiatrowe) staje się coraz lepszą metodą na obniżanie kosztów działalności.
Przecież wykorzystywanie materiałów z recyklingu oraz zmniejszanie strat produkcyjnych to świetne remedia na szalejące ceny surowców i na problemy, z którymi borykają się łańcuchy dostaw. Wspieranie przez branżę niezależnych kopalni złota (nierzadko przecież działających w krajach rozwijających się i szczególnie odczuwających skutki zmian klimatycznych)? To działanie nie tylko etyczne, lecz również coś, co pozwala zapewniać sobie bezpieczeństwo biznesowe.
Jeżeli dołożyć do tego korzyści wizerunkowe, okaże się, że ekologia jest dla producentów zegarków nie tylko istną żyłą złota (sic!). Może być wręcz jednym z głównych sposobów przetrwania na współczesnym rynku, na którym coraz większa ilość konsumentów zwraca uwagę nie tylko na sam produkt, lecz i na sposób, w jaki został wykonany.
Jednak niezależnie od wszystkiego powinniśmy naprawdę głośno przyklaskiwać „zielonemu” zaangażowaniu branży zegarkowej. Oczywiście, w skali globalnej jej działania nie są najistotniejsze (porównując to np. z transportem, rolnictwem bądź też przemysłem ciężkim), jednak stają się elementem układanki, w której liczą się wszystkie, nawet te mniejsze, elementy.
Dodajmy do tego walory edukacyjne, promowanie działań istotnych dla środowiska naturalnego, a także realne (czytaj: finansowe) wspieranie inicjatyw pozwalających ratować faunę i florę. Powiesz: no ale przecież wszystko to jedynie działania na pokaz, chodzi wyłącznie o reklamę. Odpowiem: świetnie, jeżeli część budżetu promocyjnego danej marki zostaje spożytkowana w taki właśnie sposób; gdy pieniądze trafiają do organizacji ratującej planetę, zamiast na konto jednej z gwiazd sportu lub ekranu.
Czy z tego miejsca uprawiam radykalną agitację ekologiczną? Czy próbuję wmawiać czytelnikom tego portalu, że powinni kupować wyłącznie zegarki wykonane z recyklowanych materiałów tudzież śmieci oceanicznych, a do tego takie, z których zyski przeznaczane są ochronę ryb, żółwi bądź też raf koralowych? Dwa razy nie.
Namawiam natomiast gorąco, abyśmy pamiętali, że tym, co zabija naszą planetę w zdecydowanie największym stopniu, jest niepohamowany konsumpcjonizm. Coraz szybciej nudzimy się dobrami doczesnymi, które chcemy kupować często i niedrogo, po chwili wyrzucając je i sięgając po kolejne.
Idąc owym tropem, dotarliśmy do wniosku następującego: osobą świadomą ekologicznie stajesz się w momencie, w którym wybierasz JAKIKOLWIEK dobry – czyli trwały i serwisowalny – zegarek mechaniczny. Bo to właśnie on, służąc przez długie lata bądź wręcz dekady, jest naprawdę „zielonym” wyborem.