Basel 2012: Zenith Montre d’Aeronef Type 20
Marcowe targi w Bazylei przyniosły w tym roku kilka „perełek”. Za jedną z nich można z pewnością uznać stworzonego w warsztatach Zenitha pilota – Montre d’Aeronef Type 20.
Limitowany do 250 lub 75szt. zegarek – z racji potężnej średnicy koperty, która wynosi 57.5mm – przeznaczony jest raczej dla kolekcjonerów. Jako budulec „obudowy” wykorzystano tytan lub złoto. W tym drugim przypadku waga sprawia, że koperta może posłużyć za element wyposażenia domowej siłowni. Numer egzemplarza zostanie wygrawerowany na płytce przymocowanej do bocznej strony koperty.
Powtarzałem to wiele razy – powtórzę raz jeszcze. Tegoroczna kolekcja Zenitha jest świetna! To samo mogę śmiało powiedzieć o modelu Montre d’Aeronef Type 20. Gdyby nie rozmiar, który klasyfikuje go bardziej w kategorii przyłóżkowych budzików niż naręcznych czasomierzy – byłby ciekawą alternatywą dla oklepanych „pilotów”.
W opisywanym zegarku wszystko jest wielkie: cyfry 1 – 12, wskazówki (godzinowa i minutowa) czy nawet koronka! Na czarnej tarczy znajdziemy jeszcze tarczkę małej sekundy (w moim odczuciu psuje kompozycję) oraz wskaźnik rezerwy chodu z czerwoną wskazówką zakończoną grotem. Nie dysponuję zdjęciem zegarka w nocy, ale patrząc na ilość zastosowanej luminowy można się spodziewać, że Montre d’Aeronef Type 20 oświetli niejedną ciemną drogę niczym gwiazda (która notabene stanowi logotyp marki).
Mechanicznym sercem Montre d’Aeronef Type 20 jest nakręcany ręcznie kaliber 5011K z certyfikatem COSC, który zapewnia do 48 godzin rezerwy chodu i pracuje z częstotliwością 18.000 wahnięć/h. To właśnie werk – zaprojektowany dla zegarków kieszonkowych – wymusił taki, a nie inny rozmiar całości. Kaliber w pełnej krasie doskonale prezentuje się za wielkim, szafirowym szkiełkiem. Nowy Pilot Zenitha dostarczany będzie na cielęcym pasku z ręcznym przeszyciem w ekskluzywnym, drewnianym pudle, które gabarytami koresponduje z czasomierzem. Choć propozycja Zenitha to – jak wspomniałem – ukłon raczej w kierunku kolekcjonerów (zegarki trafią najprawdopodobniej do gablot), nabycie choćby jednego z limitowanych egzemplarzy może okazać się już niemożliwe. A to dlatego, że zainteresowanie monumentalnym Pilotem przeszło najśmielsze oczekiwania nawet samej marki. Moda na historyczne reedycje jak widać nie mija. Wręcz przeciwnie – ma się coraz lepiej.
opracowanie: Tomasz Kiełtyka