
Andersen Geneve Worldtimer „Warszawa” – unikatowy zegarek z warszawską syrenką
Polskie akcenty w zegarkach Swiss Made to prawdziwa rzadkość, ale kiedy są tak wyjątkowej urody, jak w unikatowym egzemplarzu Andersen Geneve przygotowanym dla warszawskiego kolekcjonera, ciężko przejść obok obojętnie.
Zegarkowy bespoke ciągle jeszcze jest rynkową niszą, a powodów tego stanu rzeczy jest wiele. De facto niewiele marek oferuje system personalizacji swoich produktów, a te, które to robią, to zazwyczaj topowa półka. Topowa, więc droga i dostępna dla wybranych. Często też – choć to można zrzucić na karb indywidualnego gustu – personalizacje wychodzą… powiedzmy to, kontrowersyjnie. O gustach jednakowoż się nie dyskutuje – no chyba, że dają rezultat tak znakomity, jak bohater tego tekstu.

Obok wyjątkowego egzemplarza Andersen Geneve Worldtime nie mogliśmy przejść obojętnie nie tylko dlatego, że to po prostu piękny, bogaty w detale, świetne wykonany zegarek. Pochodzi z małej manufaktury w Genewie, za którą stoi jeden z bardziej cenionych, niezależnych zegarmistrzów – Svend Andersen. Duńczyk z urodzenia, dziś 82-letni, swoją bogatą karierę związał ze Szwajcarią, pracując przez niemal dekadę dla Patek Philippe. Własne atelier otworzył jeszcze w latach 70. zeszłego stulecia, by w roku 1985 współtworzyć AHCI – Académie Horlogère des Créateurs Indépendants. Pod własną marką Andersen skupia się na klasycznych czasomierzach z komplikacjami, w tym emblematyczną – Worldtime. Licząc od lat 80., w manufakturze powstało mniej niż 1 300 czasomierzy sygnowanych logo firmy – w tym ten jeden, o którym poczytacie za chwile.
„Warszawa” – bo tak roboczo postanowiliśmy ochrzcić zegarek na potrzeby tego tekstu – to projekt wyjątkowy w wielu wymiarach. Nawet gdyby nie powstał na naszym, ciągle zegarkowo rozwijającym się rynku, zasługiwałby na uwagę. Kiedy pierwszy raz rozmawiałem o nim ze szczęśliwym właścicielem – Michałem Duninem – bezbłędnie dało się wyczuć pasję, jaką włożył w ten wyjątkowy zegarek. Stworzony bezpośrednio z manufakturą i samym zegarmistrzem, którego imię i nazwisko dumne nosi. A jeśli wierzycie (tak jak ja) w to, że nasza pasja polega właśnie na spełnianiu marzeń, przeczytajcie jak powstawał ten absolutnie unikatowy czasomierz. Zamiast pisać o nim własnymi słowami, postanowiłem głos w całości oddać Michałowi.
1. Pasja do marki Andersen Geneva.
CH24: Skąd to się wzięło? Czemu Andersen? Początki, status kolekcji. Relacja osobista z marką.
Twórcy niezależnego zegarmistrzostwa – tzw. “independents” – to czasami (ale i coraz częściej) jeden z kolejnych etapów kolekcjonowania zegarków. Wraz z rozwojem zainteresowania, zrozumienia wartości pomysłu, jakości wykonania, autorskich komplikacji czy też chęcią wyróżnienia się – i jednocześnie nurkowaniem w internetowe fora, historyczne publikacje i aukcje, natykamy się na różne nazwiska i marki wcześniej nam nieznane. Zacząłem interesować się zegarkami na studiach, a kolekcjonować od około 2012 roku.
Początkowo najbardziej interesowały mnie marki znane, zwłaszcza Breguet, Jaeger-LeCoultre czy Vacheron Constantin. Około 2020 roku, czytając o którymś (już nie pamiętam, którym) twórcy zegarków natknąłem się na skrót AHCI, czyli The Académie Horlogère des Créateurs Indépendants – co doprowadziło mnie do zapoznania się z historią tej organizacji i jej dwóch założycieli; Vincenta Calabrese i Svenda Andersena. Tego pierwszego już kojarzyłem za sprawą jego znanej komplikacji “Golden Bridge” dla marki Corum. Zacząłem szukać informacji o Svendzie. Internet pełen był ciekawych zegarków wykonanych przez tego zegarmistrza – ale nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zwłaszcza jego automatony budziły u mnie pewną rezerwę. Ale czytając więcej o wdrażanych przez niego rozwiązaniach czy też o fakcie, że wyszkolił w swoim atelier wielu znanych zegarmistrzów zacząłem aktywnie przyglądać się rynkowi wtórnemu zegarków Andersen Geneve. Zawsze było ich niewiele, a gdy się pojawiały to pozostawały ponad moimi ówczesnymi możliwościami.
Pod koniec 2020 roku, szukając zegarków Andersena popełniłem literówkę – wpisałem Svend Anderson – i w 1 wyniku Google wyskoczyła mi strona niemieckiego dealera zegarków, który z właśnie taką literówką umieścił na sprzedaż zegarek Andersena z edycji Columbus w idealnym stanie i tzw. „full set”, nawet z faxem stanowiącym oryginalne zamówienie. Co nie dziwne, ze względu na literówkę nie mógł go sprzedać – dobiliśmy targu. Za pierwszego Andersena zapłaciłem 4 500 EUR.

To był punkt przełomowy, do dzisiaj jest to jeden z moich ulubionych zegarków. Jakość wykonania, ergonomia, proporcje, najlepsze materiały – tego dopiero doświadczyłem wraz z dostawą tego pierwszego zegarka. Od tego momentu zacząłem aktywnie szukać innych modeli Andersena. Miałem już w kolekcji kilka topowych marek; Patki, VC, JLC, Rolexy. Wiele z nich zacząłem wyprzedawać aby móc skupić się na zakupie zegarków Svenda. Niestety nie tylko ja w tym czasie zacząłem się nimi interesować – 4 lata później za wspomnianego wcześniej Columbusa trzeba zapłacić ok. 6 razy więcej niż ja zapłaciłem. Nie mniej aktywnie szukając przez fora i przez kolegów udawało mi się kupować zegarki często zanim trafiały na aukcje – kupowałem egzemplarze i z Tajwanu i z Nowego Jorku. Na dzień dzisiejszy mam 16 zegarków Andersena, z czego 1 prototyp o numerze 00 i nigdy więcej nie wyprodukowany w tej wersji, jeden “01” – Nuit et Jour, Secular Caldendar, czyli najbardziej skomplikowany zegarek Andersena, 2 piece unique oraz 2 wykonane we współpracy z Linde Werdelin, a jeden na zlecenie nieistniejącej już marki Goldpfeil. Jest to największa i najbardziej kompleksowa kolekcja Andersen Geneve na świecie.
Samego Svenda miałem okazję poznać po raz pierwszy po tym, jak dodałem zdjęcie Nuit et Jour 01 na Instagramie i otagowałem markę. Napisał do mnie Alex, CEO marki, że bardzo chciałby zrobić zdjęcie zegarkowi w ich Atelier, bo ma niepowtarzalny guilloche tarczy – i chciałby go obejrzeć z bliska. Odpisałem, że jeżeli będzie Svend, to z chęcią osobiście przyjadę – miesiąc później polecieliśmy z moją żoną do Genewy poznać Svenda, Alexa i ekipę pracująca w Atelier. Svend niesamowicie ciepło nas przyjął, spędziliśmy wiele godzin przeglądając katalogi zdjęć wykonanych przez niego zegarków unikatowych – wiele z nich nigdy nie opublikowanych na życzenie klientów. Kolejny raz przyjechałem aby mógł osobiście serwisować 1/1 perpetual calendar stworzony dla jubilera Luigi Verga z Mediolanu, który udało mi się kupić przez A Collected Man w Londynie a który osobiście serwisował dla mnie Svend. Od tego czasu byłem w Atelier kilkukrotnie.


Svend jest osobą, która goni wyzwania – gdy zegarek jest gotowy lub wdroży jakąś komplikację to od razu myśli o kolejnym projekcie. Jest to niesamowite biorąc pod uwagę, że ma 82 lata. Stwierdziłem, że jeżeli mam zamówić bezpośrednio z atelier Andersen zegarek, to chcę by Svend miał okazję jeszcze przy nim popracować.

2. Pomysł na zegarek
CH24: Skąd pomysł? Czemu akurat taki a nie inny model?
Worldtimer to moja ulubiona komplikacja. Nie dość że użyteczna, to pozwala zaszaleć z tarczą. Moim pierwszy Andersenem był też Columbus, który jest Worldtimerem. W 2021 zadebiutował nowy Worldtimer Andersena, stworzony wspólnie z BCHH. Model od początku niesamowicie mi się podobał, ma idealne proporcje, genialną kopertę i wiele elementów spójnych z DNA Andersen Geneve. Przy pierwszej wizycie w Atelier oglądaliśmy wiele zegarków – i właśnie ten mi zapadł w pamięć.

Stwierdziłem, że będzie to idealna baza. Co do tematyki – jestem lokalnym patriotą, lubię Warszawę – tu się urodziłem, tu urodził się mój syn – chciałem mieć zegarek inspirowany właśnie tym miastem, w którym symboli akurat nie brakuje.


3. Proces projektowania i powstawania
CH24: Jak wyglądał sam etap projektowania, personalizacji i produkcji?
Gdy wybrałem model, zapytałem Alexa o możliwości. Odpowiedział: “To jest Andersen, możesz wymyślić do tylko chcesz”. Wcale nie ułatwiło to sprawy. Przeglądałem zdjecia Worldtimera BCHH, myślałem o tym, że może mapa Polski, może jakieś podróże. Finalnie usiadłem i zacząłem szkicować na jakiejś papierowej kopercie. Gdy pomyślałem o symbolach Warszawy, stwierdziłem, że musi być Syrenka i Wisła. Potem dodałem PKiN i kolumnę Zygmunta. Finalnie kolumnę usunęliśmy ze względu na rozmiar dysku emalii. I tak powstał pierwszy szkic. Później długo się wahałem pomiędzy różowym złotem a platyną – finalnie wybrałem złoto, gdyż chciałem by był to zegarek odświętny, na specjalne okazje. Zmieniłem perłowy dysk z miastami na wykonany z Aventurynu. Poprosiłem też by zamiast Geneve pod logiem znalazła się “Warszawa”.

Dograliśmy następnie wiele akcentów kolorystycznych czy związanych z wykończeniem. W kilku kwestiach poprosiłem o rekomendację osoby po stronie Atelier – tak aby ich eksperckie wyczucie sprawiło, że jest to zegarek współtworzony z nimi. W żadnym momencie nie miałem wrażenia, że chcą coś zrobić na skróty, wręcz przeciwnie wymyślali wykończenia np. miecza czy tarczy syrenki, które tylko komplikowały projekt.


Na koniec wybrałem miasta, które są dla mnie symboliczne; w których mieszkają moi przyjaciele, które łączę z jakimiś wydarzeniami z mojego życia. Dodałem, za sugestią Alexa, na GMT+8 miasto Denmark w Australii – jako hołd dla Andersena, który urodził się w Danii.
4. Radość i unikatowość
CH24: Wrażenia po otrzymaniu zegarka. Esencja kolekcjonowania.
Po zegarek pojechałem ze szwagrem i wspólnikiem. W międzyczasie zaraziłem ich pasją do Andersena i oni oboje również mieli zegarki do odebrania w Atelier. Alex w procesie tworzenia odmawiał wysyłania zdjęć, chciał aby zegarek był niespodzianką – i faktycznie był. Przez cały proces tworzenia nie widziałem ani jednego skończonego elementu.
Moją pierwszą reakcją był szok. Zegarek był piękny – ale nie miałem od razu poczucia, że jest mój, że ja go współtworzyłem. Potrzebowałem chwili aby się z nim zaznajomić, obejrzeć wszystkie detale, które powstały rękami mistrzów z Andersen Geneve. Przez cały dzień, aż do kolacji wspólnej ze Svendem i Alexem nie byłem pewien niektórych wyborów. Ale z każdą godziną podobał mi się coraz bardziej.

Jest takie pojęcie, często nadużywane w mediach społecznościowych, jak “grail watch” – zegarek ostateczny, taki który jest najbardziej pożądany przez kolekcjonera. Tym stał się dla mnie Andersen “Warszawa”, jest to zdecydowanie perła w koronie, ale też sprawił, że wszystkie inne oceniam z perspektywy posiadania tego zegarka. Ograniczyłem zakupy nowych modeli, gdyż posiadając ten, wiem, że prawie nic co mogę kupić mu nie dorówna. Ale co wspaniałe, sprawił też, że po raz pierwszy od kiedy zacząłem kolekcjonować, jestem naprawdę zadowolony ze swojej kolekcji. Cieszę się nią na co dzień – a nie wiecznie gonię kolejny zakup. Jest to faktycznie mój graal.




Andersen Geneve Worldtimer „Warszawa”
Producent | Andersen Geneve |
Nazwa modelu | Worldtimer „Warszawa” |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Andersen Geneve |
Koperta | różowe złoto |
Średnica (mm) | 37,8 |
Wysokość (mm) | 10,1 |
Limitacja | Unikat |