Wywiad Stephen Urquhart (CEO Omega)
Otwarcie pierwszego w Polsce butiku Omegi było okazją do rozmowy z prezydentem tej marki. Stephena Urquharta pytamy m.in. o krajowy rynek, antymagnetyczne mechanizmy, nowe materiały oraz ceny zegarków.
Stojący od wielu lat za sterami marki z Biel Stephen Urquhart wydawał mi się do tej pory wyjątkowo surową i zasadniczą osobą. Już krótka rozmowa wystarczyła, by obalić ten mit. Prezydent Omegi to człowiek bardzo rozmowny, sympatyczny i – co ważne – naprawdę „zakręcony” na punkcie zegarków. Pozytywnie odbieram fakt, że potrafił długo rozmawiać na temat detali konstrukcyjnych dotyczących mechanizmów, użytych materiałów oraz w efekcie końcowym – o zegarkach sygnowanych symbolem Ω.
Otwarcie butiku Omegi przy warszawskim Placu Trzech Krzyży – o którym pisaliśmy TUTAJ – było pretekstem do pierwszej w historii wizyty Urquharta w Polsce, a dla nas okazją do porozmawiania o zegarkach i jednej z najpopularniejszych marek w Polsce.
Tomasz Kiełtyka: Jesteśmy świadkami otwarcia pierwszego w Polsce monobrandowego butiku Omegi. Co wpłynęło na Waszą decyzję? Czy są to ceny, które chcecie mieć pod większą kontrolą, a zatem problem, z którym boryka się obecnie wiele marek, czy może Warszawa – stolica 40-milionowego kraju – jest dla Swatch Group dobrze rokującym i perspektywicznym miejscem?
Stephen Urquhart: Przede wszystkim wierzymy, że Polska ma wspaniały potencjał. Omega jest tu bardzo dobrze rozpoznawalną i ocenianą marką. Poza tym uważamy, że nasze zegarki muszą być prezentowane klientom w możliwie najlepszy sposób, a czujemy, że nie daliśmy ludziom w Polsce szansy zobaczenia naszych produktów w idealnym środowisku… Teraz znaleźliśmy najlepszą lokalizację w mieście i zdecydowaliśmy się otworzyć własny – jak go nazywamy – „dom” Omegi. Oczywiście na całym świecie, w centrach handlowych, gdzie panuje duży ruch, też można znaleźć dobrych partnerów. Ale od 14 lat staramy się koncentrować dystrybucję naszej marki w butikach poświęconych tylko jej oraz sklepach bardzo starannie dobranych partnerów. Nowy butik Omega w Warszawie to przejaw naszej strategii.
TK: A czym butik różni się od „zwykłego” punktu sprzedaży? Na jaką wartość dodaną może liczyć tu klient?
SU: Wiem, że klienci, którzy odwiedzą dedykowany butik naszej marki będą potrafili sami odpowiedzieć na to pytanie. Wizyta w butiku jest o wiele bardziej przekonująca niż cokolwiek, co powiem, szczególnie dla tych, którzy wiedzą coś o marce, albo chcą o niej porozmawiać lub się czegoś dowiedzieć. Wspomniałeś wcześniej o cenach, które obecnie stanowią wyzwanie dla całego przemysłu zegarkowego. Dzisiaj, bardzo niewiele marek decyduje się na oferowanie swoich produktów wewnątrz sklepu multibrandowego. Jednym z powodów takiego podejścia jest bardziej elastyczna polityka cenowa prowadzona przez takie punkty, która w efekcie obniża szacunek do produktu. Oczywiście my jesteśmy obecni w wielu takich punktach sprzedaży i pozostaniemy tam, gdzie to dla nas korzystne. To jednak coś zupełnie innego niż pozycja we własnym butiku. Jeśli klient będzie miał wybór, wybierze butik taki jak ten w Warszawie. Z naszymi klientami mamy tam bliski kontakt, a od czasu do czasu zorganizujemy specjalne wydarzenia tematyczne oraz prezentacje, które pomogą nam budować relacje pomiędzy naszą marką i potencjalnymi użytkownikami zegarków Omega.
TK: Wróćmy teraz do spraw nieco bardziej technicznych. W zeszłym roku zaprezentowaliście pierwszy mechanizm odporny na pola magnetyczne większe niż 15.000 Gaussów, a już w tym roku ten kaliber trafił do seryjnie produkowanych modeli. Jak udało Wam się to zrobić w tak krótkim czasie?
SU: Udało nam się ujarzmić technologię (śmiech). W tym roku wykorzystaliśmy wspomniany mechanizm tylko w kilku modelach dla mężczyzn i dla kobiet, ale w następnym dołączą do nich kolejne. Pracujemy nad chronografem, który zajmuje najwięcej czasu, bo mechanizm jest wyraźnie bardziej skomplikowany. W 2013 – podczas premiery kalibru Co-Axial 8508 – zapowiedziałem, że w ciągu pięciu lat wszystkie zegarki Omega Co-Axial będą „antymagnetyczne”. Zamierzamy trzymać się tego planu i liczę, że nam się uda. Jest nawet bardziej śmiały pomysł, ale szczegóły zdradzimy dopiero podczas targów Baselworld.
TK: Od kilku lat wdrażacie do swoich zegarków nowe technologie jak Liquidmetal, Ceragold, Co-Axial. Czy to Wasz pomysł na siebie tzn. łączenie nowoczesnych rozwiązań ze sprawdzonym, rozpoznawalnym, kultowym designem?
SU: Sprawy technologii to jedno. Na przykład, Co-Axial spisuje się znakomicie i był strzałem w dziesiątkę, a teraz antymagnetyczny Master Co-Axial będzie jego następcą. Nie chcemy jednak na nowo odkryć mechanicznego zegarka – to nie jest nasz cel. Możemy go jednak nieco ulepszyć, poprzez wprowadzenie do mechanizmu nowych technologii lub wykorzystanie nowych surowców. Uwaga należy się także stronie estetycznej zegarka. Tu wprowadziliśmy materiały takie jak Liquidmetal, Ceragold czy złoto Sedna. Każdy z nich ma istotny wpływ na wygląd zegarka. To stopy prezentujące się szczególnie atrakcyjnie w zestawieniu z ceramiką. Równie ważny pozostaje fakt, że są to materiały o wyjątkowej trwałości, co oznacza, że za dziesiątki lat czasomierz będzie wyglądał tak samo jak w momencie zakupu. Staramy się łączyć doświadczenia i wykorzystywać potencjał, jaki daje bycie częścią Swatch Group, której spółki są naszymi partnerami w zakresie rozwoju technologicznego i nowatorskich badań. Myślę, że to słuszna droga. Zwłaszcza patrząc na sukces modelu „Dark Side Of The Moon”, który z jednej strony jest spadkobiercą legendarnego modelu „Moonwatch”, a z drugiej korzysta z naszych wyjątkowych technologii ceramicznych, przez co można go nazwać chronografem dla nowych pokoleń.
TK: Kilka lat temu, w jednym z wywiadów wspomniał Pan, że klientami Omegi są w połowie kobiety i mężczyźni. Czy tak jest nadal?
SU: Patrząc na sprzedaż poszczególnych modeli i liczby – faktycznie podział jest mniej więcej równy, ale ponieważ sporo kobiet nosi męskie zegarki, ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Znam na przykład kobiety, które noszą model Speedmaster „Dark Side Of The Moon”! Cztery lata temu stworzyliśmy wspaniałą linię mechanicznych zegarków dla kobiet. Nazwaliśmy ją Ladymatic, odświeżając nazwę innej kolekcji automatycznych zegarków dla kobiet, która ukazała się na rynku w 1955 roku. I już są efekty – kobiety zaczynają dostrzegać, że aby posiadać dobry, mechaniczny zegarek nie muszą kupować tego przeznaczonego dla mężczyzn.
TK: W tym roku zaprezentowaliście również 3. generację zegarka X33. Czy to oznacza, że równolegle prowadzicie prace nad zegarkami kwarcowymi?
SU: Ten projekt był dla nas kolejnym wyzwaniem motywowanym przez długą współpracę z NASA. Wspólnie rozważaliśmy, jakie cechy powinien mieć zegarek na rękę uczestniczący w misji na Marsa. Ten model jest rezultatem naszych dyskusji.
TK: Jednym słowem – Omega chce zawładnąć całym wszechświatem (śmiech)
SU: Nie, nie. To nie należy do naszych planów. Aktualnie opracowujemy także zegarek dla pilotów projektu Solar Impulse. Współpracujemy przy tym z inspirującymi partnerami, aby dokładnie zdefiniować potrzeby takich niezwykle ambitnych projektów.
TK: Zejdźmy na ziemię i wróćmy do klasyki. W tym roku podczas targów Baselworld przedstawiliście model De Ville Trésor. I tu pytanie – czy będzie to model bazowy dla kolejnych, np. wyposażonych w komplikację wskazania fazy Księżyca, czy też raczej póki co nie ma planów na rozszerzenie linii?
SU: Na tę chwilę nie planujemy rozbudowy tej linii. Trésor to piękny zegarek inspirowany modelem Omega Trésor z 1949 roku. W klasycznej i skromnej kopercie ze złota zamknęliśmy wspaniały mechanizm Co-Axial z naciągiem ręcznym.
TK: A co z biżuterią i galanterią skórzaną? Macie w swojej ofercie spinki do mankietów, etui na tablety, portfele, torby czy bransoletki. Jak wyglądają udziały tego segmentu i czy zamierzacie go rozwijać?
SU: Ten segment stanowi stosunkowo niewielką część naszego rynku. Mamy w swoim asortymencie biżuterię, bo w przeszłości – głównie w latach 50. i 60. – pojawiała się ona w naszej ofercie. Mamy też zapach – wodę toaletową dla mężczyzn Aqua Terra. Ale robimy to przede wszystkim dlatego, żeby chronić nasze logo, bo nawet nie masz pojęcia, jakie nieraz toczą się walki o jego użycie. Produkty, o których wspomniałeś to także swego rodzaju wartość dodana dla klientów. Jednak nigdy nie trafią one do żadnej reklamy w prasie lub w telewizji.
TK: Krótko mówiąc – chcielibyście towarzyszyć ludziom nie tylko na nadgarstkach.
SU: Jak marka staje się silniejsza, to ludzie chcą się z nią coraz mocniej identyfikować. Ostatnio np. organizowaliśmy turniej golfowy i na tę okazję przygotowaliśmy zwykłe, ale opatrzone logiem Omegi czapeczki. Ludzie bardzo chcieli je mieć dlatego, że dzięki naniesionej nazwie dawały one pewnego rodzaju poczucie prestiżu.
TK: No to ostatnie pytanie. Wraz z debiutem mechanizmu Master Co-Axial podnieśliście ceny swoich zegarków. Czy ceny pozostaną teraz na tym poziomie, czy może planujecie kolejne podwyżki?
SU: W najbliższym czasie nie planujemy żadnych podwyżek. Pierwszy zegarek z antymagnetycznym mechanizmem, który powstał w zeszłym roku wyceniliśmy bardzo wysoko, bo był czymś w rodzaju prototypu. Teraz już ujarzmiliśmy technologię i wiemy, że ceny kolejnych zegarków z tym mechanizmem nie muszą być wysokie.
TK: Jak rozumiem, otwarcie butiku sprawi, że będzie Pan teraz częściej odwiedzał Warszawę?
SU: Tak. Z przyjemnością przyjadę tu znowu.
TK: Bardzo dziękuję za rozmowę.
SU: Cała przyjemność po mojej stronie!