
SIHH 2015: Jaeger-LeCoultre Duomètre Sphérotourbillon Moon
Piękna kompozycja i skomplikowane wnętrze – taką mieszankę proponuje Jaeger-LeCoultre w swoim nowym zegarku z dwuosiowym tourbillonem oraz wskazaniem faz księżyca wymagającym korekty raz na… blisko 4 tysiące lat!
Prócz modelu Master Calendar z meteorytowym cyferblatem, wśród tegorocznych nowości Jaeger-LeCoultre na uwagę zasługuje z pewnością także Duomètre Sphérotourbillon – wersja Moon. Nie tylko dlatego, że jest atrakcyjny wizualnie, ale również ze względu na stopień skomplikowania i jakość wykonania mechanizmu, w pełni manufakturowego, prosto z Le Sentier.

Pierwsze spojrzenie na zegarek i wzrok przykuwa wycięcie na godz. 9 tarczy, z widocznym w środku Sphérotourbillonem, czyli tourbillonem, który obraca się równocześnie w dwóch osiach. Pierwsza z nich to klasyczna oś pionowa, druga jest nachylona pod kątem 20o – co stanowi nawiązanie do kąta, pod jakim Ziemia jest skierowana w kierunku Gwiazdy Polarnej. Pełny obrót zewnętrznej klatki zabiera 15 sekund, podczas gdy pokonanie 360o przez część wewnętrzną trwa dwa razy tyle – 30 sekund. Ważąca nieco ponad pół grama konstrukcja składa się ze 105 części i otaczają ją przypominające schody elementy z niemieckiego srebra, które łączą się z resztą tarczy. Cyferblat zaś – co jest już znakiem rozpoznawczym tej kolekcji Jaeger-LeCoultre – ma srebrny kolor i ziarnistą, chropowatą strukturę.


Czas lokalny odczytamy z tarczki na godz. 3, w którą wkomponowano jeszcze jedną komplikację. Mowa o wskazaniach faz księżyca (widocznych przez wycięcie w cyferblacie) i odpowiadającym za nie pięknie wykonanym dysku z lapis lazuli. Ważnym wyróżnikiem zegarka na tle konkurencji jest to, że przywołana komplikacja wymaga korekty raz na… 3.887 lat!!! (większość zegarków Jaeger-LeCoultre z wiecznym kalendarzem korzysta z rozwiązania, w którym korekta jest niezbędna raz na 122 lata). Nie miejmy złudzeń – w ciągu blisko 4 tysiącleci zegarek odwiedzi serwis niezliczoną ilość razy, ale liczy się sam fakt i pokaz umiejętności.
Pozostałe elementy cyferblatu to tarczka ze wskazaniem GMT (na godz. 12), mała sekunda (na godz. 6) oraz towarzyszące im dwa wskaźniki rezerwy chodu. Jeden pokazuje naładowanie sprężyny odpowiadającej za pracę mechanizmu, a drugi tej zapewniającej energię komplikacjom. Takie rozwiązanie (dwa niezależne zasilania) pozwala polepszyć precyzję chodu zegarka. Opisując nową propozycję Jaeger-LeCoultre nie wypada nie wspomnieć o przycisku w kopercie (na godz. 2), który pozwala błyskawicznie „zresetować” wskazówkę sekundnika bez wpływu na pracę mechanizmu. Rozwiązanie w moim odczuciu bardzo pożyteczne i nie wymagające ruszania koronki.

Podobnie jak wersja sprzed 3 lat, tak i nowy Duomètre Sphérotourbillon ma wymiary, które – biorąc pod uwagę wykorzystane komplikacje – pozwalają na jego codzienne użytkowania, a nie tylko podziwianie w gablocie. Mowa o 42mm średnicy i 14mm wysokości koperty wykonanej z platyny (WR30m). Tegoroczna wersja będzie limitowana do 75 egzemplarzy, o czym przypomni przymocowana do tarczy (w okolicy godz. 7) tabliczka z numerem.
Za wszystkie wskazania zegarka odpowiada manualny, zbudowany z 476 części i łożyskowany 56 kamieniami Calibre 389. Będący jego częścią bęben sprężyny jest zdolny zagwarantować 45 godzin nieprzerwanej pracy, a umieszczony w klatce tourbillonu balans ma częstotliwość 3Hz (21.600 A/h). Wszystko zostało oczywiście wykończone i ozdobione ręcznie – co przy takich zegarkach jest już poniekąd standardem.

