Seiko Presage Automatic Chronograph 60th Anniversary – Basel 2016 [zdjęcia live, dostępność, ceny]
Baselworld 2016 przynosi kolejną premierę kolekcji japońskiej manufaktury poza jej rodzimym rynkiem. Mechanicznej linii Presage przewodzi chronograf z emaliowaną tarczą.
Właśnie mija dokładnie 60 lat od premiery pierwszego, automatycznego zegarka marki Seiko. Nie ma lepszej metody na uczczenie takiej, całkiem okrągłej rocznicy, niż specjalna linia czasomierzy. Automatycznych oczywiście, a dodatkowo utrzymanych w charakterystycznej dla japońskiego poszanowania tradycji, elegancji i prostoty stylistyce. Jubileuszowa seria nosi nazwę Presage, i podobnie jak nie tak dawno temu Grand Seiko, trafi na rynki międzynarodowe. Oczywiście także nad Wisłę.
Presage premierowo pojawi się w kilku wersjach, w tym w trzywskazówkowym automacie, wersji z rezerwą chodu i analogowym datownikiem lub z centralnie umocowanym wskaźnikiem rezerwy chodu. Mi – fanowi mechanicznych stoperów – do gustu najbardziej przypadł chronograf.
Automatic Chronograph 60th Anniversary powstanie w dwóch wersjach, limitowanych po 1000 egzemplarzy każda. Wyjątkowość zegarków podkreśla jednak nie sam ten fakt, ale materiał, z którego Seiko zrobiło cyferblaty – emalia. Japończycy jak mało która nacja szanują swoją wielowiekową kulturę, a że emalię na tarczy kładli już w roku 1913 (model Laurel), tradycję te pielęgnują w linii Presage. Biały chronograf ma emaliowany cyferblat, wykańczany ręką pana Yokozawy, czarny zaś powstaje w starej, tradycyjnej technice Urushi, i wychodzi spod ręki Isshu Tamury. Na oba trafiły arabskie indeksy à la Breguet – czarne na białej i białe na czarnej tarczy. Trzy małe tarczki to sekundnik, licznik 30-minutowy i 12-godzinny stopera. Do tego stylowe wskazówki (odpowiednio białe lub błękitne) oraz okrągłe okienko daty i w sumie otrzymujemy bardzo klasyczną, elegancka oraz urodziwą kombinację. Szczególnie głęboko czarna, „niepozorna z pozoru” opcja wypada świetnie.
Stalowa koperta Presage Chronograph ma 42mm średnicy i spore 15.2mm grubości. Ten drugi rozmiar daje się poczuć na nadgarstku, choć i tak zegarek układa się bardzo przyzwoicie, zapinany na skórzany pasek (aligator) z motylkowym zapięciem.
Manufakturowy, wyposażony w sprężynę główną i balansową ze Spronu, system antywstrząsowy Diashock i wydajny system naciągu automatycznego „Magic Lever” kaliber nosi numer 8R48. W pełni nakręcony pracował będzie przez 45 godzin, a za operowanie funkcjami stopera odpowiada kolo kolumnowe i pionowe sprzęgło.
Seiko raczej powstrzymuje się od przesadnego dekorowania swoich mechanicznych kalibrów poniżej linii Grand Seiko, tak więc na elementach 8R48 próżno szukać zdobniczych bajerów, a właściwie jedyny estetyczny detal to pokryty złotem wahnik. Być może pełny stalowy dekiel byłby tutaj nieco zasadniejszym rozwiązaniem.
Presage jako w pełni mechaniczna linia klasycznych w sumie czasomierzy powinien ładnie wypełnić lukę między budżetowymi diverami i mechanikami, a pozycjonowaną w górnym segmencie liną GS. Seiko lubi pozytywnie zaskakiwać i tym razem odnosi się to także do ceny. Za manufakturowy chronograf z emaliowaną tarczą i limitacją trzeba będzie wydać odpowiednio 2.500EUR (~10.670PLN – model biały) i 2.800EUR (~11.950PLN – model czarny). Dla mnie to nie tylko jedna z większych niespodzianek Basel, ale i w tym przedziale cenowym (a nawet wyżej) absolutny faworyt. Seiko zrobiło kolejny piękny czasomierz udowadniając, że Japończycy potrafią. Nie gorzej, niż Szwajcarzy. Z wielką chęcią widziałbym egzemplarz na moim nadgarstku.
Więcej o całej linii Presage znajdziecie TUTAJ.