Richard Mille RM 25-01 Tourbillon Adventure Sylvester Stallone [dostępność, cena]
Zegarki dla aktywnych i podróżujących osób to w branży niby nic nowego, ale interpretacja tematu w wydaniu manufaktury Richard Mille wymyka się wszelkim kanonom. Zwłaszcza, że w projekcie palce maczał „Sly” Stallone.
Kilka dni temu przeglądałem beznamiętnie Instagrama i w pewnym momencie w oczy rzuciło mi się zdjęcie z oficjalnego konta Sylvestra Stallone. Na zdjęciu widać uśmiechniętego aktora w towarzystwie… Richarda Mille, założyciela oraz właściciela sygnowanej własnym nazwiskiem manufaktury zegarków ze wszech miar nietuzinkowych.
Stalone i Mille przyjaźnią się od lat, a aktor – prywatnie wzięty kolekcjoner – często widywany jest z zegarkami RM (Richard Mille). Model RM 032 Ti nosił np. w filmie „Niezniszczalni 3”. Na owym zdjęciu z Instagrama moją uwagę przykuł jeden szczegół – wielki czasomierz na ręku Slya. Zegarek okazuje się być owocem współpracy obu panów, zaprojektowanym jako ekstremalne narzędzie podróżnika – jakkolwiek to interpretować.
Stallone lubi duże zegarki (przegub ma pewnie jak biceps większość z nas), więc i RM 25-01 jest duży, a przy tym bardzo imponujący technicznie. Wykonana z karbonu TPT (Thin Ply Technologies) i tytanu koperta ma potężne 50,8 mm średnicy (mierzonej bez koronki i elementów po bokach) i 100m wodoszczelności. Od dołu zamontowano w niej szafirowe szkło, od góry zaś kompas. Kompas wpinany jest w bezel tak, że można go w dowolnym momencie odłączyć i używać jako osobnego przyrządu (w zestawieniu ze specjalnie wyskalowaną płytką). Opcjonalnie kompas można również wymienić na bezel ze skalą 24h i 360°, pozwalający określić położenie.
By precyzyjnie posługiwać się kompasem jako integralną częścią zegarka, po prawej stronie koperty (na wysokości godz.4) umieszczona jest mała, zielona bańka poziomicy. Jeszcze bardziej egzotyczny jest element nad koronką. To kapsuła, w której można zamknąć do 5… tabletek oczyszczających wodę do stanu zdatnego do wypicia. Tego jeszcze w zegarmistrzostwie nie grali.
Pod szafirowym, pokrytym antyrefleksem, przednim szkłem koperty RM zamknął w całości szkieletowaną tarczę z centralnym wskazaniem czasu w systemie 24h (by przypadkiem użytkownik nie pomylił dnia z nocą), chronograf, wskazanie rezerwy chodu i momentu obrotowego oraz mały sekundnik i selektor funkcji koronki.
Wszystkie funkcje napędza w pełni mechaniczny, mocno skomplikowany kaliber z tourbillonem. Można by się podrapać w głowę i zastanowić – po co w takim, niby survivalowym wręcz zegarku tak delikatny mechanizm? Odpowiedz jest w gruncie rzeczy prosta – bo Richard Mille chce, może i potrafi. Na potrzeby RM 25-01 opracowano nowy, wykonany w większości z lekkiego tytanu, manualnie nakręcany kaliber z 60-sekundowym tourbillonem tykającym z częstotliwością 3Hz. Zoptymalizowane zużycie energii mechanizmu pozwala uzyskać rezerwę chodu na poziomie 70 godzin.
Ekstremalny ze wszystkich stron RM 25-01 Tourbillon Adventure Sylvester Stalone powstanie w liczbie 20 egzemplarzy. Każdy z paskiem z naturalnej gumy w kolorach kamuflażu, z tytanową klamerką. Za jeden trzeba będzie zapłacić, bagatela, 983.000USD (3.684.000PLN). Przyjemność noszenia zegarka współtworzonego przez Johna Rambo/Rocky’ego Balboe/Raya Tango/Johna Spartana/Barneya Rossa – wliczona w cenę.
Najbardziej przereklamowane i przewartościowane (zaraz obok Hublot) zegarki na rynku. Firma ma 20 lat bez doświadczenia, historii a wycenia się jak AP czy Patek. Zegarki dla pozerów i tyle.
Absolutnie się nie zgadzam. Proszę mi pokazać markę, której mechaniczne zegarki noszą tenisiści w trakcie turniejów (narażone na przeciążenia do 1000G) i które w całości (z kopertą i paskiem) ważą 18 gramów. Richard Mille to zupełnie innowacyjne podejście do materiałów i rozwiązań technologicznych. Zegarki mogą się podobać lub nie, ale z pewnością nie można ich nazwać przereklamowanymi.
Każdy ma inne podejście. Ja cenię historię/dziedzictwo i dla mnie firma która ma 20 lat cenowo pcha się na sam szczyt piramidy jest absurdem. Hublot tak samo. Zegarki są dziełami sztuki i na takie rzeczy trzeba zapracować. Dla mnie te zegarki wyglądają jak brzydkie G shocki ( chociaż G lubię przez sentyment z dzieciństwa). Nie zabieram im innowacji. Rzeczywiście są czymś innym. tylko że zakładasz na rękę Omegę Speedmaster i wyobrażasz sobie że jesteś na księżycu. Zakładasz Rolexa i widzisz markę którą znają wszyscy, jacque cousteau który podczas wypraw miał Rolexy. Widzisz historyczne zdjęcia prezydentów, Charlie Chaplina którzy nosili Rolexy. Alberta Einsteina i Longines. Słyszysz o wyprawie Kontiki i myślisz o Eternie. Te zegarki były częscią historii. Tego nie da się przeskoczyć. Dlatego dla mnie płacić kilkadziesiąt tys za RM zamiast Submarinera, Royal Oak czy Nautilusa trzeba mieć nierówno pod sufitem. Oczywiście to tylko moja opinia :) Każdy normalny powiedziałby że na wydanie na zegarek kilkudziesięciu tys trzeba mieć nierówno pod sufitem :)