
Recenzja Tissot Heritage Visodate 1957 Automatic [zdjęcia live, cena]
Tissot Visodate 1957 Heritage od kilku dobrych lat stanowi oczywisty wybór na pierwszy zegarek dla wielu początkujących pasjonatów. Wybór ten jest nieprzypadkowy, bowiem zarówno marka jak i wspomniany model w pełni zasługują na zainteresowanie.
Wejść do któregokolwiek ze znanych salonów jubilerskich i nie znaleźć tam Tissot Visodate’a, to jak wkroczyć do sklepu monopolowego i nie dostać przyzwoitej whisky. Wraz z modelem Le Locle i Certiną DS-1, to chyba jeden z najczęściej spotykanych zegarków mechanicznych na sklepowych witrynach. Powodów jest kilka. Po pierwsze spora rozpoznawalność marki Tissot w Polsce, będąca jednocześnie przyczyną jak i skutkiem wszechobecności tych zegarków w galeriach handlowych. Po drugie bardzo dobry stosunek jakości wykonania do ceny (jak na zegarek Swiss Made). Po trzecie sam zegarek oferuje klasyczny wygląd w nowoczesnym rozmiarze, co może podobać się szerokiej gamie odbiorców.
Parę słów o historii
Nic nie pobudza tak wyobraźni, jak dobra historia, a Tissot takową posiada, zarówno z poziomu marki jak i samego modelu (więcej – TUTAJ). Jest to jeden z najstarszych szwajcarskich producentów zegarków (data założenia 1853), dziś działający pod skrzydłami Grupy Swatch, wewnątrz której zajmuje najczęściej trzecie miejsce pod względem sprzedaży (tuż po Omedze i Longines).
W 1953 roku, by uczcić 100 lat istnienia, Tissot wypuścił na świat model Visodate. Były to czasy, kiedy mechanizmy z automatycznym naciągiem i wskazaniem daty nadal postrzegano jako technologiczne osiągnięcie, stąd nazwa modelu podkreślała właśnie istnienie datownika. Visodate okazał się być bardzo popularnym modelem, a przyznać należy że konkurencja w latach pięćdziesiątych była niezwykle silna, chociażby ze strony Omegi (Seamaster), czy Longines (Conquest).

57 lat później doczekaliśmy się Visodate 1957 – od daty pojawienia się wersji Visodate’a do której nawiązuje obecna edycja. Nowe wcielenie w sposób oczywisty nawiązuje do oryginału, jednak nie jest to typowa reedycja. Zegarek został zbudowany od podstaw w oparciu o nowoczesną technologię i trendy panujące w 2010 roku.
Sprawdzony wzór w odświeżonej formie
Stare Visodate’y występowały w kopertach o średnicy około 34 mm, co dziś mieści się w kategorii „uniseks”. W nowej edycji Tissot zdecydował się powiększyć rozmiar do 40 mm średnicy na 47 mm wysokości (lug to lug), tworząc proporcje odpowiednie na zdecydowaną większość nadgarstków. Jedyny wymiar który obiektywnie mógłby być mniejszy, to grubość zegarka. Przez zastosowanie wypukłego szkła, mówimy o 11,6 mm grubości, co na papierze nie wygląda źle, jednakże w rzeczywistości czyni zegarek nieco zbyt „beczułkowatym”.

Kolejna zmiana względem oryginału to wprowadzenie podwójnego datownika. W pierwowzorze z lat pięćdziesiątych mieliśmy tylko wskazanie dnia miesiąca, teraz dodano wskazanie dnia tygodnia. Dla jednych jest to bardzo przydatna funkcja, dla innych szeroki datownik psuje kompozycję tarczy – recenzent dyplomatycznie stwierdzi, że prawda leży gdzieś pośrodku.
Mechanizm
Zastosowany tu mechanizm ETA 2836-2 od bazy na której powstał (ETA 2824-2) różni się wspomnianą funkcją wskazania dnia tygodnia. Reszta specyfikacji jest taka sama, czyli częstotliwość bicia 28 000/h i około 40 godzin rezerwy chodu. Pracę mechanizmu możemy podziwiać dzięki zastosowaniu dekla przeszklonego szafirem. Należy przyznać, że jak na tak podstawowy werk, serce Visodate’a prezentuje się całkiem atrakcyjnie, głównie ze względu na ładnie wykończony złocony rotor, który zdobi stare logo Tissot.

Diabeł tkwi w szczegółach
Ukrytą siłą Tissot Visodate’a 1957 są detale, które w przewadze kojarzą się z zegarkami z wyższej półki. Mamy tu do czynienia z nakładanymi, fasetowanymi indeksami (podwójne na godzinach 3, 6, 9 i 12), polerowanymi wskazówkami przypominającymi obosieczne miecze i ciekawym sekundnikiem, którego końcówka zakrzywia się w kierunku tarczy. Okno datownika wykończone jest stalową ramką, a logo Tissot nakładane, w dodatku w najładniejszej, bo historycznej wersji.

Recenzowany egzemplarz posiada ciemną tarczę, o delikatnej ziarnistej fakturze, która w zależności od oświetlenia przechodzi z głębokiej czerni, w czarny mat. Całość zamknięta jest pod mocno wypukłym szafirowym szkłem (rzadkość na tym poziomie cenowym), które wyglądem nawiązuje do starych szkieł akrylowych. Niestety ciemny odcień tarczy, w zestawieniu z brakiem jakiegokolwiek antyrefleksu i krzywizną szkła oznaczają, że w zegarku odbija się całe otoczenie – nie pomaga to w odczytywaniu godziny, ani gdy przychodzi do robienia zdjęć. Zadania nie ułatwia również w całości polerowana koperta, która stylistycznie jak najbardziej pasuje do reszty projektu. Co ciekawe, wczesne egzemplarze tego modelu posiadały uszy typu krab, które wyraźnie odcinały się od koperty. Producent postanowił je z jakiegoś powodu wygładzić, a pozostałości po wcześniejszym zamyśle można znaleźć jeszcze na starych renderach.
Testowany ref. T019.430.16.051.01 sprzedawany jest na czarnym, połyskliwym pasku ze skóry cielęcej, z tłoczeniem w łuskę aligatora. W odbiorze całkiem przyjemny, sprawiający wrażenie dobrego jakościowo, choć odrobinę zbyt sztywnego – jednak nie to jest największym mankamentem. Zastosowano tu zapięcie motylkowe, całkiem zgrabnie wykonane, polerowane, ze stylowym, głębokim grawerem. Owo zapięcie w teorii ma ułatwiać szybkie zakładanie zegarka. Należy ustawić je na odpowiedniej dziurce i całość zaczyna działać jak typowa bransoleta – wystarczy przełożyć dłoń przez utworzoną w ten sposób „obręcz” et voila!

Problem pojawia się przy szczuplejszych nadgarstkach. W moim przypadku już przy ustawieniu na trzeciej dziurce od końca przełożenie dłoni okazało się niemożliwe – pasek musiałem najpierw całkowicie rozpinać, zakładać zegarek na nadgarstek i męczyć się z ustawianiem zapięcia na odpowiednią dziurkę już na ręce. Na całe szczęście Visodate należy do zegarków paskolubnych, a rozstaw uszu 20 mm daje dużo swobody w wybieraniu alternatywy. W ofercie Tissot znajduje się też wariant na stalowym meshu typu Milanais, m.in. w wyjątkowo ciekawej kombinacji z niebieską tarczą.
Ogólne wrażenie
Tissot Visodate to typowy instant classic, czyli zegarek, który tuż po swojej premierze stał się klasykiem. Jest to propozycja kompletna, ze smaczkami niejednokrotnie spotykanymi w zegarkach z wyższych przedziałów cenowych. W świecie pasjonatów powszechnie wiadomo, że model ten stanowi idealny wstęp do poznania świata zegarków luksusowych – piszę to z całkowitym przekonaniem, bowiem sam przygodę ze „szwajcarami” zaczynałem właśnie od zakupu tego modelu.

Obecna oferta Tissot zdaje się tylko potwierdzać popularność Visodate’a. Została poszerzona o wspomniane warianty na meshu oraz o nową linię w nieco innej kopercie, wyposażoną w mechanizmy kwarcowe. Cytując klasyka, któregokolwiek wariantu by nie wybrać „będzie pan zadowolony”.

Tissot Heritage Visodate 1957 Automatic
Producent | Tissot |
Nazwa modelu | Heritage Visodate 1957 Automatic |
Ref. | T019.430.16.051.01 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | ETA 2836-2 |
Rezerwa chodu (h) | 38 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 40 |
Wysokość (mm) | 11,6 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 2170 |