
Recenzja Tissot Heritage Petite Seconde [zdjęcia live, cena]
Prostą receptą na sukces przy projektowaniu nowego zegarka wydaje się być postawienie na vintage. Tissot po raz kolejny udowodnił, że taka teza jest prawdziwa, choć musi być spełnionych kilka warunków.
W kategorii najbardziej płodnych marek zegarkowych Tissot plasuje się gdzieś w okolicach podium – i to raczej na jego górnych stopniach. Rocznie z fabryk marki w wyjeżdża w świat kilka milionów zegarków, a jak to wszystko jest zrobione, możecie przeczytać w naszej relacji z wizyty w Le Locle TUTAJ. Co więcej, firma ma kawałek pięknej i chlubnej jednocześnie zegarkowej przeszłości. I choć po złotych latach świetności tradycyjnej sztuki zegarmistrzowskiej z logo Tissota (pod skrzydłami Swatch Group marka stałą się masowym producentem zegarków) zostało tylko wspomnienie, zdarzają się mu perełki pokroju np. Heritage 1948, zrecenzowanego przez nas w detalach TUTAJ. Kiedy w Tissocie sięgają do archiwów, zazwyczaj wyłania się z nich coś dobrego, smacznego i w dobrym guście. Był Heritage 1948, jest kolekcja Visodate, pokazany niedawno model 1973, jest wreszcie zegarek, który zobaczyliśmy premierowo rok temu w Bazylei – Heritage Petite Seconde.

Bardzo byśmy sobie życzyli, żeby Tissot – cytując klasyka – jednak poszedł tą drogą. Dlaczego? czytajcie dalej.
Heritage…
Jak nietrudno się domyślić, obiekt tej recenzji jest współczesną interpretacją modelu sprzed lat. Heritage w zegarkowym świecie ma się świetnie i raczej nie widać końca grzebania w archiwach i wykopywania z nich kolejnych staroci. Nie, żeby było w tym coś złego – wszak wskrzeszanie historii gwarantuje pewien poziom estetycznego bezpieczeństwa, klasy i ponadczasowości. A ta z mody nie wyjdzie nigdy.

Heritage Petite Seconde oparty jest na modelu Antimagnetique z 1942 roku. Oparty, bo nie jest jego wierną reedycją, a jedynie interpretacją we współczesnym wydaniu. A to z kolei ma swoje dobre i złe strony.
… współcześnie
Zrobiony ze stali zegarek, choć wygląda jak vintage, jest duży… za duży. Koperta ma średnicę 42 mm, wąziutki bezel i osadzoną pod szkłem, srebrną tarczę. Do tego dochodzi 11,4 mm grubości, dość długie, proste uszy i przeszklony dekiel, z widokiem na winowajcę wspomnianych gabarytów.

W kopercie zegarka Tissot zamknął legendę manualnie nakręcanych kalibrów mechanicznych – UNITAS (ETA) 6498-1. Mechanizmu chyba nie trzeba szerzej przedstawiać, wszak przez lata napędzał i napędza z powodzeniem całą armię czasomierzy, nawet marek tak uznanych jak Officine Panerai. UNITAS jest duży – 36,6 mm średnicy – a to wpływa na minimalne gabaryty zegarka. W pełni nakręcony popracuje przez 46h, głośno tykając z jednostajną częstotliwością 2,5Hz.

To w rezultacie przekłada się na napędzanie małego sekundnika na godz.6 oraz dwóch centralnie zamocowanych wskazówek. Te w kontraście do satynowanej pionowo tarczy są czarne, podobnie jak reszta namalowanych na cyferblacie aplikacji.

Wrażenia
Suma summarum Tissot Heritage Petite Seconde (swoją drogą, francuskie nazwy zegarków są bardzo sexy) jest jednym z tych zegarków, za które mógłbym bardziej polubić markę. Prosta, typowo staromodna stylistyka jest jak doskonale zaparzona filiżanka kawy albo kieliszek idealnie chłodnego rieslinga – zawsze dobra, zawsze na tak. Tissot przyłożył też sporo uwagi do wykończenia koperty (naprzemienne szczotkowanie i polerowanie) i zamocował w uszach bardzo ładny pasek z brązowo-beżowej skóry bydlęcej. Minus za motylkowe zapięcie, choć tu mam wrażenie graniczące z pewnością, że budżetowe marki nigdy się tego mankamentu nie pozbędą – zupełnie tak jakby motylek podnosił postrzeganą wartość zegarka.
Oczywiście napiszę to, co pewnie nasuwa się na myśl wielu z Was – chciałbym, żeby Heritage Petite Seconde był mniejszy… sporo mniejszy. Przy 38 mm, max 40 mm byłby to – mówiąc zupełnie uczciwie – zegarek prawie idealny, zakładając, że Wam także podoba się jego stylistyka. Odkładając jednak na bok myślenie życzeniowe i tak muszę oddać Tissotowi, że kolejny raz pokazał, że potrafi. Poza rozmiarem i niewygodnym zapięciem cała reszta wypada bardzo przyjemnie. Manualne nakręcanie zegarka ma w sobie pewną dozę romantyzmu, a prosty cyferblat maksimum funkcjonalności przy minimum funkcji. Lubię klimaty vintage, ale ze współczesną jakością wykonania. Jakością, która jak na markę z tego przedziału cenowego jest zaskakująco dobra.
Na metce cena nowego egzemplarza to 4 100 PLN. Za Tissota to całkiem sporo, ale za tak zrobiony zegarek już dość przyzwoite pieniądze. I byłoby doskonale, gdyby Tissot na modelu Heritage nie poprzestał, bo z taką marką i potencjałem są w stanie zaskakiwać pozytywnie nie tylko raz na jakiś czas.
Tissot Heritage Petite Seconde
Producent | Tissot |
Nazwa modelu | Heritage Petite Seconde |
Mechanizm | manualny |
Symbol mechanizmu | UNITAS |
Rezerwa chodu (h) | 46 |
Tarcza | srebrna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42 |
Wysokość (mm) | 11,4 |
Wodoszczelność | 50m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 4100 |