
Recenzja Seiko Prospex Alpinist SPB197J1 [zdjęcia live, cena]
Choć na rynku nie brakuje zegarków, które można określić mianem wprost stworzonych dla podróżników i odkrywców, niewiele z nich osiąga ów status w tak autentyczny i naturalny sposób jak Seiko Alpinist – pytanie czy jego najnowsze odsłony mogą poszczycić się podobnym wyczynem?
Za garść dolarów
Gdy powiem „kultowy zegarek dla nurków”, w głowie wielu z nas zapewne pojawi się Rolex Submariner – i to niezależnie od naszego stosunku do owej marki i modelu. Natomiast gdy powiem „kultowy zegarek dla podróżników”, wielu z nas zapewne wyobrazi sobie Rolexa Explorera – i to niezależnie od naszej wiedzy odnośnie historii zdobycia Mount Everest oraz całej marketingowej otoczki w wykonaniu Rolexa.
Dlaczego piszę o tym w recenzji Seiko? Otóż, gdyby zapytać kogoś o tańszą alternatywę dla Rolexa, odpowiedzią często wcale nie będzie Omega, czy nawet Tudor (będący z założenia budżetową alternatywą dla starszego brata), a właśnie marka z Kraju Kwitnącej Wiśni. Gdyby powiedzieć „niedrogi, acz kultowy zegarek dla nurków” na myśl zapewne przyjdzie nam Seiko SKX lub któryś z „żółwi”. Natomiast na dźwięk słów „niedrogi, acz kultowy zegarek dla podróżników”, niechybnie jednym z pierwszych wyborów będzie Seiko Alpinist.
Kultowy status zarówno Rolexa jak i Seiko wśród pasjonatów jest całkowicie zasłużony, zresztą istnieje kilka znaczących podobieństw między tymi wielkimi markami. Obie posiadają bogatą historię, naznaczoną ważnymi osiągnięciami w dziedzinie zegarmistrzostwa i pochwalić się mogą produkcją zamkniętą wewnątrz własnych struktur, z tą jednak różnicą, że in-house w przypadku Seiko oznacza również fabryki poza Japonią. Z przymrużeniem oka stwierdzam też, że obie marki ostatnio zdają się zbliżać do siebie pod względem kontroli jakości. Miewają chociażby identyczne problemy z poprawnym centrowaniem bezeli w swoich diverach. Przewagą Japończyków jest natomiast to, że nadal produkują zegarki przystępne (i dostępne) dla większej rzeszy ludzi, o bardzo dobrym stosunku jakość/cena, oferując wcale niemniej rozpoznawalne modele niż Szwajcarzy.

Seiko Alpinist dotychczas zaliczał się do tej kategorii, charakteryzując się zarówno solidnością wykonania, jak i własnym, oryginalnym designem – co od początku czyniło go sztandarową japońską odpowiedzią na Explorera. Ostatnio jednak model ten przeszedł pewne zmiany, po których należałoby ocenić, czy ów klasyk zyskał, czy być może stracił coś z dawnego uroku?
Za kilka dolarów więcej
To nie pierwszy raz, kiedy na żywo spotykam się z Alpinistem. Zanim Seiko uraczyło nas całą paletą nowych wariantów, najbardziej popularnym wcieleniem był model SARB017, w którego posiadanie wchodziłem aż dwa razy. To co ciągnęło mnie do tego zegarka, to adekwatny rozmiar, oryginalny wygląd, solidne wykonanie i atrakcyjna cena. To co sprawiło, że pozbywałem się go aż dwa razy, to zielona tarcza, która z jednej strony idealnie pasuje do podróżniczych klimatów, za to o wiele gorzej komponuje się chociażby z codziennym ubiorem.
Po ostatecznym rozstaniu z SARB017 obiecałem sobie, że wrócę do tego modelu tylko w wypadku, gdyby Seiko wypuściło go w innym wariancie kolorystycznym. Pierwsze nadzieje pojawiły się gdy portal Hodinkee ogłosił współpracę z Seiko, tworząc limitowanego do 1959 sztuk Alpinista LE z ciemnoniebieską tarczą – niestety kupić go można było tylko w USA za pośrednictwem wspomnianego portalu. Była to jednak zapowiedź nadchodzących zmian i wkrótce w ofercie Seiko pojawiły się też modele SPB123 (kremowa tarcza ze złotymi indeksami), SPB117 (czarna tarcza z indeksami typu „zęby rekina”), SPB119 (kremowa tarcza ze srebrnymi indeksami) oraz SPB1221 (następca SARB017 z zieloną tarczą), a także edycje limitowane, jak SPB199J1 (błękitna tarcza, limitowany do 2020 sztuk na Europę), SPB201J1 (szara tarcza, limitowany do 2021 sztuk na Europę) oraz recenzowany SPB197J1. Osobny temat stanowią też modele SPB155J, SPB157J i SPB159J, o chropowatych fakturach tarcz oraz zmniejszonym do 38 mm rozmiarze, a także ostatnie reinterpretacje Alpinista z 1959 roku (o których pisaliśmy TUTAJ).
To co może się podobać w nowych wypustach, to oczywiście większy wybór kolorów, a także – chociażby w przypadku SPB117 – opcja zakupu Alpinista na fabrycznej bransolecie (doceni to szczególnie ktoś, kto wcześniej borykał się ze sprowadzeniem oryginalnej bransolety z Japonii). To co może się nie podobać, to wyższe ceny katalogowe, wcielenie Alpinista do linii PROSPEX, umieszczenie lupki nad datą czy pogrubienie koperty zegarka – ale o tym za chwilę.

Zanim przyjrzymy się bliżej recenzowanemu egzemplarzowi, warto wspomnieć o pewnych kontrowersjach. Otóż pod koniec 2020 roku, Seiko wypuściło Alpinista o oznaczeniu SPB199J1 i przydomku Mountain Glacier – od tarczy w odcieniu szarego błękitu, która ma przywodzić na myśl górski lodowiec. SPB199J1 był wersją przeznaczoną wyłącznie na Europę, o limitowanym nakładzie 2020 sztuk. Oferowany w komplecie z dwoma paskami, skórzanym i parcianym, wyceniony został na ~4 000 PLN (880 EUR).
Sprawa zrobiła się nieciekawa, gdy dosłownie parę miesięcy później pojawił się przeznaczony wyłącznie na Europę (ale nielimitowany pod względem nakładu) recenzowany model SPB197J1. Nie dość, że ma dokładnie ten sam typ i kolor tarczy co poprzednik, to zaoferowano go w komplecie z fabryczną, stalową bransoletą i to w zauważalnie niższej cenie. Jak można było się spodziewać, po tej kontrowersyjnej premierze swoje głośnie niezadowolenie wyraziła część osób, która zdążyła już nabyć SPB199J1 – w tym zagorzali fani marki, którzy najprościej w świecie poczuli się oszukani. Z drugiej strony, mimo iż niektóre europejskie oddziały Seiko ponoć oferowały zwroty, większa część klientów zdecydowała się zatrzymać poprzednią wersję, mimo wszystko doceniając jej bardziej kolekcjonerski charakter.
Dobry, zły i brzydki
SPB197J1 posiada kilka ważnych cech, które sprawiły, że trafił do mojej prywatnej kolekcji. Oprócz szafirowego szkła, zakręcanej koronki i wysokiej wodoszczelności (WR 200m), przede wszystkim są to odpowiednie proporcje, dzięki którym Alpinist nosi się niezwykle wygodnie jako typowy zegarek na co dzień. Średnica koperty wynosi 39,5 mm, długość 46,4 mm, grubość 13,2 mm, a rozstaw między uszami to klasyczne 20 mm (pod które znajdzie się u mnie cała szuflada pasków). Jedyne co uległo zmianie względem starszej referencji, to grubość koperty – o cały milimetr więcej niż w SARB017.

Z początku podejrzewałem, że Alpiniście się ciut przytyło, ponieważ zastosowano w nim nowszy mechanizm. Wcześniej był to werk 6r15 z rezerwą chodu 50 godzin, a w nowych odsłonach Seiko używa 6r35, o tej samej częstotliwości bicia (21 600 wahnięć na minutę), ale rezerwie chodu podniesionej do 70 godzin. Po krótkim dochodzeniu okazuje się jednak, że oba werki mają podobne wymiary, a za różnicę w grubości odpowiada nowy projekt dekla – jest teraz przeszklony i bardziej wypukły. O ile wcześniejszy pełny stalowy dekiel nadawał zegarkowi bardziej utylitarnego charakteru, o tyle przeszklenie go, by odsłonić średniej urody werk, jest dla mnie niezrozumiałe. Tym bardziej, że 6r35 nie należy też do ekstraligi jeżeli chodzi o dopuszczalne odchyłki. W teorii to +25/-15 sekund na dzień. W praktyce recenzowany egzemplarz konsekwentnie późni się o… ponad pół minuty dziennie. Jest to kwestia zwykłej regulacji, ale nie oszukujmy się – prosto z fabryki należy oczekiwać znacznie wyższego standardu.

Niewątpliwą przewagą SPB197J1 nad wieloma innymi wariantami Alpinistów jest dołączona do zestawu bransoleta. W zasadzie nie różni się niczym od tej, którą kiedyś można było dokupić do SARB017. To ten sam oyster z pełnymi ogniwami łączonymi za pomocą sztyftów; zapięcie nadal ma tylko dwie dziurki mikroregulacji, a po zamknięciu odstaje w mało estetyczny sposób. Cieszy natomiast sam fakt, że dołączono ją w cenie. Wcześniej koszt sprowadzenia bransolety osobno wynosił jakieś 2/3 wartości zegarka i choć powstała cała masa lepiej lub gorzej spasowanych zamienników, nic nie dorówna przecież fabrycznemu kompletowi. Gdyby natomiast znudziła nam się zimna stal, Alpinist bardzo dobrze prezentuje się na wszelkiej maści paskach, od klasycznych skórzanych, po plecione perlony i NATO. Do pełni szczęścia brakuje tu tylko nawiercanych uszu, które ułatwiłyby podmiany – ten zegarek aż prosi się, by trochę z nim poeksperymentować.

Seiko Prospex Alpinist SPB197J1 Seiko Prospex Alpinist SPB197J1
Obserwując nowości od Seiko nie trudno zauważyć, że jedną z głównych zalet ich oferty są piękne kolorowe tarcze, często o niespotykanym wykończeniu. W przypadku SPB197J1 jest to szlif słoneczny, tak delikatny, że należy się uważnie przyjrzeć, by dostrzec linie promieniujące z centrum tarczy. Najważniejszy jest jednak kolor, wcześniej określony jako „górski lodowiec”, w zagranicznych serwisach niezgrabnie klasyfikowany jako szmaragdowo-szary lub antracytowo-niebieski. Na żywo zachowuje się niczym kameleon. W mocnym słońcu wpada bardziej w turkusowy, a w słabszym oświetleniu jest niemalże szafirowo niebieski – dlatego na zdjęciach wypada tak różnie. Ów zmienny błękit w udany sposób komplementuje srebrna tonacja indeksów i katedralnych wskazówek, które są tak charakterystyczne dla tego modelu; jak i wewnętrzny obrotowy bezel, który bardziej doświadczonym podróżnikom może służyć jako słoneczny kompas (operuje się nim przy pomocy drugiej koronki).

Jedyne, co niektórym purystom może zepsuć przyjemność z podziwiania tarczy, to zmiany wprowadzone ze względu na włączenie Alpinista do linii PROSPEX. Teraz, zamiast napisów dotyczących liczby kamieni w werku i systemu antywstrząsowego Diashock, mamy tu logo „X”. Kolejną dyskusyjną zmianą jest umieszczenie lupki powiększającej nad datą, co pociągnęło za sobą zmianę tła datownika z czarnego na biały oraz usunięcie drukowanej ramki datownika. Seiko zrezygnowało też z sygnowania głównej koronki (wcześniej było tam wygrawerowane ładne „S”), co całkiem obiektywnie wydaje się być zwyczajnym cięciem kosztów na poziomie cieszących oko detali.
Garść dynamitu
Podsumowując, można pokusić się o żart jakoby w najnowszej odsłonie Alpinista projektanci z Seiko na siłę starali się coś zepsuć, ale się nie udało. Choć niepotrzebnie pogrubiono kopertę, by dodać przeszklony dekiel, który odsłania przeciętnej urody mechanizm; choć z koronki zniknęło logo, na tarczy umieszczono duże „X”, a na szkle przyklejono kontrowersyjną lupkę – design Alpinista jest jak widać tak pancerny, że dokonane „poprawki” ostatecznie mu nie zaszkodziły.

To nadal ten sam zegarek o uniwersalnym rozmiarze, solidnej konstrukcji i klasycznej, acz oryginalnej urodzie. W recenzowanej wersji to dodatkowo propozycja na fabrycznej stalowej bransolecie i o niepowtarzalnej błękitnej tarczy, która skrywa za sobą interesującą historię. Gdy się to wszystko zsumuje, przy cenie katalogowej 3 499 PLN, SPB197J1 stanowi niezwykle sensowną propozycję dla kogoś, kto szuka wielozadaniowego, nietuzinkowego zegarka na co dzień. O prawdziwości tych słów niech świadczy fakt, że od momentu zakupu Alpinist gości na moim nadgarstku praktycznie codziennie, mimo iż w kasetce z zegarkami czeka go bardzo silna konkurencja.
Seiko Prospex Alpinist
Producent | Seiko |
Nazwa modelu | Prospex Alpinist |
Ref. | SPB197J1 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | 6r35 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | zielona |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39,5 |
Wysokość (mm) | 13,2 |