Recenzja Rolex Datejust 41mm [zdjęcia live, cena]
W całej plejadzie zegarkowych ikon Rolexa niepozorny i skromny Datejust nie ma może statusu gwiazdy, ale z wielu powodów w pełni na ten tytuł zasługuje. Najnowsze, 41-milimetrowe wcielenie łączy w sobie wszystkie najważniejsze cechy modelu.
Zabawne, że kiedy spojrzymy na portfolio Rolexa, praktycznie każdy model z obecnej linii można by opisać statusem ikony. Submariner uchodzi za sportowy zegarek idealny (dla wielu za zegarek idealny w ogóle), Sea-Dwellera wielu stawia za wzór rasowego nurka, Daytona jest pewnie jednym z najdoskonalszych chronografów, GMT Master perfekcyjnym zegarkiem globtrotera, a złoty Day-Date symbolem statusu społecznego i prestiżu. Na tym tle pokazany w roku 1945 (sporo przed wszystkimi wspominanymi modelami) Datejust wypada nader skromnie – zupełnie niesłusznie zresztą.
Kiedy Hans Wilsdorf powoływał do życia markę Rolex, założył sobie tworzenie idealnie użytkowych zegarków, w których – zgodnie ze starym branżowym motto – forma podąża za funkcją. Premierowy Datejust – referencja 4467 – miał automatyczny mechanizm kaliber 710 z rotorem nakręcającym sprężynę, umieszczony w wodoszczelnej niczym zamknięta ostryga kopercie Oyster (stąd też jej nazwa). W ząbkowanym bezelu osadzono wypukłe szkiełko, a pod nim zamknięto prostą tarczę z trzema centralnie umocowanymi wskazówkami oraz okienkiem daty na godz.3. Data, dzięki specjalnej przekładni i małej sprężynie, przeskakiwała na kolejny dzień dokładnie o północy, więc zegarek zawsze precyzyjnie pokazywał aktualny dzień. Datownik nie był w tym czasie komplikacją oczywistą i powszechną, więc rozwiązanie Rolexa zyskało tym większy rozgłos. Przyklejana na szkło lupka, powiększająca wskazanie (tzw. Cyclop) pojawiła się w modelu Datejust 9 lat później (1954) i… na tym stylistycznych zmian i eksperymentów z zegarkiem praktycznie koniec.
Do premierowej wersji w żółtym złocie szybko dołączyły inne kolory złota, stal i bi-kolor. Pojawiła się również tak lubiana dzisiaj przez kolekcjonerów bransoleta Jubilee z rzędami małych, wypolerowanych ogniw. Przez lata zmieniały się oczywiście kalibry, od wspomnianego 710, przez 730, 1065 (rok 1957) i 1570 (rok 1965). 7 lat po tej dacie Rolex zaimplementował zatrzymywanie sekundnika (tak by łatwo ustawić dokładny czas), a po kolejnych dwóch latach wprowadził szafirowe szkło. Firma nie oparła się także pokusie kwarcu, i własnym sumptem zbudowała wersję OysterQuartz ref.17000 (rocznik 1977).
Zegarek produkowany jest nieprzerwanie od przeszło 70 lat i dalej znajduje potężne grono odbiorców, zarówno tych zainteresowanych współczesną wersją (która w roku 2012 po raz pierwszy urosła z klasycznych 36mm do obecnych 41mm średnicy) jak i ogromnie popularnymi referencjami vintage. Klasyczna, stalowa 36-tka z bransoletą Jubilee jest jednym z najpopularniejszych zegarków na wtórnym rynku – dostępnym (zależnie od wersji) w stosunkowo niewielkiej cenie kilkunastu tysięcy złotych. Datejust to nie tool-watch w wymiarze Submarinera (choć pływać w nim spokojnie można), czyli zegarkowego młotka do wszystkiego, ale jeśli Waszym narzędziem winien być funkcjonalny czasomierz z datą na co dzień i na każda okazję – może nie być lepszej i bardziej kompletnej opcji. Co doprowadza nas do bohatera tej recenzji – najnowszego wcielenia pierwszej ikony ze stajni Rolexa.
Datejust 41
Rokrocznie kilka tygodni przed Baselworld nasi przyjaciele z Monochrome Watches bawią się w zegarkowe wróżenie z fusów. Przy pomocy Photoshopa próbują zgadnąć, co takiego przygotował Rolex na nadchodzące 12 miesięcy. W tym roku, wśród 5 opcji znalazł się zegarek, który sprawił, że moje serce przeskoczyło kilka uderzeń. Tekst mówił o nowych, stalowych referencjach DJ (Datejust) z ząbkowanym bezelem, bransoletą Jubilee i… 40mm kopertą. O takiej wersji marzyłem, do tego stopnia poniesiony emocjami, że momentalnie na moim prywatnym Instagramie wylądowała wizualizacja Monochrome z deklaracją wsparcia budżetu Rolexa – o ile taki model rzeczywiście ujrzy światło dzienne (dowód TUTAJ). Mój skromny portfel ocalał, bowiem Rolex owszem pokazał nowego Datejusta, ale… w wersji 41mm. Co nie zmienia faktu, że to zegarek bliski ideałowi.
Rok przed premierą DJ 41 manufaktura (również na Baselworld) zaprezentowała czasomierz w wersji Rolesor – połączenie stali z żółtym lub różowym złotem – stalówka jest ich tańszą alternatywą. Wykonaną z tą samą atencją i jakością co złote (i wszystkie inne) Rolexy.
40mm byłoby absolutnym ideałem, ale 41mm DJ też daje radę. Wyprofilowana, wypolerowana koperta Oyster (9mm grubości, WR 100m) ze stali 904L, ząbkowany bezel z białego złota, bransoleta Jubilee z jakby przeciętymi na pół, półokrągłymi ogniwami i zapięciem z mikroregulacją – wszystkie te elementy razem tworzą kwintesencję Datejusta. Wszystkie są wykonane tak, że nieustająco zdumiewa mnie jak można produkować prawie 1.000.000 zegarków rocznie i zachować przy tym tak perfekcyjny poziom wykończenia, spasowania i dopieszczenia każdego, nawet najdrobniejszego elementu. Rolexowa jakość ma legendarny wymiar… i nie ma w niej cienia przesady. Mógłbym pisać długo i namiętnie o tym jak każde ogniwo bransolety idealnie do siebie pasuje, jak bezbłędnie wypolerowane są uszy koperty, jak świetnie zrobiony jest złoty bezel. Prawda jest taka, że w Rolexie pasuje do siebie wszystko, a do jakości naprawdę, mimo szczerych chęci, nie da się obiektywnie przyczepić.
Z kilku dostępnych wariantów DJ do testu wybrałem wersję z najlepiej odbieraną, niebieską tarczą (resztę wariantów znajdziecie TUTAJ). To ją Rolex promował najmocniej, pewnie w dużym stopniu z racji niesłabnącej popularności niebieskiego w zegarkowym świecie. Zamknięty pod szafirowym szkiełkiem cyferblat jest niebieski we wszystkich możliwych odcieniach – od bladego, przez jaskrawy po granat i prawie czerń (porównajcie na naszych zdjęciach). Czasem miałem z tym problem, ale z drugiej strony wykończona szlifem słonecznym tarcza daje tyle różnych estetycznych doznań, że przynajmniej nie można się nudzić.
Na niebieską bazę tarczy Rolex zaaplikował 10 prostokątnych indeksów z substancją Chromalight (świecącą na niebiesko). Na godz.12 swoje miejsce zajmuje wypolerowana, złota korona, a na godz.3 okienko datownika. Ten doskonale sprawdzony, typowo Datejustowy zestaw uzupełniają trzy proste, ładnie wykończone wskazówki i charakterystyczna dla marki litania 5 rzędów białych napisów. Podobnie jak o wykończeniu, także i o tarczy w sumie nie ma co pisać – jest niezwykle czytelna, prosta i znakomicie zrobiona. Jest także „charakterna” lupka nad datownikiem. Jedni ją kochają, inny z równą siła nienawidzą. Dla mnie lupka = Rolex, nie wspominając o jej czysto użytkowych zaletach.
Superlative Chronometer
Można by się spierać, z czego Rolex znany jest bardziej – ze swojej nienagannej jakości, czy z precyzyjnej i niezawodnej mechaniki. Ciągle w pamięci mam jeden ze starych artykułów o tym, jak to kilku tuzów niezależnego zegarmistrzostwa (m.in. Kari Voutilainen i Roger W. Smith) wskazało Rolexa jako zegarek idealny, doskonały na jednozegarkową kolekcję. Można śmiało założyć, że nie kierowała nimi estetyka, a walory czysto zegarmistrzowskie, które Rolex na swoim poziomie opanował do perfekcji. W DJ 41mm perfekcja ta mieści się w przedziale +/- 2s na dobę. Dokładnie tyle wynosi rygorystyczna specyfika wewnętrznego testu chronometrycznego (o którym w detalach pisaliśmy TUTAJ). Kaliber 3235 powstał specjalnie z myślą o modelu Datejust.
Wyposażono go w umieszczony na pełnym mostku balans ze sprężyną krzemową Parachrom i centralny wahnik, który obracając się efektywnie w obu kierunkach nakręca sprężynę główną z siłą niezbędną do 70h pracy. Sprężynę można też dokręcić po odkręceniu koronki, która w odpowiednim ustawieniu pozwala także zatrzymać sekundnik, ustawić czas i szybko zmienić datę.
Werk, podobnie jak wszystkie inne mechanizmy made by Rolex, nie jest co prawda pokazem zegarmistrzowskiego kunsztu wykończenia i komplikacji, ale w tym poniekąd tkwi cała jego siła. Zamiast pasów genewskich i polerowanych ręcznie mostków użytkownik dostaje perfekcyjnie funkcjonującego woła roboczego (brzydkie określenie, ale pasuje idealnie). Do tego precyzyjnego dzięki wspomnianej już wewnętrznej certyfikacji Rolexa oraz standardowemu certyfikatowi COSC.
Zegarek idealny?
Pisząc ten tekst miałem pomysł, by zaryzykować nazwanie Datejusta 41mm zegarkiem idealnym i spróbować udowodnić tę tezę dość egoistycznym zestawem uzasadnień. Pewnie część Was by mi przyklasnęła, a część w najlepszym przypadku posądziła o to, że pewnie nam za takie peany słono zapłacili. Nie ma zegarka idealnego do wszystkiego i na każdą okazję, ale… Datejust jest bardzo blisko tego tytułu. Nosi się znakomicie (proporcje koperty, jej niewielka grubość i profil) i ma wszystko co w zegarku na rękę niezbędne.
Jego casulowa strona sprawia, że śmiało może być zegarkiem na co dzień. Prostota i nuta elegancji nie będzie się gryzła z biznesowym garniturem, a wodoszczelność i stal ze sportową aktywnością. Nosząc zegarek przez 2 tygodnie nie usłyszałem choćby jednej niepochlebnej opinii, a prawie każdy znajomy chciał go przynajmniej obejrzeć. Oczywiście magia „korony” swoje robi i Rolex u przeciętnego zegarkowego laika wywołuje skojarzenie z luksusem i czymś lepszym. Z drugiej strony na legendę firma musiała sobie zapracować i dalej robi to znakomicie. Datejust 41mm może być najdoskonalszym zegarkiem w obecnej ofercie firmy (i taką opinię słyszałem), reprezentującym wszystko co w Rolexie najlepsze – jakość wykonania, prostotę i czystą funkcjonalność opartą na znakomitej jakości mechanice. Do tego dochodzi niebagatelna historia modelu, którą nowa edycja kontynuuje i współtworzy.
Jak w każdej recenzji starałem się obiektywnie znaleźć w recenzowanym obiekcie jakieś wady i słabe strony, ale w Datejust 41mm w sumie ich nie ma, może poza minimalnie zbyt dużą kopertą (która, umówmy się, pewnie mniejsza nigdy nie będzie) oraz… ceną. Zapytacie – skoro tak Ci się podoba i tyle na niego czekałeś, czemu nie kupiłeś? Powód jest prozaiczny – DJ Ref.126334 w testowanej wersji to koszt 38.690 PLN. Niestety swoje robi złoty bezel – bez niego cena spada o przeszło 10.000 PLN, ale… Datejust to Datejust – ząbkowany bezel i bransoleta Jubilee są nierozerwalnymi elementami jego wizerunku. Wizerunku, który w moich oczach zupełnie zasadnie zapracował na swój niemal mitologiczny status, w każdej w sumie wersji.
Rolex Datejust 41
Nazwa modelu | Rolex Datejust 41 |
Ref. | 126334 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 41 |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | bransoleta |
Cena (PLN) | 38690 |
Zgodze sie, ze jak kupowac Dayjust to tylko w wersji z fluted bezel no i jubilee ;)
chcialbym zeby mnie bylo na to kiedys stac. na razie stac mnie tylko na volantisa ;) nie narzekam, jest fajny, ale…jest roznica miedzy zegarkiem za 100 zł, a tym za 36 tysięcy ;)