
Recenzja M.A.D.Editions M.A.D.2 – awangardowy klasyk inspirowany światem muzyki
Drugie w kolekcji młodej marki M.A.D.Editions dzieło Maxa Büssera i jego przyjaciół przenosi nas w świat muzyki, robiąc to w nadspodziewanie eleganckiej i wyważonej formie.
Od premiery M.A.D.1 – zupełnie nowego wtedy i dość niespodziewanego konceptu Maximilliana Büssera i MB&F – minęły już 2 lata, a temat wciąż pozostaje świeży w pamięci zegarkowych pasjonatów. Büsser wielokrotnie podkreślał w różnych wywiadach, że jego marzeniem było stworzenie marki, której produkty mógłby kupić przeciętny kolekcjoner bez budżetu niezbędnego do posiadania jednej z kosztownych kreacji MB&F. Koncepcja M.A.D.Editions narodziła się w jego głowie lata temu, ale do realizacji pomysłu przeszedł dopiero w dobie pandemii koronawirusa.
Pierwszy zegarek serii zaintrygował nie tylko odważnym, nietuzinkowym designem, ale i świetnym poziomem ogólnym oraz relatywnie przystępną ceną. Wszystko to sprawiło, że w kolejce po los uprawniający do zakupu jednego z egzemplarzy (skąd taki pomysł, o tym pisaliśmy przy okazji premiery M.A.D.1) stanęło kilkadziesiąt tysięcy chętnych – a zegarków powstało łącznie około 2 000. Już wtedy MB&F zapowiedział, że to jedynie pierwszy akord uwertury, która obejmie szereg kolejnych modeli tworzonych każdorazowo przez jakiegoś innego, zaproszonego do projektu gościa. Nie ma więc specjalnego zdziwienia, że do modelu numer 2 Busser zaprosił swojego wieloletniego przyjaciela, a przy okazji uznanego projektanta i współtwórcę wielu „czasomaszyn” MB&F – Erica Girouda.

Giroud, Busser i M.A.D.2
Z wykształcenia architekt, z pasji meloman, a z zawodu wzięty i uznany projektant – Giroud jest obecnie jedną z najwyżej cenionych postaci w branży zegarkowej. Poza MB&F projektował m.in. dla marek Harry Winston, Van Cleef & Arpels, Vacheron Constantin, Louis Erard i Tissot. A jego debiut w projekcie M.A.D? Cóż, dość powiedzieć, że kiedy pierwszy raz otworzyłem piankowe pudełko z zegarkiem, od razu je zamknąłem i wyszedłem na kawę… Niektóre rzeczy wymagają bowiem chłodnej oceny i… nomen-omen czasu.

Jak już zdążyłem nadmienić, każdy kolejny projekt pod marką M.A.D.Editions tworzony będzie przez innego twórcę, wspieranego jedynie z boku przez ekipę MB&F. „Dwójka” – zawsze trudna jako sequel do jakże udanej części pierwszej – przypadła w udziale Ericowi Giroud. Jak sam mówi, inspirował się swoją wielką pasją do muzyki, zamiłowaniem do dj’ki i płyt winylowych, z ich charakterystyczną rowkowaną powierzchnią. Wszystkie te elementy są widoczne w detalach czasomierza, gdy przyjrzeć się im uważnie. Uważniej, niż mogła by sugerować cena, która zazwyczaj zwiastuje zegarki bez przesadnie dokładnego wykończenia i licznych detali.
M.A.D.2 – skoncentrowany na ergonomii
Jaki jest nowy M.A.D.? Zdecydowanie zaskakujący, zwłaszcza, gdy spojrzeć na niego z perspektywy pierwszej edycji. Ta była awangardowa, duża, imponująca swoją nietuzinkowością. Zdecydowanie bardziej dało się w niej wyczuć ducha MB&F, marki która stroni od tradycyjnego podejścia do zegarkowego designu. Dwójka stanowi niejako odwrócenie wszystkich tych cech.

Na pierwszy, a nawet kolejne rzuty oka M.A.D.2 wygląda jak zegarek… jak w miarę normalny zegarek, z tradycyjną, okrągłą kopertą, tradycyjnymi uszami i koronką tam gdzie zwykle, czyli na godz. 3. Istotnie w tym aspekcie Giroud i Büsser postawili na coś na kształt klasyki, połączonej ze zdecydowanym naciskiem na ergonomię. Według materiału pasowego, forma całej koperty miała przypominać otoczaka, czyli mocno wyoblany kamyk, który uformowała natura. Wrażenie to tworzy połączenie płaskiej obudowy ze stali z parą mocno wypukłych szafirowych szkieł, od frontu i dekla. Razem zegarek mierzy 12,3 mm grubości. Średnica to 42 mm, a z uszami – krótkimi i mocno zagiętymi do dołu, koperta ma 48,5 mm lug-to-lug. Teoretycznie więc to sporo, ale po pierwsze stalowy element jest naprawdę wąski i subtelny, a po drugie razem ze szkłami waży naprawdę niedużo. Ba, zegarek na nadgarstku jest bardzo, bardzo wygodny, komfortowy i kompletnie nieporównywalny z tym, co oferuje M.A.D.1, który przy swoich ponad 20 mm grubości i dużej ilości szkła, wręcz strach nosić na co dzień (piszę to jako osoba ze skłonnościami do okazyjnej niezdarności). M.A.D.2 w tym porównaniu wypada niemal jak garniturowy klasyk, subtelnie otulający nadgarstek.


Świetnie wypada także wykończenie i detale, a przypominam, że mówimy o zegarku z budżetowej półki. Środek koperty ma poziome, bardzo drobne satynowanie, bezel zaś, obły i podążający za krzywizną szkła, wypolerowano. Polerowane od góry są również uszy, na bokach satynowane i stanowiące jeden element z wąskim pierścieniem dekla. Po prawej stronie umocowano niezakręcaną koronkę, sygnowaną osobliwym logotypem – czymś na kształt migdała albo małego duszka. Motyw ten pojawia się również na tarczy.
Muzyczne inspiracje
Dopiero na cyferblacie w pełni popuszczone zostały wodze designerskich fantazji. Niby jest prosto, zegarek wskazuje tylko godziny i minuty, a jednak nie brak detali, trójwymiarowości, dynamiki i wspomnianych, muzycznych odniesień.

Faktyczna tarcza została zawieszona na środku kompozycji i jest podtrzymywana dwoma małymi elementami po prawej oraz lewej stronie – i mówiąc szczerze to jedyne detale projektu, których osobiście bym się pozbył. W przestrzeni między tarczą a kopertą widać na przestrzał kręcący się wahnik automatycznego mechanizmu. W jego brzegach wycięto okrągłe otwory i część z nich wypełniono luminową. Stanowi to estetyczne nawiązanie, ewidentne szczególnie w ciemności, do deski dj’skiego miksera.

Samą tarczę otacza wypolerowana na błysk, stalowa ramka. Wreszcie właściwy cyferblat. Jego baza to matowy, metalicznie zielony dysk, w środkowej części ozdobiony szlifem ślimakowym, co oczywiście nawiązuje do faktury płyty winylowej. Nad nim, po prawej i lewej stronie zawieszono dwa obrotowe dyski: minutowy po prawej i godzinowy po lewej stronie. Dyski są czarne, z białymi indeksami i parą „migdałowych” wskaźników, kierujących wzrok do właściwej godziny oraz minut. Dysk minut wyskalowano co 5, godzinowy zaś prezentuje skalę 12-godzinną. Czas odczytuje się w środku całego układu i nie jest to prawdę mówiąc sprawa najprostsza. I zupełnie mnie to nie dziwi, ani nie zaliczam tego in minus projektowi M.A.D.2. Kto zna MB&F i Maxa Büssera, ten wie, że odczytywanie aktualnego czasu to jedynie produkt uboczny kinetycznych animacji. A nie jest też tak, że godziny odczytać się nie da, wymaga to tylko nieco więcej uwagi niż w klasycznym zegarku.

Tarcza, poza swoimi bogatymi i subtelnie ukrytymi detalami, odsłania jeszcze jeden element podnoszący wartość projektu. Dysk godzinowy, zamiast podążać za upływającymi minutami, skacze w precyzyjnych, godzinowych skokach. I ten fakt sprowadza nas do mechanizmu.
Jumping Hour, czyli skacząca godzina
Sercem mechanicznego „kamyczka” M.A.D.2 jest automatyczny, szwajcarski kaliber La Joux-Perret G101. Na tej bazie MB&F – in-house, co warto podkreślić – stworzył moduł dysku minut oraz skaczącego dysku godzinowego. Godziny przeskakują do przodu i do tyłu, czas można więc dowolnie przestawiać w obie strony, oczywiście bezpośrednio koronką.

W pełni nakręcony, werk dysponuje 64 godzinami rezerwy chodu, a o odpowiednie dokręcenie sprężyny dba duży, poczerniony wahnik. Poza perforacjami i luminową zdobi go również motto całej kolekcji M.A.D.Editions: „It’s a mad world”. No koniec części mechanicznej jeszcze słowo o dekoracji. Zazwyczaj bazowe mechanizmy albo nie mają ich w ogóle, albo są surowe. La Joux-Perret oczywiście ozdabia całość maszynowo, ale pasy genewskie i polerowny rant mostka wygląda bardzo przyjemnie.

Zanim o moich wrażeniach i finalnej ocenie M.A.D.2, to jeszcze słowo o innym istotnym elemencie, mocującym zegarek do naszego nadgarstka. Pewnie zauważyliście, że w naszych recenzjach często narzekamy (szczególnie ja) na jakość pasków, ich dobór kolorystyczny albo zapięcia. Nie tym razem.
M.A.D.2 w wersji zielonej zestawiono z bardzo przyjemny w dotyku, miękkim paskiem z ziarnistej skóry cielęcej, podszytym czarną skórą i wyposażonym w jakże wygodny system szybkiej zmiany. Najistotniejszy jednak jest jego kolor – coś między spraną zielenię a pistacją. I wygląda to po prostu świetnie, idealnie pasuje do lekko funkowego charakteru czasomierza. Zapina się na stalowego, solidnego motylka z klamerką zabezpieczoną parą przycisków i udekorowaną lejtmotywem całego projektu – głową duszka, albo migdałem, zależy jak na to spojrzeć.


Wrażenia i słów kilka o dostępności
M.A.D. Editions M.A.D.2 zaskoczył mnie i dobitnie pokazał, że z zegarkiem trzeba się bliżej poznać, żeby wydać nań wymierny i wiarygodny werdykt. Oczywiście pierwsze wrażenie jest fundamentalnie ważne i gdybym tylko na nim bazował, pewnie kręciłbym na zegarek Girouda i Bussera nosem. To wynika zapewne z oczekiwań, jakie wykreował M.A.D.1 i tego, jakim produktem się okazał.
„2” poszła w zupełnie inną stronę, pokazując przy okazji, jak bezkompromisowo Büsser potrafi bawić się swoimi projektami i cieszyć przy tym, jak dziecko. A że robi to z takim sukcesem, to tylko potwierdza regułę.

Z czysto technicznej perspektywy, bo pewnie do niej wypada się w podsumowaniu odnieść najbardziej, to zegarek, który za 2 900 CHF (~12 750 PLN + podatek) oferuje mnóstwo detali z wyższej półki, ewidentnie przyłożenie do wykończenia, szwajcarski werk z manufakturowym modułem i wiele małych smaczków, których odkrywanie daje czystą przyjemność. Przede wszystkim jednak zegarek świetnie się nosi, przyciąga uwagę (o ile lubicie pytania ciekawskich – „a co to takiego?”) i z pewnością, mimo klasycznej nuty, jest produktem nietuzinkowym. I ten mix sprawia, że ciężko przejść obok niego obojętnie.

Na koniec słów kilka o dostępności. Po pierwsze, jak pewnie zdążyliście zauważyć choćby w social mediach, M.A.D.2 pojawił się w dwóch wersjach. Poza zieloną z tej recenzji jest jeszcze wariant pomarańczowy (z o wiele nudniejszym, czarnym paskiem) – ale ten zarezerwowano tylko dla przyjaciół (współpracowników) marki i członków tzw. „Tribe”, czyli klientów MB&F.

Zielony natomiast trafi do otwartej sprzedaży, tak jak w przypadku modelu „1” tj. w formie przeprowadzonej wstępnie loterii. Losy dostępne będą za darmo od 1 kwietnia na oficjalnej stronie M.A.D. Editions. Jeśli dopisze Wam szczęście, będziecie sobie mogli sprawić jeden z egzemplarzy zegarka. W pierwszym rzucie powstanie ich około 2 000 sztuk.




M.A.D. Editions M.A.D.2
Producent | M.A.D. Editions |
Nazwa modelu | M.A.D.2 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | La Joux-Perret G101 z modułem |
Rezerwa chodu (h) | 64 |
Tarcza | zielona |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42 |
Wysokość (mm) | 12,4 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | skórzany |
Limitacja | TAK |