Recenzja Jaeger-LeCoultre Polaris Date [zdjęcia live, cena]
Stworzenie sportowego zegarka w wydaniu high-end to wcale nie taka prosta sprawa. Reaktywując historycznego Memovoxa Jaeger-LeCoultre przypomniał wszystkim, jak dobrze potrafi budować klasowe zegarki na co dzień w relatywnie przystępnych pieniądzach… choć nurkować w nim – oficjalnie – nie wypada.
Na tegorocznym SIHH – całkiem udanym zresztą (o czym więcej TUTAJ) – mało było zupełnie nowych zegarków. Nowych kolekcji było jeszcze mniej, chyba trochę w myśl niepisanej zasady, że lepiej uzupełniać to co już sprawdzone niż ryzykować totalnie świeżą linią produktów. Wyzwanie podjął Vacheron Constantin prezentując budżetową (oczywiście jak na siebie) linię Fiftysix i Jaeger-LeCoultre, reaktywując Polarisa z roku 1968.
Nie była to jednak reaktywacja w sensie li tylko wiernej reedycji historycznego czasomierza, a zbudowanie całej, pełnej kolekcji w oparciu model z alarmem sprzed lat – Memovox. Nowa linia Polaris liczy sobie w sumie 5 różnych zegarków i kilkanaście referencji w różnych kopertach i kolorach cyferblatów. Bazą jest automatyczny model w wariancie bez lub z datownikiem i dwiema koronkami po prawej stronie koperty. Więcej funkcji oferuje chronograf, który zaproponowano także w skomplikowanej wersji z funkcją World Time. Te cztery modele stanowią podstawowy trzon kolekcji, zaprojektowanej „na wzór” starego Polarisa.
Do tego JLC dorzuciło dwa moim zdaniem zdecydowanie najciekawsze zegarki: reedycję Memovoxa z komplikacją mechanicznego alarmu oraz Polaris Date, który tej komplikacji pozbawiono, zachowując jednocześnie stylistykę. Alarm w zegarku to rzecz fajna i oryginalna, ale przy moim twardym śnie praktycznie bezużyteczna, dlatego też do krótkiego testu poprosiliśmy JLC o model bez budzika.
Jest jedna rzecz, która od razu wyróżnia sportowe zegarki z wyższej półki na tle całej masy średniej konkurencji – mam tylko problem z nazwaniem jej po polsku. W języku angielskim mówi się na to „heft” – coś na kształt odpowiedniej wagi, tego poczucia, że trzymany w ręku coś wykonanego konkretnie i przez to mającego odpowiedni ciężar (fizyczny i nie tylko). Tak miałem po pierwszym kontakcie z Polarisem Date, jeszcze na zatłoczonej prezentacji w Genewie. Zegarek w ręku sprawia wrażenie bardzo solidnej, doskonale wykonanej konstrukcji. Cała jego 42 mm koperta ze stali (13,1 mm grubości) wykończona jest ręcznie w większości satynowanymi, matowymi powierzchniami.
Detale widać w polerowanych rantach, brzegach uszu i wykończeniu dwóch może nieco zbyt małych, niezakręcanych koronek po prawej stronie obudowy. Taka ilość szczegółów z pewnością wymaga staranności i czasu, a to w zegarku o sportowym zacięciu raczej rzadkość. Zwłaszcza w tool-watach, które mają de facto być narzędziami pomocnymi w wykonywaniu konkretnej aktywności. Estetyczny jest nawet pełny, wygrawerowany laserowo dekiel.
W jego centrum widać sylwetkę nurkowego hełmu, otoczoną szeregiem standardowych informacji. Dlaczego nurkowy hełm? – zegarek jest w pełni gotowy do nurkowania, wodoszczelny do 200 m, choć… Jaeger-LeCoultre oficjalnie (w instrukcji) nie zaleca przesadnego używania go w wodzie i pod wodą. True story.
Od przodu JLC zamknęło kopertę mocno wypukłym, pudełkowym szkiełkiem z szafiru – kolejnym nawiązaniem do produkowanych dawniej zegarków. Umówmy się – gruby, wypukły szafir zawsze wygląda dobrze i automatycznie dodaje nieco klasy. Pod nim umieszczono czarny cyferblat, dość charakterystyczny w swoim designie. Tarcza w całości jest czarna, ale wykończona na kilka sposobów, od matowego przez lekko połyskujący i chropowaty. Najbardziej na zewnątrz zamontowano obrotowy pierścień nurkowy z podziałką minutową, obracający się w obie strony dzięki koronce na godz.2. Bliżej środka na cyferblat trafiły nałożone i bogato wypełnione beżową luminową indeksy godzinowe (w tym trzy arabskie) i okienko daty na wysokości godz.3.
Resztę, a właściwie duży procent tarczy stanowi czarny dysk ze szlifem słonecznym i podziałką minutową. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to właśnie ten element kompozycji nieco razi w oczy swoją „pustością” – brakiem jakichkolwiek detali. Zupełnie niepotrzebnie logo Jaeger-LeCoultre ściśnięto i wepchnięto pod duży indeks 12. Przeniesienie go tutaj zapełniłoby optycznie całą kompozycję – choć fakt faktem w oryginale jest w tym samym miejscu. Nie mam natomiast uwag co do czytelności. Wskazówki są proste, wypełnione lumą i akuratne do wygodnego odczytania czasu. Funkcjonalność przede wszystkim – tak można by podsumować estetykę tarczy. Funkcjonalność, ale w bardzo dobrym stylu, ze sporą ilością detali.
Wewnątrz koperty JLC Polaris Date zamknięto manufakturowy kaliber 899A/1. Ta automatyczna konstrukcja oparta na 32 kamieniach ma 4-Hercowy balans, raczej skromne 38h rezerwy chodu i 219 komponentów wykończonych ręcznie w bardzo przyzwoitym standardzie (pasy genewskie, niebieskie śrubki). Jest stop-sekunda, szybka korekta daty oraz dokręcanie koronką (tą na godz.4). Jest również manufakturowy test 1000h, obejmujący dokładne sprawdzenie mechanizmu plus całego, już złożonego zegarka.
Na początku tego tekstu nazwałem Polarisa Date zegarkiem sportowym, ale równie dobrze można go wrzucić do szufladki z napisem casual. Na co dzień idealny będzie także świetny gumowy, zintegrowany pasek z geometryczną fakturą i bardzo wygodnym, ładnie wykończonym stalowym motylkiem. Mówcie o gumowych paskach co chcecie, ale do sportowego zegarka nie ma wygodniejszej i bardziej uniwersalnej opcji, a tutaj to dodatkowo znakomicie wygląda.
Z ceną na metce równą 35.500PLN Jaeger-LeCoultre Polaris Date plasuje się gdzieś w dolnych rejonach luksusowych zegarków sportowych. W dolnych wcale nie oznacza, że zegarkowi czegoś brakuje – został racjonalnie wyceniony, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę jakość wykonania, manufakturowy kaliber i to coś, czego ciągle nie umiem określić słowami. To uczucie, kiedy zapinacie zegarek na nadgarstku i od razu się z nim zaprzyjaźniacie, jakbyście znali się od lat. OK – może to metafora nieco wydumana i na wyrost, ale z Polarisem Date czułem się mniej więcej tak dobrze. I o ile seryjne modele inspirowane Memovoxem mojego zachwytu nie wzbudzają, o tyle referencja 9068670 zdecydowanie i stanowczo tak. Jego nie do końca prawdziwa natura divera może być nieco myląca, ale nie bez powodu umieściłem ten zegarek w naszym TOP tegorocznego SIHH.
A gdybyście jednak potrzebowali alarmu w zegarku, limitowany w liczbie 1.000 egzemplarzy Polaris Memovox opisaliśmy w detalach TUTAJ.
Jaeger-LeCoultre Polaris Date
Producent | Jaeger-LeCoultre |
Nazwa modelu | Polaris Date |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Caliber 899A/1 |
Rezerwa chodu (h) | 38 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42 |
Wysokość (mm) | 13,1 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | gumowy |