Przemyślenia przed SIHH 2010
Od dawna marzył mi się czasomierz z funkcją alarmu jednak nie chciałem sięgać po stare modele Jaegera. Z nowymi zegarkami sprawa jest prosta – idziemy do salonu, przymierzamy i kupujemy lub nie. Jeżeli będziemy mieć pecha i trafi nam się wadliwy egzemplarz, to mamy gwarancję. W przypadku starych czasomierzy trzeba na zagadnienie spojrzeć znacznie szerzej, bo nigdy nie mamy pewności w jakich warunkach zegarek był eksploatowany i jak obchodził się z nim poprzedni właściciel, a co za tym idzie ryzyko takiego zakupu jest nieporównywalnie większe. Warto pamiętać, iż naprawa pogwarancyjna potrafi nieźle wydrenować kieszeń, a także nadwyrężyć układ nerwowy jak trafimy na zegarmistrza – partacza. Dlatego z entuzjazmem przyjmuję fakt, gdy producenci wytwarzają repliki swoich starych modeli. Pół żartem działania Jaeger-LeCoultre odbieram też jako formę rehabilitacji po tym jak z kolekcji wyleciały jedne z moich ulubionych czasomierzy, a mianowicie Memovox Compressor Ref. 170.84.70 oraz Master Hometime Ref. 162.84.20. Nie zawsze jednak jestem w stanie spojrzeć optymistycznie na poczynania niektórych producentów. Tak było w tym roku, gdy firma IWC zaprezentowała nową kolekcję Aquatimer. Wyraziłem wówczas niezbyt pochlebną opinię w kontekście wybranych rozwiązań technicznych uwypuklając ich słabości. Niestety, tym razem znów nie mam nic dobrego do napisania. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że designerzy z Schaffhausen mają spadek formy. Miło jest przypomnieć sobie jakie nowości uświetniały kolekcję IWC w roku 1985, w 1993, w 2000, w 2002, czy w 2003. To były przełomowe modele – Da Vinci, Portugiesery, Big Pilot, Grande Complication. W ostatnich latach producent popisał się kalibrami z rodziny 8000 w tym po długich latach oczekiwania własnym chronografem (wcześniej głównie bazował na Valjoux 7750). Z kolei w aspektach designu ostatnimi czasy niewiele dzieje się dobrego. Niejednokrotnie ładnie dopracowane modele zastępowane są przekombinowanymi konstrukcjami czego najlepszym przykładem jest wspomniana przeze mnie wcześniej linia Aquatimer. Na bazie posiadanych przeze mnie informacji stwierdzam, że rok 2010 w jakimś stopniu powieli ten trend. Firma IWC postanowiła znów sięgnąć po Portugiesery oparte na werku 98295 i to mógłby być nawet ładny czasomierz gdyby zachowano jednolitą kolorystykę tarczy.
Tymczasem producent wykonał ją na zasadzie kontrastu całości z tarczką małego sekundnika czym kompletnie nie trafił w mój gust. Podjęto też próbę wprowadzenia zmian do Portuguese Automatic.
Gdy początkowo dowiedziałem się o tym fakcie, miałem złe przeczucia, bo wszelakie próby grzebania przy czymś co jest idealne przeważnie kończą się niepowodzeniem. Na szczęście designerzy IWC wprowadzili na tyle subtelne modyfikacje, że nie zaszkodzili jednemu z ważniejszych modeli marki. Nie da się ich jednak w żaden sposób porównać do ostatnich ulepszeń podczas których zwiększono częstotliwość pracy koła balansowego, a także zmieniono jego regulację, gdzie oprócz śrub wkręconych w pierścień dołożono jeszcze dwa wkręty na ramiona balansu. Zresztą z dotychczasowych informacji wynika, że producent z Schaffhausen przede wszystkim skoncentrował się na wyglądzie nowych czasomierzy natomiast przy konstrukcjach kalibrów za bardzo nie pokombinował. Miejmy nadzieję, że to, co najlepsze trzyma w tajemnicy i konkretnie przywali już na SIHH. Jakoś trudno jest mi sobie wyobrazić, aby cała akcja promocyjna była organizowana wokół chronografów Yacht Club, które (moim zdaniem) są brzydkie jak noc listopadowa i w ogóle nie mają nic wspólnego ze starymi modelami. Jedyne co je ratuje, to sprawdzony kaliber 89360 choć z drugiej strony jakie to ma znaczenie ?. Przecież zegarków nie nosi się deklami do góry dlatego wielu fanów IWC wciąż wskazuje na stary, dobry i po prostu ładny chronograf Portuguese z mniej prestiżowym kalibrem Valjoux 7750.
Pozytywnie odbieram natomiast pierwsze przecieki z manufaktury A. Lange & Söhne choć i tu trudno doszukać się czegoś odkrywczego, czegoś rewolucyjnego. Rzecz dotyczy modelu Lange 1, w którym wreszcie tarczka ze wskazówką godzinową i minutową pojawiła się po właściwej stronie.
To dobra informacja dla tych, którzy noszą czasomierz jak należy czyli na lewej ręce. Klasę, co już stało się normą, trzyma Audemars Piguet. Na razie wiadomo, że kolekcję Millenary wzbogaci tourbillon wyposażony w karbonową kopertę i wiele innych smaczków o których Łukasz pisał tutaj. W mojej opinii, nowość AP wnosi duży powiew świeżości do linii Millenary. Z nieukrywaną satysfakcją przyjmuję także pojawienie się nowego własnego mechanizmu z manualnym naciągiem Panerai (P.999), którego grubość wynosi 3,4 mm co daje producentowi możliwość zmniejszenia wysokości koperty.
W kontekście tego wymiaru osiągnęły one już niepokojący poziom ponad 18 mm, trochę przekraczający granice zdrowego rozsądku zwłaszcza w odniesieniu do zegarków przeznaczonych do codziennego noszenia. Poza tym, miło jest obserwować tak szybki rozrost marki choć w moim odczuciu formuła designu utożsamianego z Panerai powoli się wyczerpuje. Niestety, wygląd zamknięty w dość mocno ograniczonych ramach w przyszłości prawdopodobnie popchnie producenta do wykreowania nowych kolekcji różniących się od modeli Luminor i Radiomir. Wiem, że to dość śmiała teza i ortodoksyjnym fanom Panerai pewnie nie przypadnie do gustu, ale myślę, iż nie jest pozbawiona sensu. Spośród innych producentów zrzeszonych w Richemont, całkiem interesująco zapowiada się limitowany do 100 sztuk latający tourbillon od Cartiera. Z kolei MontBlanc przygotował model dla kobiet z tarczą wykonaną z macicy perłowej wysadzanej diamentami.
Spoza Richemont z pewnością na uwagę zasługuje chronograf Girard-Perregaux – model 1966.
Ten został wyposażony w składający się z 304 części mechanizm GP 3030C0. Komplikację stopera wykonano z użyciem koła kolumnowego, koło balansowe wykonuje 28800 wahnięć w ciągu godziny, rezerwa chodu wynosi zaledwie 36 godzin, a naciąg jest jednostronny. Cóż, na papierze te dwa ostatnie parametry nie wyglądają zbyt imponująco, ale w tej chwili ferowanie ocen tego czasomierza byłoby przedwczesne dlatego wstrzymam się z jakąkolwiek konkluzją. Inną, równie, a może nawet bardziej interesującą pozycją, jest limitowany do 50 sztuk zgarek z trzema charakterystycznymi dla GP mostkami zawierający kaliber GP9600C z komplikacją tourbillon.
Na chwilę obecną odstąpię od szczegółowego opisu tego modelu, gdyż uważam, że zasługuje na odrębne opracowanie.
Czym zaskoczy nas SIHH 2010 ?, a może rozczaruje ?. Czas pokaże. My też tam będziemy tak więc czytelnicy Chronos24 mogą być pewni szybkiej i rzetelnej informacji, którą na bieżąco Wam zaserwujemy. Zatem… do zobaczenia z Genewy !.
Tekst: Mariusz Wiśniewski (opracowanie własne)
Świetnie napisany artykuł.
Zgadzam się w zupełności co do oceny nowości IWC (nie zgadzam natomiast co do oceny Aquatimerów :)). Manufaktura z Schaffhausen jest jedną z moich ulubionych marek, ale niestety ich nowy design wygląda co najmniej słabo. Chronograf Yacht Club zupełnie nieudany (oceniając oczywiście po tych zdjęciach). Szkoda…
Nowy Lange 1 (napiszemy o tym modelu wkrótce) to propozycja ciekawa, choć po marce z Glashutte ciężko spodziewać się designerskich rewolucji – choć z drugiej strony kto wie, co jeszcze pokażą w Genewie.
Z tego, co na razie ujrzało światło dzienne, najciekawiej wypada Cartier…
Generalnie – nuda :( (oczywiście opisana twórczość, bo sam artykuł bardzo dobry).
Cieszy JLC – co prawda nic nowego, ale Memovox w stylistyce Master Control – bardzo mi się podoba. Bardzo ładny i nie banalny (w przeciwieństwie do Master Control) „garniturowiec” do tego z historycznej linii. Cieszy też ambicja Panerai – chociaż fakt, że ile można ciągnąć na jednej stylistyce.
Ale mimo wszystko nuda – bo pojedyncze modele typu tourbillon AP (przy okazji wyjątkowy brzydal) to raczej takie eksperymenty i pokaż możliwości firmy niż oferta „dla ludzi”. IWC po wypuszczeniu serii vintage drepcze w miejscu.
Generalnie JLC w memovoxie wraca do stylistyki z lat 50tych – e855 :) i to bardzo cieszy aczkolwiek reedycje sa dla mnie i z tego co sie orientuje srednio pozadanym towarem – reedycja Polaris mimo poczatkowej dobrej sprzedazy jednak sie nie przyjela :)
Co do zegarkow vintage – kwestia preferencji – gwarancja tez sie konczy po paru latach :) i wtedy chyba jeszcze wieksze koszty naprawy i serwisu poniewaz jesli mowimy o jlc i innych inhouse dostep do czesci zamiennych jest scisle kontrolowany przez manufakture zas koszt serwisu i naprawy chorenalny. Jesli chodzi o zegarki vintage pokroju jlc rowniez bez trudnosci mozemy je serwisowac w manufakturze za podobne pieniadze jak nowe modele, przy memovoxach z lat 50tych cal.825 i 815 oraz pozniejszym prekursorze obecnego cal.916 mozna znalezc dobrego fachowca i czesci – ponadto zegarki te maja juz ustalona wartosc rynkowa w przciwienstwie do cen sugerowanych przez producenta i salonowych ktore po roku spadaja o okolo 30-40%, pozatym dochodzi klimat oraz przyrost wartosci zegarka w czasie a nie jego spadku.
Zakup zegarka vintage to nie tylko aukcje internetowe ale rowniez szanujace sie salony zajmujace sie obrotem tymi zegarkami, posiadajace serwis i udzielajace gwarancji!!! wiec nie widze roznicy zas tego typu poglady jak propagowane w artykule traca hipokryzja.
z powazaniem
Rafal Bartoszewski
Zakup zegarka vintage to nie tylko aukcje internetowe ale rowniez szanujace sie salony zajmujace sie obrotem tymi zegarkami, posiadajace serwis i udzielajace gwarancji!!! wiec nie widze roznicy zas tego typu poglady jak propagowane w artykule traca hipokryzja.
Możesz nie zgadzać się z moimi poglądami, ale protestuję na nazywanie ich hipokryzją. To określenie nie ma nic wspólnego z kontekstem, do którego się odnosisz więc nie rozumiem czemu go używasz.
No i wreszcie pojawiły się oficjalne informacje od IWC dotyczące tegorocznych nowości. O ile podtrzymuję swoje powyższe stwierdzenia na temat nieskomplikowanych Portugieserów z manualnym naciągiem, o tyle nowe zdjęcia modeli Yacht Club ukazują ich nowe oblicze i muszę przyznać, że nawet przypadły mi do gustu. Mam nauczkę na przyszłość, aby powstrzymać się od zbyt szybkich opinii. Poza tym, „łykam” całą kolekcję Portugalczyków z wiecznym kalendarzem – są rewelacyjne, w kwestii Portuguese Automatic nic się nie zmieniło – nadal najbardziej podoba mi się wersja w stali z czarną tarczą i wersja w białym złocie. Nowy platynowy Portuguese z repetycją minutową uważam za jeden najładniejszych tegorocznych modeli i to w skali całego rynku. Szkoda, że Portugiesera w wersji Grande Complication wykonano na Valjoux. Na pewno producent poczynił znaczne zmiany w mechanizmie więc mógł w sumie sięgnąć po własny kaliber z komplikacją chronografu tym bardziej, że takowy posiada w swojej ofercie. Szkoda, że tego nie zrobił. Ciekawie też prezentuje się nowy tourbillon z retrograde. Reasumując, firma IWC na ten rok wrzuca do oferty sporo komplikacji, a przedstawione nowości odbieram zdecydowanie pozytywnie choć są one przeważnie rozwinięciem wzorów dotychczasowych kolekcji. Obyło się więc bez designerskich szaleństw – w myśl zasady: lepsze jest wrogiem dobrego. Mam nadzieję, że IWC zaskoczy jeszcze w tym roku zegarkiem wnoszącym więcej świeżości do oferty.
Cytując Mariusz…
__________________________________________________________________
Zakup zegarka vintage to nie tylko aukcje internetowe ale rowniez szanujace sie salony zajmujace sie obrotem tymi zegarkami, posiadajace serwis i udzielajace gwarancji!!! wiec nie widze roznicy zas tego typu poglady jak propagowane w artykule traca hipokryzja.
Możesz nie zgadzać się z moimi poglądami, ale protestuję na nazywanie ich hipokryzją. To określenie nie ma nic wspólnego z kontekstem, do którego się odnosisz więc nie rozumiem czemu go używasz.
__________________________________________________________________
Mariusz, ale sam przyznasz, że napisałeś bardzo ostro. Sam miałeś przejścia z zegarkiem odsyłanym do serwisu producenta, czytaliśmy też wątek (na forum KMZiZ) o „olaniu” klienta przez serwis ML. W obu przypadkach nie chodziło o Casio za 300 zł tylko o zegarki za ~ 20 tyś zł. Istnieją zegarmistrzowie, który umieją naprawić zegarek z którym autoryzowany serwis sobie nie radzi i nie każdy jest tylko zmieniaczem bateryjek.
Ogólnie chodzi mi o to, że ktoś nie mający pojęcia o całej otoczce ślepo uwierzy, że TYLKO nowy zegarek jest pewny, bezpieczny i nic z nim się nie będzie działo. A jak sam wiesz nie jest to prawda. Stąd Rafał użył stwierdzenia hipokryzja – bo sam doświadczyłeś traktowania jakbyś był „z Bangladeszu” z twierdzisz zgoła coś innego.