
MB&F Special Project One
„Special Projects” to nowa kolekcja MB&F, w której prezentowane będą zegarkowe koncepty wymykające się dotychczasowym ramom. Inauguruje ją zupełnie zaskakujący, mały zegarek garniturowy, oczywiście w stylu Maxa Büssera.
2 dekady w skali zegarkowej to ledwie niewiele okruch czasu, ale dla projektu takiego jak MB&F stanowi niekwestionowany powód do dumy. Kiedy 20 (z kawałkiem) lat temu Maximilian Büsser, wtedy stojący za sterami zegarkowego departamentu marki Harry Winston zdecydował, że chce pójść własną drogą i zbudować coś swojego, niezależnego oraz w pełni awangardowego, podjął wielkie ryzyko. Oferta niezależnych twórców zegarkowych stanowiła w owych czasach fanaberię zarezerwowaną tylko dla bardzo wąskiej grupy wtajemniczonych. Z biznesowego punktu widzenia było to więc jak skakanie w przepaść, bez spadochronu. Büsser podjął jednak ryzyko, zainwestował oszczędności życia i – ku przeciwnościom losu – rozpoczął podróż, którą dzisiaj znamy jako MB&F.
Jak potoczyła się historia marki i jej kolejne etapy – pewnie wielu z Was wie. Büsser z konsekwencją godną podziwu realizuje swoją wizję czegoś, co można nazwać futurystycznym zegarmistrzostwem, w którym liczy się kreatywność oraz nietuzinkowe podejście, a czas i jego odmierzanie są ledwie pochodnymi. Dzisiejszy MB&F – z całym przekonaniem jedna z najważniejszych niezależnych marek na rynku – dzieli swoje portfolio na dwie, a właściwie trzy części. Pierwsza to Horology Machines, czyli kinetyczne rzeźby mechaniczne, które dały podwaliny marce. Druga – Legacy Machines – jest osobliwą interpretacją oraz hołdem wobec klasycznego zegarmistrzostwa, które MB&F szanuje, ale definiuje po swojemu, zresztą bardzo umiejętnie i ze znakomitymi efektami. Trzecim filarem rozwoju firmy są mechaniczne rzeźby, pozytywki i zegary, często współtworzone z manufakturą L’Epée. A nie można też zapominać o „podmarce” M.A.D. Editions, pod którą Büsser oferuje swoje szalone projekty za niewygórowane pieniądze.
20 lat MB&F okazuje się znakomitą okazją, by do portfolio dorzucić jeszcze jeden filar – równie niespodziewany, co wszystkie poprzednie, i ponownie obiecujący ekscytujące projekty, których zupełnie nie sposób się spodziewać. Pod szyldem „Special Projects” powstawać mają kreacje, które nie pasują do żadnej z obecnych linii MB&F, czy to z estetycznych czy też mechanicznych powodów. Wszystko zresztą staje się jasne, kiedy spojrzycie na SP One – pierwszy zegarek w kolekcji, celebrujący 2 dekady istnienia marki.
SP One
O czasomierzach (tudzież wedle nomenklatury marki – czasomaszynach) MB&F można powiedzieć wiele, ale z całą pewnością ciężko zakwalifikować je jako zegarki eleganckie czy garniturowe. Nawet najdyskretniejszy model LM 101, choć niewielkich rozmiarów i z minimalnym zestawem funkcji, ciężko było klasyfikować jako klasyczny. SP One też do tego miana nie pretenduje, choć ze wszystkich projektów Büssera i jego ekipy zdecydowanie mu do niego najbliżej.

Zegarek mieliśmy przyjemność zobaczyć w Genewie już kilka tygodni temu i nasze zaskoczenie było pewnie tak duże, jak większości z Was. Max Büsser, wspierany przez swojego przyjaciela i projektanta Erica Girouda, zaprojektował bowiem najmniejszego, najbardziej dyskretnego MB&F’a w historii.

SP One uznać można za kolejną, własną interpretację klasycznego zegarka na nadgarstek – klasycznego w wielu aspektach, ale mocno przyprawionego awangardowym pieprzem. Zaprojektowana jak opływowy kamyk-otoczak koperta ze złota albo platyny mierzy 38 mm średnicy i razem z dwoma mocno wypukłymi szkłami szafirowymi gruba jest na 12 mm. Razem z krótkimi, zintegrowanymi z dolną częścią obudowy uszami lug-to-lug wynosi raptem 41,9 mm, co w rezultacie daje na nadgarstku wrażenie kompaktowego, eleganckiego czasomierza.

Obudową, a konkretnie jej metalowe elementy, wykończono polerowaniem. Na wysokości godz. 10 umiejscowiono małą, ale odpowiednio wygodną koronkę, sygnowaną logotypem.
W kopercie, pod wspominanymi już szafirowymi kopułami, zawieszono trójramienną konstrukcję, na którą składają się trzy elementy wiodące: bęben sprężyny głównej, koło balansowe oraz tarcza wskazująca czas. Całość trzyma się obudowy przymocowana do wewnętrznego, giloszowanego pierścienia – błękitnego w kopercie platynowej i antracytowego w złocie.

Trójramienna konstrukcja kryje w sobie również manualnie nakręcany mechanizm. Jego elementy widać po obróceniu obudowy, starannie wykończone i zmontowane w spójną, wpisującą się w obrys trójkąta całość. Kaliber SP One ma 72 godziny rezerwy chodu, a jego balans taktowany jest na 2,5 Hz.



Dwie opcje zegarka – złotą i platynową – poza wspomnianym ringiem podtrzymującym mechanizm odróżnia jeszcze kolor skórzanego paska. Do platyny dobrano jasny, kremowy beż, zaś złoto zestawiono z głęboką zielenią. W obu modelach tarczka wskazania czasu ma to samo, czarne wykończenie i srebrne indeksy oraz wskazówki.

Dostępność i cena
MB&F SP One trafi na rynek w dwóch nielimitowanych edycjach. Za model w złocie zapłacić trzeba 64 000 EUR (~272 000 EUR). Platynowy jest nieco droższy, z ceną 69 000 EUR (~293 300 PLN) plus podatek. Rocznie powstanie około 30 egzemplarzy w każdym z metali.

MB&F Special Project One
Producent | MB&F |
Nazwa modelu | Special Project One |
Mechanizm | manualny |
Symbol mechanizmu | SP One |
Rezerwa chodu (h) | 72 |
Tarcza | czarna |
Koperta | złoto, platyna |
Średnica (mm) | 38 |
Wysokość (mm) | 12,1 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | skórzany |