#KultoweZegarki: Vulcain Cricket
Podbił świat biorąc udział w znanych ekspedycjach, m.in. w pierwszym zdobyciu szczytu K2 w 1954 roku. Ale największą sławę przynieśli mu prezydenci Stanów Zjednoczonych: Eisenhower, Truman, Nixon i Johnson. To dzięki nim przeszedł do historii jako zegarek prezydencki. Oto Cricket marki Vulcain.
Rok 1947. W marcu, prezydent USA, Harry Truman wygłosił przed Kongresem orędzie (tzw. doktrynę Trumana), które stało się początkiem zimnej wojny. W tym samym roku, za oceanem, w szwajcarskiej firmie Vulcain z sukcesem zakończyły się prace nad funkcjonalnym zegarkiem naręcznym z alarmem. Zegarek nazwany został Cricket, bo charakterystyczny dźwięk alarmu przypominał odgłos wydawany przez świerszcza. Przez wielu historyków Cricket uznawany jest za pierwszy zegarek naręczny z alarmem. Wprawdzie jako pierwsza, mechanizm z alarmem do zegarka naręcznego skonstruowała firma Eterna (już w 1914 roku), ale model naręczny nie mógł się przebić, bo w tamtym czasie prawie wszyscy nosili zegarki kieszonkowe. Prawdziwy boom na zegarki z alarmem rozpoczął się dopiero po 1947 roku, czyli po premierze Cricketa. Co kryło się za jego sukcesem? Przede wszystkim wyjątkowo głośny alarm, który konstruktorom udało się uzyskać dzięki zastosowaniu podwójnego dekla w zegarku. Wewnętrzny dekiel służył jako membrana, a w drugim – zewnętrznym wykonany był otwór, przez który przenikał dźwięk. Ta konstrukcja miała jeszcze jedną zaletę: dzięki niej została zwiększona wodoszczelność koperty.
Jak to się zaczęło?
O stworzeniu mechanizmu z alarmem Robert Ditisheim, ówczesny właściciel firmy Vulcain, zaczął intensywnie myśleć już w 1942 r. Jego celem było wyprodukowanie innowacyjnego napędu spełniającego następujące warunki: uzyskanie odpowiednio głośnego alarmu i zaprojektowanie niezawodnej konstrukcji, która mieściłaby się w kopercie zegarka naręcznego. Chciał stworzyć mechanizm z alarmem, jakiego dotąd nikomu nie udało się zrealizować. R. Ditisheim – z wykształcenia inżynier mechanik i elektronik – zaczął prace nad nowym napędem wraz z kilkoma pracownikami firmy na początku 1943 r. Jak podają niektóre źródła, dodatkową motywacją do działania było spotkanie z francuskim fizykiem Paulem Langevinem, który po opuszczeniu okupowanego Paryża przez jakiś czas przebywał w Szwajcarii. Langevin odwiedził m.in. firmę Vulcain i zaproszony był na obiad do willi Ditisheima przy Rue du Temple-Allemand 119 w La Chaux-de-Fonds.
Podobno, przechadzając się później po ogrodzie panowie zaczęli rozmawiać na temat prac toczących się nad nowym mechanizmem z alarmem. Langevin miał powiedzieć, że jeżeli taki mały owad jak świerszcz wydaje odgłos słyszalny przez człowieka z odległości dochodzącej nawet do 30 metrów, to z pewnością istnieje sposób na skonstruowanie koperty, przez którą przenika dźwięk. Ta rozmowa miała rzekomo zachęcić Ditisheima do jeszcze intensywniejszej pracy. Na efekty działań jego zespołu trzeba było jednak poczekać kilka lat. W międzyczasie powstały dziesiątki prototypów i przeprowadzonych zostało wiele testów, w których sprawdzano m.in. odpowiednią akustykę, niezawodność mechanizmu oraz rezerwę chodu konieczną do obsługi zegarka i alarmu. Do udziału w pracach zaproszeni zostali eksperci z różnych dziedzin, wśród nich inżynierowie i specjaliści z zakresu akustyki. Po pięciu latach, w 1947 roku, firma Vulcain mogła pochwalić się pierwszym, w pełni sprawnym zegarkiem naręcznym z alarmem. Jego sercem był skonstruowany w warsztatach Vulcaina, ręcznie nakręcany kaliber 120, bardziej znany jako kaliber Cricket. Zegarek Cricket miał właściwie dwa osobne napędy sprężynowe z jednym wspólnym naciągiem typu chybotkowo-sprzęgnikowym (obsługiwanym za pomocą koronki oraz znajdującego się obok niej przycisku).
Aby umożliwić działanie alarmu, pod deklem zainstalowany został dodatkowy dekiel z zamocowanym słupkiem, o który uderzał młotek. Ten wewnętrzny dekiel mógł się swobodnie poruszać i służył jako membrana: uderzenie młotka wywoływało drgania, a emitowany dźwięk faktycznie przypominał odgłos wydawany przez świerszcza. I jeszcze jedno: dzięki zastosowaniu podwójnego bębna sprężyny, alarm rozbrzmiewał aż przez około 25 sekund! Cały mechanizm był bardzo łatwy w obsłudze, z koronką umieszczoną na godzinie 3, która mogła być nakręcana w obu kierunkach (w jednym kierunku nakręcało się mechanizm, a kręcąc główką w drugą stronę naciągało się sprężynę obsługującą alarm). W kalibrze 120 zastosowano jeszcze jedną ciekawostkę, czyli centralnie umieszczoną wskazówkę sekundnika (rzadkość w tamtym czasie).
Światowa pobudka
Zegarek Cricket podbił serca zwykłych ludzi w Europie i wywołał sporą sensację, kiedy oficjalnie pojawił się na rynku amerykańskim. Aż trzy tysiące amerykańskich dzienników napisały o tym wydarzeniu. Niektóre z nich poświęciły temu oryginalnemu czasomierzowi więcej miejsca, inne ograniczyły się jedynie do poinformowania o długości dzwonienia. Można się zatem domyślić, że niedługo po wprowadzeniu Cricketa na światowe rynki, do firmy Vulcain zaczęły masowo spływać zamówienia.
Czternaście egzemplarzy zamówiło na przykład biuro prezydenta Szwajcarii – za pośrednictwem szwajcarskich dyplomatów zegarki zostały podarowane przedstawicielom Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA), którzy podobno wychwalali precyzję chodu i funkcjonalność alarmu Cricketa.
Cricket, poza ciekawymi technicznymi rozwiązaniami idealnie pasował do zmieniających się czasów: zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych ludzie częściej się przemieszczali, a w przypadku zagonionych biznesmenów, którzy codziennie zatrzymywali się w innym hotelu taki miniaturowy alarm świetnie się sprawdzał. Pełnił jednocześnie rolę budzika i – ustawiony na konkretną godzinę – biznesowego kalendarza przypominającego o spotkaniu. Cricket okazał się też przydatny wielu kierowcom, bo sygnalizował, że upływa opłacony czas parkowania określony na wydruku z parkometru. Zegarek z alarmem stał się tak popularny w latach 50. XX w., że w wielu publikacjach na temat historii współczesnego zegarmistrzostwa określa się ten czas jako „złoty wiek”. Producenci zegarków szybko zareagowali na tę nową modę i wielu z nich miało w swojej kolekcji co najmniej jeden model z alarmem. Niektórzy podchodzili do sprawy ambitnie konstruując własne mechanizmy, inni korzystali ze świetnego kalibru 120 firmy Vulcain. Za tym, z pozoru prostym mechanizmem, kryło się bowiem nie tylko pięć lat badań i prac rozwojowych, ale też wiele czynności związanych z produkcją i wykończeniem poszczególnych części. Na przykład wykonanie gotowej płyty było procesem składającym się z ponad stu różnych czynności, a zrobienie stalowej membrany wymagało około trzydziestu operacji. Większość klientów doceniała jednak tylko oryginalność samego alarmu – jego nietypowy dźwięk i równie nietypową konstrukcję przypominającą pudło rezonansowe instrumentu muzycznego.
Czas na prezydentów
Zakochanym w nowinkach technicznych Amerykanom zegarek Cricket bardzo się spodobał, ale nie przypuszczali, że czasomierz stanie się częścią amerykańskiej historii. Pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który otrzymał w prezencie Cricketa był Harry S. Truman.
Zegarek został mu przekazany podczas kameralnego spotkania w Białym Domu. Truman był zachwycony funkcjonalnością czasomierza i nosił go regularnie, co widać na wielu archiwalnych zdjęciach. Jak mówił, największą zaletą Cricketa był głośny alarm, który wybudzał go nawet z głębokiego snu. Ale lubił też korzystać z tej funkcji wtedy, kiedy chciał, aby dźwięk alarmu przypomniał mu o ważnych spotkaniach. Jak donoszą archiwa Białego Domu, agenci amerykańskiego Secret Service nienawidzili specyficznego odgłosu wydawanego przez Cricketa. Kiedy uruchamiał się alarm, wielokrotnie mylili go z bombą. W Pentagonie krążyła nawet anegdota o tym, jak to pewnego ranka prezydent Truman zapomniał wyłączyć alarm w swoim zegarku i postawił na nogi kilku generałów.
Następca Trumana, Dwight D. Eisenhower (był prezydentem od 20 stycznia 1953 r. do 20 stycznia 1961 r.) nosił swojego Cricketa jeszcze zanim został prezydentem. I choć słynął ze swojej niechęci do reklamowania czegokolwiek, nigdy nie zakrywał przegubu ręki. Także podczas sprawowania prezydentury lubił nosić ten czasomierz (na wielu zdjęciach z łatwością rozpoznać można charakterystyczną koronkę Cricketa) i to Eisenhowerowi Cricket zawdzięczał swoją wielką sławę w Stanach Zjednoczonych. Wtedy prawdopodobnie ten model zyskał przydomek: „zegarek prezydencki”. Słynne hasło: „do as Ike does” („rób, to, co robi Ike”) nawiązywało właśnie do ulubionego zegarka prezydenta. Latem 1956 r. szwajcarska gazeta „Journal Suisse d’Horlogerie et Bijouterie” donosiła, że „Ike” otrzymał tak dużo zegarków, iż „po zakończeniu kadencji mógłby otworzyć mały sklep”. Powstaje więc pytanie, który z nich najczęściej nosił? Jak widać na archiwalnych zdjęciach, bardzo często miał na ręku Cricketa. Pewnego dnia mogli się o tym przekonać uczestnicy konferencji prasowej, podczas której w prezydenckim zegarku włączył się alarm, czym rozbawił dziennikarzy obecnych na konferencji.
Także kolejni prezydenci USA nosili ten model. Uroczyste przekazanie Cricketa późniejszemu prezydentowi Richardowi M. Nixonowi (urzędował od 20 stycznia 1969 r. do 9 sierpnia 1974 r.) odbyło się w maju 1955 r. po tym, gdy jako wiceprezydent USA wygłosił przemówienie na otwarciu corocznej konferencji amerykańskiego stowarzyszenia zegarmistrzów. Moment wręczenia zegarka został nawet uwieczniony na zdjęciu.
Wielkim miłośnikiem Cricketa był Lyndon B. Johnson, który nosił ten zegarek jeszcze zanim został prezydentem po śmierci Johna F. Kennedy’ego (jako jedyny swój egzemplarz kupił prywatnie podczas pobytu w Genewie). W czasie swojej kadencji (od 22 listopada 1963 r. do 20 stycznia 1969 r.) Johnson lubił obdarowywać specjalnych gości zegarkami. Wybór modelu był dla niego oczywisty: Cricket (w sumie podarował ponad 200 sztuk). W archiwach Białego Domu opisana jest też niecodzienna sytuacja, która miała miejsce podczas oficjalnej wizyty prezydenta USA na konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie. Podobno jednego dnia Johnson wykupił wszystkie egzemplarze modelu Cricket dostępne w genewskich sklepach.
Tradycja obdarowywania prezydentów USA przez firmę Vulcain kontynuowana była aż do 2001 r., czyli roku zakończenia prezydentury Billa Clintona. Później odstąpiono od niej, a po kilkuletniej przerwie, prezydentem, który otrzymał model Cricket był Barack Obama. W 2009 roku dostał od firmy Vulcain zegarek Cricket Anniversary Heart, opakowany w 42-milimetrową kopertę, w której pracował ręcznie nakręcany kaliber V-18 z alarmem, stworzony we własnej manufakturze. Trudno powiedzieć, czy prezent przypadł do gustu Barackowi Obamie.
Ale z pewnością Cricket był ulubionym zegarkiem innego prezydenta – ostatniego prezydenta Związku Radzieckiego, Michaiła Gorbaczowa, który chętnie nosił ten czasomierz, co zostało uwiecznione m.in. na okładce „Timesa” z 31 grudnia 1990 r.
Historii ciąg dalszy
Podobnie jak inni producenci zegarków, także i Vulcain przeżywał wzloty i upadki. Po kryzysie kwarcowym w latach 70. XX w. firma praktycznie przestała istnieć i odrodziła się dopiero w 2002 r., aby siedem lat później ruszać na nowo z kolejnymi właścicielami. Dla modelu Cricket te zawirowania oznaczały długą przerwę „w życiorysie”. Dopiero w 2010 r. Vulcain zaczął ponownie produkować modele inspirowane historycznym Cricketem w ramach swojej nowej kolekcji o nazwie 50s President’s Watch. Jako napęd wykorzystany został w nich znany, ręcznie nakręcany mechanizm, który od 2002 r. oznaczony jest jako kaliber V-10.
Rok po nowym otwarciu firma pokazała wersję Heritage President’s Watch, która wizualnie przypominała stalowo-złoty zegarek z 1947 r., z tym że miała powiększoną koronkę, szerszy pierścień i dekiel z szafirowego szkła. W środku pracował wspomniany już kaliber V-10 (wymiary: 28 x 5,60 mm, częstotliwość: 18 000 wahnięć na godzinę, 42-godzinna rezerwa chodu; czas działania alarmu: ok. 20 s).
Jednym z bardziej oryginalnych modeli był ten stworzony w 2012 roku na cześć znanego muzyka jazzowego Herbiego Hancocka. 50s President’s Herbie Hancock Limited Edition powstał w dwóch limitowanych seriach (50 egzemplarzy z różowego złota i 250 ze stali) i opakowany był w 42-milimetrową kopertę z przezroczystym deklem. Pod deklem pracował ręcznie nakręcany kaliber V-16 z datownikiem i oczywiście alarmem.
Poza tradycyjnymi, ręcznie nakręcanymi modelami, w ramach serii 50s President’s Watch, Vulcain produkuje też wersje z automatycznym naciągiem, jak chociażby zegarek ze stoperem obsługiwanym za pomocą jednego przycisku pokazany w 2012 r. (dostępny z nowoczesną tarczą lub jako Heritage z tarczą w stylu vintage). Ten czasomierz przypomina historię zegarka związanego z klubem Real Madryt. Kiedy w 1934 roku piłkarze Realu Madryt zdobyli mistrzostwo Hiszpanii, zarząd klubu przypisywał sukces trenerom i noszonym przez nich zegarkom (był to właśnie model ze stoperem marki Vulcain). Stopery używane przez trenerów na treningach miały rzekomo przyczynić się do późniejszych zwycięstw drużyny. Potwierdzeniem tych sukcesów był list wysłany przez trenera Realu Madryt, Francisco Bru, do właściciela firmy Vulcain, w którym Bru pisał m.in. „Nasze treningi odmierzane były z wyjątkową precyzją dzięki chronografom firmy Vulcain, co pomogło nam osiągnąć wielki sukces, jakim było zdobycie mistrzostwa Hiszpanii w 1934 r.”
Opakowany w 42-milimetrową kopertę z różowego złota 50s President’s Chronograph Heritage miał symetrycznie rozmieszczone liczniki: mały sekundnik na godzinie 9 i licznik 30-minutowy na godzinie 3. oraz umieszczoną w środkowej części tarczy podziałkę pulsometryczną. Za wszystkie wskazania odpowiadał kaliber V-57 z automatycznym naciągiem (powstał na podstawie kal. La Joux-Perret LJP 8121 MP; wymiary: 30 x 8,40 mm; częstotliwość: 28 800 wahnięć na godzinę, 42-godzinna rezerwa chodu).
Od 2010 r. Vulcain ma swój własny mechanizm z automatycznym naciągiem i wskazaniami godzin, minut, sekund (12-liniowy kaliber V-21, który składa się z 271 części i pracuje z częstotliwością 18 000 wahnięć na godzinę; wahnik umieszczony jest w nim na łożysku kulkowym i nakręca sprężynę w jednym kierunku).
Czy Cricket nadal będzie zegarkiem prezydentów? Czas pokaże.