#KultoweZegarki: Junghans Max Bill
Dobrze zaprojektowanych zegarków jest sporo, ale niewiele z nich ma tak idealne proporcje, jak modele z kolekcji Max Bill firmy Junghans. Ich wzornictwo to kwintesencja sztuki Bauhausu: czysta forma, proste linie i symetria. Dlatego zawsze będą na czasie.
Współpraca z artystami jest rzadkim zjawiskiem w branży zegarkowej, chociaż najczęściej przynosi ciekawe efekty. Na taki ruch, w połowie lat 50. XX w. zdecydowała się firma Junghans, a zlecenie dotyczyło przedmiotu codziennego użytku, czyli zegara kuchennego. Artystą, który otrzymał to „zwyczajne” zlecenie był Max Bill – wtedy, znany już szwajcarski architekt, rzeźbiarz, grafik, malarz i projektant sztuki użytkowej.
Max Bill urodził się w 1908 r. (zmarł w 1994 r.) i w latach 1927-28 studiował w niemieckiej szkole projektowania Bauhaus w Dessau, a jego wielkimi mistrzami byli słynni artyści: Wassily Kandinsky i Paul Klee. Studia w Dessau na zawsze zmieniły podejście Billa do wzornictwa: większość tworzonych przez niego, minimalistycznych projektów powstała zgodnie z filozofią Bauhausu zawartą w hasłach: „mniej znaczy więcej” i „forma wynika z funkcji”. W 1951 r., jako znany architekt, założył razem z Agnes Scholl Wyższą Szkołę Projektowania w Ulm, która miała być kontynuacją idei Bauhausu. Max Bill uchodził za wszechstronnego artystę, dlatego prawdopodobnie to właśnie jemu firma Junghans zleciła zaprojektowanie zegara kuchennego. Możliwe, że znaczenie miała też niewielka odległość, jaka dzieli Ulm, gdzie wtedy pracował Max Bill i Schramberg, gdzie znajduje się siedziba Junghansa.
Minimalistyczny zegar kuchenny powstał w 1956 r. i był wspólnym dziełem Maksa Billa oraz jego studentów. Firma Junghans zdała się na doświadczenie projektanta, zastrzegając jedynie, że zegar ma być wykonany z ceramiki i dodatkowo wyposażony w minutnik – wyjątkowo przydatny w kuchni. W efekcie powstał prosty, minimalistyczny projekt w duchu Bauhausu. Dla Billa liczyła się funkcjonalność, dlatego elementy widoczne na tarczy zostały zredukowane do tych, które projektantowi wydawały się niezbędne. Zamiast ozdobników pojawiła się bardzo funkcjonalnie podzielona tarcza z wyraźnie zaznaczoną podziałką minutową i przedłużonymi indeksami godzinowymi, dodatkowo uzupełniona prostymi cyframi (jego zdaniem, te cyfry były jednym z ważniejszych szczegółów na tarczy) i trzema zdecydowanie różniącymi się od siebie wskazówkami. Dobór kroju cyfr oraz ich proporcje potwierdzały wielki kunszt M. Billa jako grafika. Cyfry niby są proste, a nawet surowe (na przykład „4”), ale nie sposób pomylić ich z innymi. Taką samą podziałkę ma minutnik, który jest nierozłącznym elementem zegara. Z kolei zewnętrzny kształt obudowy przypominający kroplę, to obrys obu czasomierzy. Kształt nieprzypadkowy, bo pasujący idealnie do wzornictwa lat 50. XX w. kojarzonego z nerkowatymi stolikami i sprzętami kuchennymi o opływowych liniach. Także dobór koloru niebieskiego w pastelowym odcieniu oddawał ducha tamtych czasów.
O resztę zadbał już producent wyposażając zegar w mechaniczny napęd z 8-dniową rezerwą chodu (w kolejnych latach mechanizmy zmieniały się: najpierw była stosowana tzw. Elektora na baterię, która działała przez rok; później był mechanizm ATO Mat sterowany falami radiowymi).
Pierwszy projekt M. Billa dla firmy Junghans doczekał się swoich „następców” w postaci zegara konsolowego w prawie kwadratowej, drewnianej obudowie i zegara ściennego, wyprodukowanego w 1959 r. Jedna z wersji (z cyframi) tego ostatniego była produkowana z niemal identyczną tarczą, charakterystyczną podziałką minutową z przedłużonymi indeksami godzinowymi i dokładnie takimi samymi cyframi. Oprócz niej, Junghans oferował też dwa inne zegary ścienne (jeden z nich wykonany z mosiądzu, drugi chromowany) z indeksami (bez cyfr) i metalowymi wskazówkami. Jeden z egzemplarzy znalazł się nawet w zbiorach Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMA) w Nowym Jorku.
Małe jest piękne
Pierwsze zegary były zapowiedzią przyszłej współpracy z Maksem Billem, tym razem jako projektantem naręcznych czasomierzy. Na początku lat 60. XX w., a dokładnie w 1961 r., firma Junghans wpuściła na rynek dwa modele, których tarcze były kopią tarcz zegara ściennego. Pierwszy zegarek miał podziałkę minutową oraz cyfry oznaczające godziny umieszczone po wewnętrznej stronie skali. Natomiast w drugim zegarku, na tarczy były widoczne tylko indeksy, zresztą bardzo czytelne. Aby znacznie poprawić czytelność wskazań w ciemności, przy godzinie 3, 6 i 9 pojawiły się pojedyncze punkty świecące, a przy godzinie 12 podwójny. Pod prostymi, minimalistycznymi tarczami w modelach męskich pracował ręcznie nakręcany kaliber J84, a w damskich wersjach, także nakręcany ręcznie, kaliber J73. Najbardziej luksusowym wariantem był męski model opakowany w kopertę z 14-karatowego złota, napędzany kalibrem J 84/S3.
Zegarki zaprojektowane przez Maxa Billa bardzo różniły się od modeli z tamtego okresu, kłujących w oczy pretensjonalną nachalnością. Czysta forma i funkcjonalność czasomierzy Junghansa nie były na czasie, ponieważ w branży zegarkowej nie zwracano wtedy aż takiej uwagi na design. Dyskusje na temat designu najbardziej rozgorzały dopiero w latach 80. XX w., ale też nie dotyczyły branży zegarkowej, tylko meblarskiej. Producenci zegarków zajmowali się wtedy czymś innym: rewolucją kwarcową. Był to jeden z powodów, dla których zegarki z kolekcji Max Bill produkowane przez firmę Junghans swoją drugą „młodość” przeżywały dopiero kilkanaście lat później – kiedy wróciła moda na mechaniczne czasomierze.
Pierwsza kolekcja w nowym wydaniu ukazała się w 1997 roku pod nazwą max bill by junghans. Była ukłonem w stronę Bauhausu i to w czystej postaci, dlatego spodobała się zarówno miłośnikom zegarków, jak i osobom interesującym się wzornictwem. Wyjątkowość tych projektów doceniło też nowojorskie MoMA, które niedługo po pojawieniu się serii max bill by junghans zaczęło oferować różne modele z tej kolekcji w swoim słynnym sklepie.
Design czy funkcjonalność? Jedno i drugie
Obecnie firma Junghans produkuje kilkanaście różnych modeli sygnowanych nazwiskiem szwajcarskiego projektanta. Są podzielone na pięć grup: zegarki nakręcane ręcznie (handaufzug), te z automatycznym naciągiem, kwarcowe (męskie), damskie (też kwarcowe) i modele ze stoperem.
Tradycjonalistom prawdopodobnie najbardziej spodobają się różne wersje czasomierza max bill Hand-winding (ze stalową kopertą lub obudową pokrytą złotą powłoką PVD, z jasną lub czarną tarczą, skórzanym paskiem lub bransoletą typu milanaise), który jak na dzisiejsze standardy ma małą kopertę o średnicy wynoszącej zaledwie 34 mm. Trudno więc powiedzieć, czy jest to męski zegarek. Raczej model w stylu unisex. Pomijając kolorystykę, oferowany jest z dwoma rodzajami tarcz: z cyframi lub bez, za to z wydłużonymi indeksami godzinowymi. Ręcznie nakręcana wersja najwierniej oddaje ducha projektu Maxa Billa, chociaż w środku pracuje współczesny mechanizm (kaliber J805.1 powstał na podstawie mechanizmu ETA 2801).
Natomiast znakiem naszych czasów jest max bill Automatic, który nie tylko ma większą kopertę (średnica: 38 mm), ale też mechanizm z automatycznym naciągiem i datownikiem lub bez (kal. J800, który powstał na podstawie kal. ETA 2824 lub stosowanego ostatnio SW 200 o podobnej konstrukcji). I tu, podobnie jak w przypadku ręcznie nakręcanego modelu, można wybrać rodzaj oraz kolor tarczy i pasek.
Kiedy Max Bill projektował zegarki dla firmy Junghans, nie brał pod uwagę modelu ze stoperem. Ale trzeba przyznać, że wymyślony współcześnie Max Bill Chronoscope wygląda tak jakby powstał według wskazówek znanego projektanta. Liczniki stopera umieszczone symetrycznie na tarczy są w pewnym sensie nawiązaniem do podziałki minutnika w zegarze kuchennym z 1956 r. Świadomie została dobrana też nazwa, bo słowo „ Chronoscope” odnosi się do zegarka ze stoperem, w którym odmierzone, krótkie odcinki czasowe można odczytać są za pomocą wskazówek. Max Bill Chronoscope jest nie tylko najnowszym, ale też największym modelem z tej kolekcji. Jego 40-milimetrowa koperta ukrywa kaliber J880.2, który mimo podobnej nazwy do stosowanego kiedyś przez Junghansa, „poczciwego” kalibru J88 (z własnej manufaktury) nie ma z nim nic wspólnego. Po pierwsze nie jest nakręcany ręcznie, a po drugie to zmodyfikowana wersja znanego kalibru ETA/Valjoux 7750 (do wyboru: z datownikiem lub ze wskaźnikiem dnia tygodnia i datownikiem). To jednak nie ma większego znaczenia, bo jak pokazują wyniki sprzedaży, model Max Bill Chronoscope jest bestsellerem marki Junghans.
W skład kolekcji max bill wchodzą też damskie zegarki, ale te mają wyłącznie kwarcowe mechanizmy. Jakąś rekompensatą dla pań jest modna kolorystyka tych czasomierzy. Może kiedyś kobiety doczekają się wersji mechanicznych, bo w przeszłości Junghans produkował ręcznie nakręcane zegarki damskie, w których stosowany był kaliber J73.
Wszystkie modele z kolekcji max bill by junghans mają kilka cech wspólnych, na przykład w wielu z nich na tarczy są widoczne znane z historycznych wersji punkty pokryte masą świecącą. Poza tym mają natychmiast rozpoznawalne cyfry i napis „Junghans” zaprojektowany przez Maxa Billa. W każdym wskazówki są perfekcyjnie ukształtowane i mają idealną długość. Lekkim ukłonem w stronę przeszłości jest też wykorzystywane szkło. Zamiast nowoczesnego, szafirowego zdecydowano się na pleksi w nowoczesnym wydaniu, czyli pokryte specjalną powłoką o nazwie sicralan. A wszystko po to, aby zwiększyć odporność pleksi na zarysowania i dodatkowo ochronić tarczę przed działaniem promieni UV.
A co ze słynnym zegarem ściennym? Spokojnie, nadal jest produkowany. Podobnie jak zegar konsolowy, też zaprojektowany kiedyś przez Maksa Billa.
Muszę stwierdzić, że na żywo Junghansy wyglądają lepiej niż na fotografiach.