Recenzja Junghans Meister Agenda
Bauhaus na nadgarstku, czyli charakterystyczny design w zegarku „made in Germany”. Recenzujemy Junghansa Meister Agenda.
Do tej pory niemiecka sztuka zegarmistrzowska gościła na łamach naszego portalu głównie za pośrednictwem marek: A.Lange&Söhne, Glashütte Original i Nomos. Dzisiaj dołączy do nich Junghans. Ponieważ piszemy o niej po raz pierwszy, warto przytoczyć kilka faktów z historii.
Historia
Po pierwsze nie jest to marka nowa. Została założona w 1861 roku przez Erharda Junghansa i jego szwagra Jakoba Zellera-Toblera. Początkowo – z ogromnym sukcesem – zajmowała się wyłącznie produkcją zegarów. O ówczesnej popularności Junghansa niech świadczy fakt, że w 1903 roku był on największym wytwórcą zegarów na świecie, z wolumenem produkcji rzędu 3 milionów rocznie! Zegarki naręczne pojawiły się w ofercie firmy 33 lata później, w 1936 roku. W tym okresie debiutowała również kolekcja Meister, uznawana dziś za niemal kultową, a z pewnością jedną z najbardziej charakterystycznych w portfolio marki. Kolejny kamień milowy w historii firmy pojawił się w latach 50. wraz z osobą Maxa Billa – szwajcarskiego malarza, rzeźbiarza, architekta i designera. To właśnie jemu Junghans zlecił zaprojektowanie zegara kuchennego, które wspomniany student Bauhausu wykonał wręcz wzorowo. W 1961 roku doczekał się on swojej wersji naręcznej i od tej pory, na przestrzeni kolejnych dekad, pozostaje najbardziej rozpoznawalnym modelem w ofercie firmy. W następnych dziesięcioleciach gwiazda Junghansa nieco wyblakła. Marka dała się uwieść rewolucji kwarcowej, ulegając modzie na zegarki „na baterię”. Na początku XXI wieku borykała się już z tak poważnymi problemami finansowymi, że w 2009 roku zmieniła właściciela, stając się firmą zarządzaną przez rodzinę Steim ze Schramberga. Obecnie w kolekcji niemieckiego producenta znajdziemy zegarki damskie i męskie, mechaniczne, ale również i kwarcowe. Do naszego testu wybraliśmy czasomierz ze wspomnianej linii Meister – model Agenda – z nietypową komplikacją wskazania numeru tygodnia.
Design
Znajomi, widząc recenzowanego Junghansa, często określali go mianem „dziadkowy” – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Trudno nie zauważyć nawiązania do stylu vintage, w tym przypadku do egzemplarzy z linii Meister z lat 60. minionego wieku. Ten charakterystyczny design uważam za największy atut tej kolekcji, z pewnością wyróżniający się na tle konkurencji.
Wykonana ze stali koperta ma średnicę 40,4mm i wysokość 12,2mm. Dzięki sprytnym zabiegom, jak użycie zwężającej się od strony dekla koperty i wypukłego szkiełka łączącego się z obudową w dość nietypowy sposób, patrząc na zegarek wydaje się, że ma maksymalnie 7 – 8mm. Srebrno-biała tarcza Junghansa jest wybrzuszona na brzegach i otoczona skalą minutową, z której indeksy na godz. 12, 3, 6 i 9 są nałożone, a pozostałe namalowane. Zarówno jedne, jak i drugie są bardzo czytelne i długie. Krążące po cyferblacie wskazówki (godzinowa i minutowa) otrzymały kształt sztyletów i trafiła na nie niewielka ilość substancji świecącej. Minutowa – podobnie jak centralny sekundnik – jest zakrzywiona na końcu.
Cyferblat to także dwie dodatkowe tarczki. Ta na godz. 12 to wskaźnik aktualnego numeru tygodnia (za jej ustawianie odpowiada korektor umieszczony na wewnętrznej stronie koperty, przy uchu na godz. 10). Funkcja dla przeciętnego „Kowalskiego” wydaje się być zupełnie nieprzydatna, ale zdaję sobie sprawę, że osoby pracujące w firmach gdzie np. cykl produkcyjny, budżety czy raporty określa się w tygodniach z pewnością ją docenią. Opisana tarczka to w moim odczuciu najsłabszy punkt zegarka. Skala, a konkretnie ilość goszczących na niej cyfr, nieco zaburzają niemal idealną harmonię całości. Druga z tarczek to wskaźnik rezerwy chodu wyskalowany od 0 do jednej kreseczki ponad 45. Dodatkowy element podziałki przypomina co prawda, że rezerwa jest większa niż 45h, ale psuje trochę symetrię. Obie tarczki – zarówno ta ze wskazaniem tygodni jak i rezerwy chodu – tworzą zagłębienia o kształcie przypominającym odwrócony cyferblat. Osiągnięty w ten sposób efekt – brak kanciastych powierzchni – bardzo mi się podoba.
Kompozycję uzupełniają dwa okienka. To z lewej pozwala odczytać dzień tygodnia, a to z prawej – datę. Konstrukcja mechanizmu i dodane moduły sprawiły, że dysk daty jest umieszczony bardzo głęboko, a co za tym idzie – właściwą cyfrę zobaczyć można patrząc tylko na wprost zegarka. W przypadku dnia tygodnia problem nie występuje. Oba okienka są ładnie wykończone fazowaniem. A jak funkcjonują? Cyfra datownika przeskakuje bardzo szybko w okolicy samej północy, natomiast wskazanie dnia tygodnia zmienia się powoli i trwa mniej więcej od 23:00 do 1:00.
Od frontu za zabezpieczenie posłużyło wypukłe szkiełko (Plexiglass), z powłoką zwiększającą odporność na zarysowania SICRALAN. Po blisko 2 tygodniach na nadgarstku nie zauważyłem na nim żadnych otarć. Samo szkiełko jest połączone z kopertą (WR30m) w taki sposób, że patrząc z profilu wydaje się iż zajmuje ono niemal połowę grubości zegarka. Dopełnieniem modelu Meister Agenda jest brązowy pasek z końskiej skóry zakończony stalową klamerką na trzpień.
Mechanizm
W modelu Meister Agenda niemiecki Junghans zdecydował się wykorzystać mechanizm z automatycznym naciągiem oznaczony symbolem J810.5 (na bazie ETA 2892-2 z modułem Soprod 9075). Werk – jak na ten przedział cenowy – całkiem ładnie ozdobiono: płyta główna została poddana groszkowaniu, wahnik udekorowano pasami genewskimi i grawerem z nazwą firmy, a śrubki są niebieszczone. Wszystko widać dokładnie przez przeszklony, dokręcany pięcioma śrubkami dekiel. Wspomniany kaliber J810.5 pracuje ze znaną z większości zegarków częstotliwością 4Hz (28.000 wahnięć/godzinę), bazuje na 28 kamieniach i zapewnia – wg skali na tarczy – około 47h nieprzerwanej pracy. Tyle teorii. W praktyce mechanizm zatrzymuje się kiedy wskazówka wskaźnika rezerwy chodu zbliża się do 2,5h. W końcowym stadium pracy odnotowałem też największe odchyłki w dokładności. W „środkowej” części skali (15 – 30h rezerwy) zegarek odłożony pracuje natomiast niemal idealnie.
Przy całodziennym, w miarę aktywnym dniu na nadgarstku Junghans „ładuje się” do poziomu 35h na wskaźniku rezerwy chodu. Nie stanowi to jednak żadnego problemu – zegarek w dowolnej chwili możemy szybko „dokręcić” koronką. Z racji kształtu koperty operuje się nią niezwykle wygodnie. Jedyne co może nieco przeszkadzać, to głośno pracujący rotor, słyszalny zwłaszcza przy nieco gwałtowniejszych ruchach nadgarstkiem. Mechanizm też nie należy do najcichszych.
Wrażenia
Firma Junghans przypomniała mi o sobie, kiedy w zeszłym roku mijałem jedną z witryn sklepowych. To właśnie wtedy zrodził się pomysł, by przybliżyć Wam jeden z zegarków wytwarzanych u naszych zachodnich sąsiadów. Osobiście największą sympatią darzę kolekcję Max Bill, ale Meister Agenda stylistycznie nie odbiega od niej aż tak daleko, a komplikacja wskaźnika tygodnia to coś, czego jeszcze w recenzowanych zegarkach nie opisywaliśmy.
Cena na metce wynosi 10.960zł (w tym segmencie głównymi konkurentami Junghansa są marki takie jak Longines, Nomos, Frederique Constant czy Maurice Lacroix) i uważam ją za przyzwoitą. Za wspomnianą kwotę otrzymujemy zegarek o nietuzinkowym wyglądzie i poprawnie wykończonym mechanizmie. Niektórych może rozczarować głośna praca rotora, innych głęboko osadzony datownik, ale wtedy wystarczy spojrzeć na zegarek jako całość i nie pozostanie nam nic innego jak o tym zapomnieć. Meister Agenda, jak rzadko który czasomierz, przemyca w swoim designie nieodparty urok jaki towarzyszył modelom produkowanym w latach 60. poprzedniego wieku.
Na (+)
– świetny design
– mnóstwo dobrze wykonanych detali
Na (-)
– głośny rotor
– mechanizm „zatrzymuje się” wcześniej niż sugeruje wskaźnik rezerwy chodu
Junghans Meister Agenda
Ref: 027/4364.00
Mechanizm: J810.5 (na bazie ETA), ~47h rezerwy chodu, 28.800 A/h, datownik, wskaźnik dnia, rezerwy chodu i numeru tygodnia
Tarcza: srebrnobiała ze stalowymi indeksami na godz. 12, 3, 6, 9
Koperta: 40,4mm, stal, szkło Plexiglass
Wodoszczelność: 30m
Pasek: brązowy, z końskiej skóry, stalowa klamerka
Limitacja: —
Cena: 10.960PLN
Zegarek do testów dostarczył Jubitom.
dobra cena…piękny sikor :-)