Hands-On Longines Heritage Classic z sektorową, ciemnoszarą tarczą [zdjęcia live, dostępność, cena]
Klasyczny, inspirowany latami 30. zegarek Longines Heritage Classic w wersji z ciemnym cyferblatem zyskuje zupełnie nowe oblicze. Czy to najciekawszy i najbardziej uniwersalny z trzech dotychczasowych wariantów tego modelu?
Od kiedy w październiku 2019 roku Longines pokazał pierwszą wersję modelu Heritage Classic, zegarek z miejsca stał się jednym z ulubieńców kolekcjonerów – i to mimo przecież bogatej w opcje linii Heritage. Wielokrotnie powtarzamy na CH24.PL, że Longines jak mało kto potrafi robić reedycje modeli vintage – praktycznie każda kolejna okazuje się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Dość powiedzieć, że reedycja Legend Divera, w kolekcji już od ponad dekady, nadal jest zegarkiem niezwykle popularnym… a moim zdaniem z wielu względów także najciekawszym zegarkiem Longinesa i jedną z perełek swojego segmentu cenowego. Skąd sukces i ciepłe przyjęcie Heritage Classic? Odpowiedź jest genialnie prosta, jeśli znać realia dzisiejszego rynku. Sprowadzić ją można właściwie do jednego słowa – vintage. Projektując zegarek Longines sięgnął głęboko do swoich ulokowanych w Saint-Imier archiwów i wyciągnął z nich model z lat 30. ubiegłego wieku.
Pozornie mocno zakurzony (było nie było, to prawie wiekowy egzemplarz), wydawał się idealnie wpasowywać w upodobania sporej grupy współczesnych klientów. Nieduży rozmiar koperty, jej specyficzna konstrukcja „step-case” i wreszcie klasyczna sektorowa tarcza – czysta, symetryczna, poukładana jak najdoskonalszy wzorzec. Tworząc wierną reprodukcję oryginału, Longines postawił również na klasyczny, srebrny cyferblat z kilkoma rodzajami wykończenia i trójką niebieszczonych wskazówek. Wyszło klasycznie, ale nie do przesady.
Kilkanaście miesięcy później Longines wrócił do modelu Heritage Classic – który do tego czasu zdążył już wśród kolekcjonerów wypracować sobie przydomek „Sector” – i w nowej odsłonie zmienił dwa kluczowe elementy. Właśnie o nich i o tej wersji będzie ten tekst, szybko przejdźmy więc jeszcze do trzeciego wcielenia modelu.
W październiku zeszłego roku współpracę z Longinesem zapowiedział portal Hodinkee. Nie trudno było przypuszczać, że absolutna miłość tego amerykańskiego magazynu do wszystkiego co vintage sprawi, że wybór padnie na coś zdecydowanie osadzonego w klimacie. Wybrano model Heritage Classic, który magazyn Hodinkee spersonalizował znacznie bardziej ascetyczną, kremową tarczą oraz mechanizmem z certyfikatem chronometru (referencje katalogowe takowego nie posiadają). Od zawsze – w sensie od premiery pierwszego modelu – chciałem sprawić sobie Heritage’a „Sector” i finalnie wybrałem limitkę Hodinkee. Kilka dni z antracytowym modelem dało mi jednak mocno do myślenia, czy aby na pewno podjąłem właściwą decyzję.
„Sector” casualowo
Gros zegarkowych marek, z każdej półki cenowej, często próbuje odświeżać wybrane modele z kolekcji przez zmianę kolorów cyferblatu. My z kolei równie często mamy zgryz, czy o takich „nowościach” warto pisać, no bo czy li tylko zmieniony kolor czyni nowy zegarek, wart dodatkowej uwagi? Zazwyczaj niekoniecznie, aczkolwiek bywają chlubne wyjątki. Heritage Classic, wraz z nową tarczą, zmienił się nie poznania – trochę jak zegarkowy Clark Kent (dla niewtajemniczonych – Superman).
W miejsce tradycyjnego, srebrnego cyferblatu Longines wrzucił pod lekko wypukłe, pudełkowe szkło szafirowe cyferblat ciemny – czarny na pierwszy rzut oka, choć marka definiuje kolor jako antracytowo-szary. Prawda leży gdzieś pośrodku. Różne wykończenie poszczególnych części sprawia, że jej kolor balansuje gdzieś pomiędzy głęboką czernią matowego środka, a metalicznie szarym ringiem z indeksami godzinowymi oraz podziałką minutową. Małą sekundę u dołu wykończono niemal niewidocznym szlifem ślimakowym. Przez środek przebiega typowy dla „sektorów” krzyż z dwóch prostopadłych linii, dzielących tarczę na 4 symetryczne części. W górnej połówce namalowano na biało logo, a czas odmierzają prościutkie lecz adekwatne, wykończone polerowaniem wskazówki ze stali.
W przeciwieństwie do premierowego oblicza zegarka – eleganckiego, ale lekko trącącego myszką – nowe jest znacznie bardziej casualowe. Ciemne kolory świetnie wpasowują się też w wykończoną satynowaniem kopertę ze skokowym bezelem i długimi, mocno zagiętymi uszami (niezmiennie 38,5 mm średnicy). O ile przy poprzedniej wersji zastanawiałem się, do czego ją zakładam, o tyle antracyt pasował (pasuje) do wszystkiego. Zasługa to zresztą nie tylko nowego koloru.
„Beads of Rice” (BoR)
O ile inny kolor tarczy uczynił z Hertiage Classic nowy zegarek, w wymiarze czysto użytkowym znacznie mocniej przyczyniła się do tego zmiana paska. Klasyczny, srebrny model HC „Sector” Longines oferował na paskach: skórzanym albo materiałowym w stylu NATO. Opcja paska pozostała – zrobiono go z karmelowej, jasnobrązowej skóry cielęcej. Zdecydowanie ciekawej jednak wypada nowa bransoleta.
Longines postanowił iść z duchem całego projektu i do koperty dopasował stalową bransoletę w klimacie lat 30.. W branży ten typ nazywa się popularnie „Beads of Rice” (z ang. „ziarenka ryżu”), ponieważ kształt małych, gęsto ułożonych ogniw przypomina pękate ziarenka ryżu. Cała bransoleta wykończona jest naprzemiennie polerką na błysk oraz matowym satynowaniem. Do koperty mocowana jest prostym end-linkiem, a na nadgarstku zapina się ją bardzo ładnie wykończonym zapięciem z przetłoczonym logo, mikroregulacją (4-stopniową) i zatrzaskiem. Niestety brakuje jakichkolwiek przycisków zabezpieczających, a to sprawia, że odpinanie bransolety bywa mało komfortowe i wymaga nieco siły. To jednakowoż jej jedyny minus.
Jeśli początkowo zdziwił Was nieco wybór bransolety do w sumie dość eleganckiego zegarka, pomyślcie o pierwszej połowie ubiegłego wieku. Wtedy takie rozwiązanie było dość powszechne, świadczące o wyższej klasie produktu i większym przywiązaniu do detali. Czy mimo to uchodzi? W mojej opinii – i po pewnym okresie użytkowania – zdecydowanie bardzo. Bransoleta „BoR” może wygląda osobliwie, ale jest niezwykle komfortowa i stylowa, a dodanie jej do Heritage Classic podbija uniwersalność całego zegarka. Swoją drogą pewnie podobnie uczyniłoby ze srebrną wersją.
Parametrami technicznymi czarno-szary Heritage Classic niczym nie rożni się od srebrnego (łącznie z automatycznym mechanizmem), odsyłam więc do obszernej recenzji TUTAJ. Różni się za to diametralnie w odbiorze, choć oba warianty to świetne, doskonałe zegarki na co dzień, w jak zwykle u Longinesa przyzwoitych pieniądzach. Opisywany model kosztuje 10 650 PLN, z czego 1000 PLN stanowi koszt bransolety. Początkowo nastawiony dość neutralnie i mając w pamięci model poprzedni, zachwyciłem się antracytową wersją, jej genialną tarczą i tym powtarzanym do znudzenia (za co przepraszam) casualem, pasującym do wszystkiego. Pytanie więc, który Heritage Classic wybrać? Srebrny z paskiem, antracytowy z bransoletą „BoR”, czy może najbardziej vintage’ową w zestawieniu wersję „Limited Edition for Hodinkee”, która poza wspomnianymi już detalami ma także poprawione zapięcie bransolety. A którego wybralibyście Wy? Ja chyba jednak się skłaniam ku czerni.
Longines Heritage Calssic
Producent | Longines |
Nazwa modelu | Heritage Calssic |
Ref. | L2.828.4.53.6 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | L893 |
Rezerwa chodu (h) | 72 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 38,5 |
Wysokość (mm) | 11 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | bransoleta |
Cena (PLN) | 10650 |