Basel 2015: Ulysse Nardin Freak Lab [live]
Nie było chyba w historii zegarkowej branży czasomierza o nazwie tak idealnie oddającej jego naturę jak Freak. Ulysse Nardin zaprezentował jego kolejne, innowacyjne i ciągle „dziwaczne” wcielenie.
Awangarda zegarmistrzowska to w tym jakże konserwatywnym i tradycyjnym świecie ciągle temat drażliwy. Bezpieczna droga do sukcesu to zaprojektowanie zegarka, który mógłby równie dobrze powstać dekady temu, i mam tu na myśli zarówno jego estetyczną jak i mechaniczną stronę. Szalone projekty mają to do siebie, że szybko się nudzą, a wymyślenie czegoś prawdziwie oryginalnego i intrygującego zarazem przypomina trochę wróżenie z fusów. Na całe szczęście czasem się udaje, i tak właśnie było z rozpoczętym dobre 14 lat temu projektem o nazwie Freak. Pierwotnie „Dziwaka” wymyśliła dzisiejsza szefowa zegarmistrzowskiego departamentu Cartiera – Carole Forestier-Kasapi – ale projekt do życia wprowadzili dopiero Rolf Schnyder i Ludwig Oechslin. Koncepcja zakładała stworzenie czasomierza, który w pełni wykorzystywałby niestandardowe rozwiązania mechaniczne do odmierzania i wskazywania upływającego czasu. Centralny punkt frontu (bo tarczy jako takiej zegarek miał być pozbawiony) stanowić miały ruchome elementy werku, z wychwytem na czele. Freak po raz pierwszy wprowadził do zegarmistrzostwa wychwyt krzemowy (rok 2001) i diamentowy (2005), po drodze prezentując szereg kolejnych, mniej lub bardziej skomplikowanych wersji. Wszystkie łączył brak koronki, wielka sprężyna z gwarancją pokaźnego zapasu energii i centralny most jako mocno animowane wskazanie czasu.
Freak Lab, najnowsze dziecko kolekcji, to kolejny technologiczny krok w rozwoju modelu, tym razem z nowym systemem antywstrząsowym UlyChoc i podwójnym wychwytem krzemowym Dual Ulysse w miejsce tradycyjnego układu z kotwicą i kołem wychwytowym.
Projektując mechanizm nowego Freaka (kaliber UN-210) zegarmistrzowie z Le Locle powrócili do koncepcji umieszczenia koła balansowego w centralnym punkcie konstrukcji, w centralnej osi zegarka. W tym celu przeprojektowano cały układ napędowy, wykorzystując jednocześnie nową konstrukcję systemu antywstrząsowego – UlyChoc. W kontraście do tradycyjnego systemu bazującego na pięciu elementach, Ulysse Nardin trzy z nich zastąpił jednym, krzemowym. Konstrukcja taka ma minimalizować tarcie i zapewnić idealne centrowanie balansu.
Ponieważ całe ramię wykonuje jeden pełny obrót wokół tarczy w ciągu jednej godziny (pełni rolę wskazówki minutowej), można przyjąć, że to 1-godzinny tourbillon. Samą godzinę łatwo odczytać dzięki sporej strzałce, umieszczonej na ozdobionej pionowymi pasami bazie z logotypem marki.
UN-210 ma także potężnych gabarytów sprężynę balansową, która – w pełni nakręcona ręcznie – zapewnia 7 dni rezerwy. Ponieważ zegarek nie ma tradycyjnych koronek, nakręcanie i regulacja odbywają się dwoma wieńczącymi kopertę z góry i z dołu bezelami. Tym dolnym „ładuje się” sprężynę, górny (po wciśnięciu przycisku między uszami na godz.6) pozwala łatwo przestawić czas i datę, która w kolekcji Freak pojawia się premierowo. Wycięte okienko datownika ulokowano na wysokości godz.4.
Całość opakowano w zrobioną z 18ct białego złota kopertę o średnicy 45mm, która dzięki swojemu profilowi i wspomnianej „bezkoronkowej” konstrukcji świetnie układa się na ręku. Do tego pasek z aligatora i cena nieco poniżej 100.000CHF.