Basel 2014: Tudor Ranger
Stalowy Ranger to już kolejny czasomierz w rozwijającej się nieprzerwanie od roku 2010 kolekcji Heritage z inspiracjami wynoszonymi z historii.
Kiedy w roku 2010, na BaselWorld, Tudor dumnie ogłosił swoje odrodzenie w eleganckim pawilonie zaraz obok swojego większego brata – Rolexa – od początku kluczowym punktem reaktywacji było postawienie na historię. Tudor powstał w roku 1926 (jako tańsza alternatywa dla drogiego i bardziej prestiżowego brata, pod nazwą „Montres Tudor” zarejestrowaną oficjalnie w roku 1946) ma zatem w swoim portfolio dobre kilkadziesiąt dekad zegarkowego zaplecza, a więc i gros zegarków, które znakomicie służą za inspirację dla kolejnych nowości. Seria Heritage stanowi clou dzisiejszego Tudora. Po premierowym Heritage Chrono, a potem kolejno modelach Advisor, Black Bay i Heritage Chrono Blue, w tym roku firma pokazała dwa kolejne vintage’owe czasomierze. Niebieskiego Black Baya opisywaliśmy już TUTAJ. Druga nowość to natomiast inspiracja modelem z roku 1967.
Zegarek nazywa się Ranger, a jego naturalne środowisko (przynajmniej wedle marketingowego umiejscowienia przez Tudora) to nadgarstek obieżyświata, który na zaprzężonych w psy husky (tudzież dzikie wilki) saniach eksploruje zaśnieżone połacie lasów naszej planety.
W całości szczotkowana, stalowa koperta modelu ma 41mm średnicy (o 7 więcej, niż pierwowzór), zakręcaną koronkę z różą Tudorów, czarną wypukłą tarczę pod wypukłym, szafirowym szkłem, malowane ręcznie indeksy i aplikacje, czerwony sekundnik i stalowe, wypełnione luminową wskazówki.
Podczas naszej prezentacji w Bazylei szef działu rozwoju marki – Davide Cerrato – wyraźnie podkreślił, że projektując reedycje Tudor nie chce tworzyć dokładnych replik starych modeli, a raczej inspirować się ich kluczowymi detalami. Prosty, surowy Ranger zapewne trafi w gusta wielu kolekcjonerów, zważywszy że można go sobie będzie sprawić w 4 wariantach paska. Do każdego dołączony jest nylonowe NATO z zielonym wzorem moro (wykonywane w specjalnym procesie, z różnej grubości włókien), a pozostałe 3 opcje to skórzany, brązowy pasek z podkładką i stalowymi nitami, ciemnobrązowy pasek cielęcy z zatrzaskiwaną klamrą albo stalowa, szczotkowana bransoleta ze stylizowanym mocowaniem do uszu. Jeszcze jeden „vintage’owy” detal to właśnie uszy z wywierconymi w nich na wylot dziurkami na teleskopy.
Pod pełnym deklem koperty Rangera zamknięto automatyczną ETĘ 2824 z 38h rezerwą chodu. Za zegarek na pasku trzeba będzie zapłacić około 8.500PLN, wersja z bransoletą to wydatek 380PLN więcej. A swoją drogą ciekawe, co za rok Tudor dołączy do i tak bogatej już kolekcji Heritage?