Timebloid 5 zegarków Władimira Putina przekraczających jego oficjalne, roczne zarobki
Polityka i ekskluzywne zegarki z reguły nie łączą się zbyt dobrze dla osób realizujących się w obydwu sferach. Trzeba być naprawdę respektowanym przywódcą światowego mocarstwa by móc nieco mniej zauważać oburzone głosy odnośnie epatowania luksusem. Patrzymy dziś na ręce, a konkretnie na nadgarstki jednego z nich.
Wśród problemów, z którym polityczni oficjele muszą zmagać się na co dzień, są dysproporcje dostatku obywateli krajów, którymi rządzą. Domyślnie wymagana jest zatem z ich strony dość duża zręczność, by na eksponowanych stanowiskach zachowywać pewną powściągliwość w epatowaniu luksusem, co może być – zwłaszcza w biedniejszych społeczeństwach – odbierane jako nietakt. Jednym z zabiegów służących finansowej jawności, są oświadczenia majątkowe, mające dać obywatelowi wgląd m.in. do finansów swojego reprezentanta, by przekonać się, czy aby na pewno jego skuteczność polityczna jest zbieżna ze zgromadzonym kapitałem.
Niemniej transparentna jest pod tym względem Federacja Rosyjska, gdzie zarobki najwyższych władz są co roku publikowane przez Kreml. Z nich to dowiadujemy się, że pensja prezydenta Władimira Władimirowicza Putina przekracza nieco 120 tys dolarów rocznie, więc trwająca właśnie trzecia jego kadencja z przerwą na bycie premierem, umożliwiła zgromadzenie majątku pozwalającego spełniać się prawie w każdym hobby. Pech chciał, iż prezydent w szczególności ukochał zegarmistrzostwo najwyższej klasy, które dość łatwo daje obraz, iż musi on prowadzić wyjątkowo oszczędne życie poza realizowaniem pasji w wymiarze, który publicznie prezentuje. Przed Wami wybrane modele, delikatnie sprzeczne z prostą arytmetyką oświadczeń majątkowych.
1) Jednym z ulubionych i zarazem najczęściej widywanym na nadgarstku prezydenta Putina zegarków, jest Blancpain Aqualung Grande Date. Kosztujący w roku wejścia na rynek 11.700USD, limitowany był do 2005 sztuk, z czego Putin posiada zapewne kilka egzemplarzy, gdyż co najmniej dwóch pozbył się publicznie oddając pracownikowi huty stali, oraz wrzucając w płynny cement w fundamentach aren sportowych na Igrzyska w Soczi. Drugim pod względem popularności jest również Blancpain, tym razem Leman Flyback Chrono (cena z butiku – 10.000USD), który również bywał rozdawany i trafił z dobroci serca do syberyjskiego chłopca.
2) Bycie politykiem od strony ubioru, najczęściej sprowadza się do przebywania w uniformach o najwyższych stopniach formalności. W kolekcji Władimira Władimirowicza nie zabrakło zatem bardziej dystyngowanych czasomierzy na oficjalne okazje. Przykładem jest Chronometre Bleu od Francoisa Paul Journe’a (cena startowa to 23.000EUR).
3) Z bardziej klasycznych modeli, nadgarstek prezydenta zdobiła Calatrava Ref. 3411 w żółtym złocie za okolice 18.000USD, oraz Breguet Marine Ref. 5012 kosztujący nieco ponad 15.000USD.
4) W kolekcji nie może zabraknąć też prestiżowych komplikacji, gdzie wyjątkowo do gustu przypadł prezydentowi Patek Philippe Ref. 5039 z wiecznym kalendarzem, którego cena początkowa w żółtym złocie oscylowała w wokół 54 tys USD, a białe złoto wymagało wyłożenia ponad 60 tys USD. Obydwa warianty pojawiają się na nadgarstkach prezydenta przy różnych okazjach:
5) Wokół tak zacnego kolekcjonera, zajmującego jedno z bardziej eksponowanych stanowisk politycznych na świecie, urosło wiele plotek i zarzutów co do posiadanych czasomierzy. Jednym z najczęściej powtarzanych jest fakt rzekomego posiadania majstersztyku od A. Lange & Soehne, czyli kosztującego ponad 540.000USD modelu Tourbograph Pour Le Merite. Nie istnieje niestety fotograficzna dokumentacja na nadgarstku właściciela, a jedynie przecieki z Kremla od nieżyczliwych oponentów. Do legendy urosła też tegoroczna aukcja Antiquorum i licytowanie modelu Patka Ref. 5208 posiadającego nazwisko Władimira Władimirowicza na dokumentach własności, zakupionego w londyńskim butiku „Watches of Switzerland” w niesprecyzowanej dacie. Kreml sukcesywnie dementował fakt posiadania tego zegarka przez prezydenta, a manager butiku dyplomatycznie milczał. Dodając też od siebie spontaniczną pożywkę dla wielbicieli teorii spiskowych wspomnimy tylko, iż jeden z dwóch publicznie prezentowanych czasomierzy robionych na zamówienie przez warsztat Atelier Cabinotiers – prestiżowej jednostki Vacheron Constantin do zadań specjalnych, również nosi wymowne imię „Vladimir”.
Moim zdaniem dobrze, że przywódca wielkiego kraju jakim jest Rosja. Ma określone zainteresowanie. Przecież nie ma nic dziwnego w kolekcjonowaniu zegarków. A że są one z wyższego segmentu. Mnie to wcale nie razi.
Dziwne jest, że jego dobra nikak się mają do oficjalnych zarobków i o tym tu mowa. Dodajmy na przykład jeden z pałaców wybudowanych przez Putina dla Putina o wartości oficjalnej miliarda dolarów. Cena nie uwzględnia kednak tego czego nie widać czyli systemu luksusowych bunkrów w podziemiach pałacu.
Jak na najbogatszego człowieka świata, to słabe ma te zegarki.
Można nie lubić Putina ale to, że kolekcjonuje zegarki nie jest złe. On przy grubszym portfelu może sobie pozwolić na zegarki z najwyższego segmentu. Nie można na wszystko patrzeć jednokierunkowo.
Panie Tomku – po Pana komentarzach wnioskuję, że w ogóle nie zrozumiał Pan tekstu.
Dobrze rozumiem wytyka pan prezydentowi Putinowi, że jego pensja roczna jest przez niego zaniżana. Bo gdyby zarabiał 120 000 dolarów. Nie było by go stać na mechanizmy, które są w jego kolekcji. Wie pan, że gdyby pan mu to zarzucił w Rosji. To różnie by mogło być. Ja wszystko rozumiem. Nigdy kłopotów ze zrozumieniem tekstu nie miałem.