Z wizytą w muzeum Omegi
Otwarte w 1984 roku muzeum Omegi jest najstarszym tego typu obiektem dedykowanym jednej marce zegarkowej. W środku, prócz imponującej kolekcji czasomierzy i mechanizmów, na zwiedzających czekają liczne rekwizyty, certyfikaty, nagrody i fotografie związane z producentem z Biel.
W dzisiejszych czasach podstawą sprzedaży jest skuteczny marketing. Marki budują go pieczołowicie sponsorując przeróżne imprezy sportowe, zatrudniając rozpoznawalnych ambasadorów, angażując się w działalność charytatywną i wydając przy okazje fortunę na reklamę. Ale o wiele łatwiej wzbudzić w konsumentach pożądanie i osiągnąć zamierzony cel jeśli mamy dodatkowo do dyspozycji kapitał kulturowy w postaci tradycji i dziedzictwa, objawiającego się na przykład w czynnym udziale w istotnych wydarzeniach towarzyszących ludzkości. Omega może tutaj służyć za wzór. Firma zgromadziła pod dachem muzeum eksponaty oraz zegarki, które przez długie lata tworzyły historię – zarówno prawdziwą (lot na Księżyc) jak i tę z nurtu kultury masowej (James Bond)
Początki firmy (z pełną historią możecie zapoznać się TUTAJ) sięgają roku 1848 i 23-letniego Louisa Brandta, którego biurko rozpoczyna podróż po muzealnych pomieszczeniach. Mebel stanowił pracownię i to właśnie przy nim składane były pierwsze zegarki kieszonkowe.
Nazwa Omega pojawiła się znacznie później i została nadana przez spadkobierców Brandta. A jak do tego doszło? Otóż w drugiej połowie XIX wieku ludzie używali pozbawionych systemów antywstrząsowych zegarków kieszonkowych. Upadek takiego czasomierza kończył się jego uszkodzeniem, a w efekcie przysparzał właścicielowi – za sprawą trudnego dostępu do zegarmistrzów i braku udogodnień w postaci części zamiennych – wielu kłopotów. W 1894 Francois Chevillat zaprojektował Calibre 19 – mechanizm, którego nazwa wiąże się z jego średnicą (19 linii). Był to pierwszy werk o budowie modułowej, w którym wymiana poszczególnych części – dystrybuowanych przez producenta – nie była kłopotliwa. Rewolucja jaką wywołał sprawiła, że jego nazwę zmieniono na Ω – ostatnią literę greckiego alfabetu, symbolizującą perfekcję. Później zaczerpniętą od mechanizmu nazwą – Omega – zaczęto określać same zegarki.
Do dnia dzisiejszego Omega wyprodukowała ponad 600 różnych mechanizmów. Bez obaw – nie będę omawiał każdego z nich. Postaram się za to skupić na najciekawszych zegarkach i historiach zasłyszanych od przewodnika.
Medicus to jeden z pierwszych zegarków z… centralnym sekundnikiem, do którego dziś już wszyscy przywykliśmy. Już nazwa wskazuje jego główne zastosowanie – medycynę, a konkretnie mierzenie pulsu. Ówczesne czasomierze naręczne stanowiły niejako zegarki kieszonkowe przeniesione na nadgarstek. W wersji damskiej były one małe, a tarczka sekundy – trudna do dokładnego śledzenia. W przypadku pielęgniarek rozwiązanie z centralnym wskazaniem upływającego czasu było bardzo pomocne.
W latach 1910 – 1930, okresie wzrastającej konkurencji, ważną rolę w produkcji zegarków zaczęła odgrywać ich precyzja. Sprzedawcy niemal zawsze twierdzili, że ich zegarki są najdokładniejsze, ale ludzie nie mieli wystarczających podstaw by w to wierzyć. Z pomocą przyszły instytucje certyfikujące. Dziś jest nią Contrôle Officiel Suisse des Chronomètres i żaden zegarek nie może zostać opatrzony określeniem „chronometr”, jeśli nie przejdzie prowadzonych przez COSC testów. Na początku XX wieku bazowano na obserwatoriach (w każdym kraju było przynajmniej jedno), które pełniły rolę stróżów państwowego czasu. To one wpadły na pomysł zorganizowania konkursu na najdokładniejsze czasomierze. Zegarmistrzowie byli zapraszani do przesyłania swoich zegarków do testów. Omega osiągnęła rekord w precyzji, który pozostał niepobity. Jako ciekawostkę podam, że w 1926 jeden ze sklepów sprzedał zegarek Tiffany’s z certyfikowanym mechanizmem Omegi za 2200$. W tamtych czasach była to ogromna suma. Za odniesienie może posłużyć sprzedany w tym samym czasie za 3300$ Patek Philippe z jedną największych komplikacji – wiecznym kalendarzem.
Wielu z nas kolekcję Ladymatic kojarzy jako nową rodzinę zegarków, którym twarzy użyczyła obecna ambasadorka marki – Nicole Kidman. Tymczasem pierwsze modele Ladymatic to rok 1955.
Podczas zwiedzania muzeum nie zabrakło też opowieści, którą zapoczątkowało słynne zdanie Kennedy’ego „Do końca dekady postawimy ludzką stopę na Księżycu”. Zdanie to wzmogło pracę NASA nad programem Merkury (o współpracy z NASA pisaliśmy TUTAJ), którego częścią stał się model Speedmaster. Zegarek został wybrany – zanim opuścił Ziemię – w konkursie organizowanym przez NASA. Amerykańska Agencja Kosmiczna zaprosiła do niego – nie podając celu – dziesięciu producentów. Odpowiedziało tylko czterech (Hamilton, Longines, Omega i Rolex), a zwycięskim modelem okazała się Omega Speedmaster.
Z eksplorowaniem przestworzy i powrotami na Ziemię wiąże się mnóstwo ciekawych historii. Na sali można podziwiać jedyną na świecie oryginalną konsolę (pulpit sterowania), którą NASA pozwoliła wywieźć z Ameryki. To przy niej pracowano podczas misji Apollo 13. W misji tej załoga wchodząc w atmosferę musiała wyhamować statek i odpowiednio ustawić kąt natarcia. Jeśli byłby za płaski – statek odbiłby się, jeśli zbyt ostry – uległby spaleniu. Bazując na Speedmasterze (instrumenty pokładowe były uszkodzone) i korzystając z jedynej próby jaką mieli astronauci, udało się odpalić specjalne silniki na dokładnie 13,8 sekundy. Odmierzające czas zegarki spisały się znakomicie.
Apollo-Sojuz to z kolei pierwszy załogowy lot kosmiczny wykonany wspólnie przez USA i ZSRR, a równocześnie ostatni lot kapsuły Apollo.
Z ciekawostek:
– 51% wszystkich zegarków dostarczanych do Wielkiej Brytanii podczas II Wojny Światowej pochodziło od Omegi.
– do lat 50-tych ubiegłego stulecia szwajcarskie marki produkowały mechanizmy dla zegarków brandowanych innym logo. W muzeum znajduje się Seamaster Chronograph stworzony dla Cartiera czy Speedmaster wykonany dla Tiffany’s.
– ojciec George’a Clooney’a także nosił Omegę.
Oczywiście Omega to nie tylko pozaziemskie podróże, ale przede wszystkim Igrzyska Olimpijskie i wiecznie młody James Bond. Zarówno z jednym jak i drugim wątkiem wiąże się tyle ciekawych anegdot i opowieści, że zachęcam was – szczególnie w okresie wakacyjnym – do odwiedzenia Muzeum marki w Biel.
Tylko tutaj można tak naprawdę poznać i zobaczyć niezwykły dorobek jednej z najbardziej znanych firm na świecie.