
Victorinox I.N.O.X. Professional Diver na nadgarstku zegarkowego amatora [zdjęcia live, cena]
Niezawodny tool-watch który wytrzyma praktycznie każdą, ekstremalną sytuację – tak mogła by brzmieć najkrótsza recenzja Inoxa. Naszą, nieco bardziej rozbudowaną, napisał gościnnie dziennikarz motoryzacyjny i szczęśliwy właściciel pierwszej generacji zegarka – Rafał Jemielita.
Victorinox I.N.O.X. z pewnością jest zegarkiem nietuzinkowym, choć próżno w nim szukać zegarmistrzowskich czy designerskich rewolucji. Firma, która w szerokiej świadomości przeciętnego klienta funkcjonuje jako producent znakomitych, szwajcarskich scyzoryków, zbudowała zegarek idealnie oddający jej DNA. Nie ma chyba na rynku drugiego tak odpornego i teoretycznie niezniszczalnego czasomierza, o czym my mogliśmy się przekonać (a wy przeczytać) podczas naszej wizyty w Ibach – dla przypomnienia TUTAJ. I.N.O.X. Diver jest najnowszym członkiem rodziny.
Aaaaa, Victorinoksy dwa…
Lubię ten moment, gdy otwieram pudełko i po raz pierwszy widzę zegarek. Wyobraźcie więc sobie taką chwilę, gdy na stole obok siebie leżą… dwa pudełka. I obydwa, zdecydowanie w 100 procentach identyczne, na wierzchu mają napis Victorinox. Zawartość tego po lewej jest oczywista – przed kilkoma miesiącami kupiłem sobie własnego „Inoksa”. Noszę go w zasadzie na co dzień, bo to dobry kwarc. Może nie nazbyt dokładnie wykończony (wskazówka rzadko ląduje tam, gdzie powinna i o włos omija indeksy), ale jest solidny, dość ciężki i odporny na przypadkowe uderzenia. Po paru miesiącach widzę też, że osłona z tworzywa dokładana do tego zegarka ma sens. Gdybym jej używał, koperta nie byłaby tak podrapana. Ale wróćmy do pudełka po prawej. Który to model marki Victorinox? Czerwony „dajwer”, czyli I.N.O.X Professional Diver.

Świeć przykładem!
Przed testem poproszono mnie, żebym wybrał sobie „dajwera” w odcieniu, który mi najbardziej pasuje. Popatrzyłem w „kwity” i wziąłem czerwony. Niebieski (albo lepiej granatowy) zegarek już mam, a pragnąłem odmiany. Czarny? Zdecydowanie mi się nie podoba. Żółci się za to bałem i to nie dlatego, że „pogrubia”. Rozumiem, że taki zegarek ma być dla fanów nurkowania i że kontrastowy kolor lepiej pod wodą widać. Z drugiej strony taki zegarek ma być również na co dzień, a mnie osobiście wściekła żółć po prostu z niczym się nie komponuje. Zdecydowanie wybieram kolory bardziej zgaszone, ewentualnie dość konserwatywne kontrasty. Gdyby ktoś zapytał: Victorinox I.N.O.X z kopertą z tytanu i pomarańczowy pasek z kauczuku? O, to jest ideał! Podobnie jak mój srebrny I.N.O.X z granatową tarczą i granatowym paskiem. Żółć to o krok za daleko. Czerwony wydał mi się za to w sam raz, co wkrótce potwierdziło… życie.

„Ale masz fajny zegarek” – słyszałem dosłownie co chwila. „I chyba drogi” – to przeważająca reakcja numer dwa. Dobre sobie. W cenniku taki zegarek wyceniają na 2650 zł. Nie najmniej, ale też nie górę pieniędzy. Czy warto tyle zapłacić? Warto. W sumie piszę nieco na wyrost (bo Professional Divera nosiłem tylko nieco ponad miesiąc), ale mam „Inoksa”, a ten chodzi bez zastrzeżeń. Professional Diver od mojego zegarka pod względem konstrukcji różni się w zasadzie ciut inaczej rozwiązaną kopertą o średnicy większej o 2 mm oraz innym kształtem indeksów. Mechanizm z datownikiem jest taki sam.

Co mnie denerwuje?
Brak dźwięku. „Cykanie” dodałoby charakteru. Luminowa na wskaźnikach też nie świeci mocno, a wolałbym się dłużej cieszyć blaskiem wskazówek i indeksów. Oczywiście na basenie jest jasno, więc mi się Luminowa nie przyda. Ciekaw jednak jestem, jak byłoby w głębinie – może lepiej? Mogę tylko sobie taką sytuację wyobrazić, bo nie nurkuję i raczej nigdy (z powodu klaustrofobii) nie zejdę głęboko pod wodę (klasa wodoszczelności zegarka to 200 metrów). W basenach, które odwiedzam, jest jasno i tego ocenić się nie da. Da się za to sprawdzić działanie bezela.

Pierścień, a i owszem, kręci się, ale trzeba do tego pewnego chwytu. Z mokrymi rękami praktycznie się nie da. Może gdybym miał rękawiczki, żeby zwiększyć tarcie między dłonią i zegarkiem? Tyle, że ja nie pływam w rękawiczkach. Obrotowy pierścień przydałby się do określenia czasu pływania – na moim basenie pierwsze pół godziny jest za darmo. Przydałby się, ale wyboru specjalnego nie mam. Może takiemu zwyczajnemu „basenowemu topielcowi” pomogłaby zmiana kształtu? Może nieco ostrzejsze krawędzie?
Co mi się podoba?
W porównaniu z moim zegarkiem w tym modelu średnica stalowej koperty została powiększona z 43 do 45 mm. Łukasz Doskocz napisał, że to „rasowy tool-watch”, ale ja tego sformułowania nie rozumiem. Kuć ani szlifować Victorinoksem nie zamierzam. Wiele wytrzyma, bo to w końcu tylko zegarek z normą ISO 6425 (czyli dla nurków). Doceniam w nim to, że ładnie wygląda, że świetnie prezentuje na przegubie, że dobrze wytrzymuje upływ czasu i dobrze zestarzeje. Jako zegarek sportowy lub nawet na co dzień – sprawdza się na piątkę. Na szóstkę nie, bo po „Inoksie” odziedziczył pewne braki. Tyle tylko, że czepiać się dla samego czepiania? Mam, noszę i jestem zadowolony.
Victorinox I.N.O.X. Diver kosztuje 2.650PLN.
