Tudor Heritage Black Bay Fifty-Eight, czyli reedycja idealna – Basel 2018 [zdjęcia live, cena]
Wśród tegorocznych peremier Tudora prym znowu wiódł stary, dobry Black Bay. Marka przygotowała go w nowej odsłonie z GMT oraz w wersji, której raczej nikt się nie spodziewał – inspirowanej pierwszym nurkowym modelem „Big Crown”.
Dzień przed oficjalnym startem Baselworld Tudor na swoim Instagramie pokazał pierwszą nowość – zegarek z zupełnie nowej kolekcji 1926. Mówiąc zupełnie szczerze, reakcja moja i znajomych dziennikarzy była delikatnie mówiąc chłodna, a dominujący komentarz brzmiał mniej więcej tak: „z pewnością to nie może być wszystko, co Tudor pokaże w tym roku… prawda?”. Wchodząc na konferencję prasową Tudora byliśmy pełni sceptycyzmu. Na szczęście ten szybko ustąpił miejsca ekscytacji, bo Tudor nie zawiódł swoich fanów. Niby znowu pokazano dwa (a nawet trzy) nowe Heritage Black Bay, ale oba spotkały się z mocno entuzjastycznym przyjęciem. O BB GMT, pierwszym modelu Tudora z tą komplikacją i estetyką a’la Rolex GMT Master pisaliśmy już TUTAJ. Drugi z zegarków skierowano do tych klientów, którzy albo kochają vintage miłością absolutną, albo zwyczajnie mają nieco mniej imponujący gabarytami nadgarstek. Fifty-Eight pod kilkoma względami może być idealnym BB.
Na całe szczęście owe nieco mylące Fifty-Eight (z ang. – 58) w nazwie nowego Black Baya nie oznacza średnicy zegarka, a rok, do którego nawiązuje. Dokładnie bowiem w roku 1958 Tudor pokazał referencję 7924 z przydomkiem „Big Crown”, pierwszy nurkowy model marki z charakterystyczną czarno-złotą tarczą, dość smukłą kopertą i nitowaną bransoletą.
Black Bay, od swojej pierwszej wersji z 2011 roku, stanowi reinterpretację historycznych diverów firmy łącząc kilka ich stylistycznych detali w jeden spójny zegarek. W BB 58 najistotniejsze są gabaryty. Cały model został wyraźnie odchudzony, przeprojektowany, a średnicę zredukowano do 39 mm (!). 41 mm BB, przy proporcjach koperty – a zwłaszcza jej grubości i masywności – był i pozostanie dużym oraz ciężkim zegarkiem, przeznaczonym raczej na szeroki przegub. 39 mm wersja po założeniu na nadgarstek leży jak ulał, jak stare Submarinery vintage, jak idealnie skrojony zegarek o świetnie dobranych proporcjach. Koperta zrobiona ze stali wykończonej satynowaniem i polerowaniem jest odpowiednio płaska, ergonomiczna i zestawiona z dopasowaną, nitowaną bransoletą albo paskiem (skóra lub czarno-złote NATO). Duża koronka ma wypukłe, wytłaczane logo marki – różę Tudorów.
Kolorystyczna kombinacja BB 58 stanowi znane już z jednej z poprzednich wersji połączenie czerni i złota. Aluminiowy bezel ma czerwony trójkącik na godz.12, a na cyferblat trafiły wypełnione luminową indeksy i wskazówki „snowflake”.
Mniejszego Black Baya napędza nowy, mniejszy kaliber – MT5402. Manufakturowa konstrukcja zachowała parametry większych wersji, na czele z 70h rezerwą chodu, krzemowym włosem balansu zamocowanego pod pełnym mostkiem, certyfikatem chronometru COSC i technicznym wykończeniem.
Począwszy od tegorocznych modeli BB Tudor zmieni swoją politykę sprzedaży. Zamiast pudełka z zegarkiem i dodatkowym paskiem NATO, zegarek od razu trzeba będzie wybrać w jednej z trzech wersji, już bez gratisów. Za opcję z paskiem przyjdzie zapłacić 3.100CHF (~11.110PLN), a z bransoletą 3.400CHF (~12.180PLN). Napiszę to z pełną odpowiedzialnością – Black Bay Fifty Eight to najdoskonalsza z dotychczasowych wersji BB i jedna ze zdecydowanie największych niespodzianek Baselworld 2018.
Skąd bierzecie ceny? Bo patrząc na ceny z Kruka to niestety mocno się one rozmijają. Lepiej złotówki zamienić na franki i przy okazji wizyty w Szwajcarii tam dokonać zakupu?