Trend klasyczny – odrodzenie?
Zegarki, podobnie jak każda inna branża związana z jakiegokolwiek rodzaju designem, podlegają wpływom trendów kreowanych przez ich projektantów. Wiele wskazuje na to, że w zegarmistrzostwie historia powoli zatacza koło.
Trend, definiowany jako pewien kierunek kształtowania i projektowania danej rzeczy, jest bez wątpienia bardzo istotnym elementem współczesnego zegarmistrzostwa (rozumianego jako całość a nie li tylko mechanika). Mimo, że nie zmienia się tak często jak w przypadku mody, jego wpływ na kształt całej branży, a więc bezpośrednio na tworzone zegarki, jest fundamentalny. Trend determinuje bowiem nie tylko stylistyczną ale również, w dużej mierze, mechaniczną stronę projektowanego czasomierza. Podczas gdy ostatnie kilka (jeśli nie kilkanaście) lat oznaczało dla mechanicznego zegarmistrzostwa skręt w kierunku nowoczesnego spojrzenia połączonego z prawdziwą „gigantomanią” rozmiarową, coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że branża zawraca z tej drogi.
Każdego roku wyznacznikiem trendów, który obwiązywać będą w zegarmistrzostwie przez co najmniej 12 kolejnych miesięcy jest genewski SIHH (Salon Internationale de la Haute Horlogerie). Organizowana przez grupę Richemont impreza, przypadająca na drugą połowę stycznia, jest pierwszą okazją do zaprezentowania światu nowych zegarkowych kreacji i często nowej, świeżej wizji projektantów zatrudnianych przez topowe marki. Patrząc na tegoroczny, 21. SIHH można zaryzykować stwierdzenie, że oto przed naszymi oczami odwraca się szalona stylistyka przerośniętych maszynek odmierzających czas (z ang. „time machines”). Nowy „look” to de facto wcale nie nowa, choć tak hołubiona przez wielu pasjonatów, ponadczasowa klasyka – w każdym jej zegarkowym aspekcie.
Stylistyczna powściągliwość
Podstawowa wartość klasycznej stylistyki to, w rozumieniu zegarkowym, prostota czy – jak kto woli – umiarkowana skromność. Klasyczne zegarki kojarzone są zazwyczaj z tzw. garniturowcami, czyli czasomierzami idealnie skrojonymi do towarzyszenia dopasowanemu, markowemu garniturowi i koszuli zapinanej na eleganckie spinki. Ich podstawowa funkcja to dyskrecja i odmierzanie czasu w możliwie maksymalnie minimalistyczny sposób. Często przy użyciu ledwie dwóch podstawowych wskazówek. To emanująca z tej prostoty elegancja jest czynnikiem determinującym trend tak mocno obecny w kolekcjach niemal wszystkich marek, które do tej pory zdążyły zaprezentować swoje najnowsze dzieła.
W tegorocznych kolekcjach manufaktur Audemars Piguet, Vacheron Constantin, Piaget, Girard Perregaux, Parmigiani, Zenith i IWC Schaffhausen znajdziemy wyraźne odniesienie do zegarmistrzowskiej klasyki odzwierciedlone w całej gamie prostych, eleganckich zegarków najwyższej klasy. Do klasyki sięgnął Jaeger-LeCoultre wypuszczając jako reedycję – z okazji 80-lecia powstania kolekcji – ascetyczny model Ultra-Thin Tribute to 1931. Wspomniany maksymalny minimalizm odzwierciedliło zaś A.Lange&Sohne prezentując pośród „klasycznych” nowości debiutujący model Saxonia Thin z ledwie dwiema złotymi wskazówkami poruszającymi się po czystej, opalizującej tarczy. Dość powiedzieć, że nawet totalnie „anty-klasyczne” firmy jak PANERAI i Richard Mille przygotowały w tym roku zegarki wyraźnie dostosowane pod zmieniający się trend.
Rozmiar ma znaczenie
Z pewnością jednym z elementów rodzących się zmian, który zadowoli wielu zegarkowych pasjonatów, jest ich wpływ na rozmiar współczesnych zegarków. Szalona pogoń za nowoczesnością doprowadziła bowiem do przesunięcia średniej wielkości (konkretnie mówiąc średnicy) przeciętnego czasomierza do akceptowalnych granic. Podczas gdy kilkadziesiąt lat temu standardem było 35 – 36mm, współcześnie wielkość ta wynosi średnio 42mm. Przy czym 45 czy 48mm nie wywołują żadnego zdziwienia.
Dzisiejsza klasyka, choć nieco większa od tej historycznej, przywraca zegarkom rozsądne rozmiary, przesuwając standard do przedziału 38-42mm, przy tej drugiej wartości będącej absolutnym maksimum. W praktyce oznacza to zdecydowanie bardziej dopasowane i eleganckie czasomierze, które łatwo dyskretnie ukryć pod mankietem koszuli. Nie wspominając o komforcie, który w tym wypadku jest nie do przecenienia.
Odrodzenie?
Nie można w tym momencie arbitralnie stwierdzić, czy rzeczywiście obserwujemy powrót do klasyki i korzeni mechanicznego zegarmistrzostwa. Choć wielu twierdziło, że zegarki już nigdy nie będą takie jak kiedyś, a „rozmiarówka” co najwyżej pozostanie na obecnym poziomie, wiele wskazuje na to, że prawdopodobnie branżowi decydenci doszli do wniosku, że co za dużo, to nie zdrowo. Być może niegasnące uwielbienie klasyki przez dużą część miłośników zegarmistrzostwa (a więc i potencjalnych klientów) dało sygnał, że pora powrócić do innego determinowania pojęcia doskonałego, luksusowego zegarka. Nie jako wytworu nieskrępowanej i kreatywnej wyobraźni młodego designera, a jako tradycji i skromności połączonej umiejętnie z najwyższą jakością i zegarmistrzowskim kunsztem. Co oczywiście nie oznacza, że marki pokroju Urwerka, Hautlence czy HUBLOT automatycznie zmienią swoją politykę i zaczną robić klasyczne zegarki – bynajmniej. A swoją drogą dużo racji jest w słowach twórcy futurystycznego Urwerka – Felixa Baumgartnera: „To tylko początek zegarmistrzostwa korzystającego z estetycznych i technologicznych możliwości współczesności. Obecnie procent „nowoczesnego” zegarmistrzostwa stanowi około 3 do 5% całości. Za 20 czy 30 lat będzie to jednak 50%. Lecz nawet gdyby było to tylko 10%, jasne jest, że na rynku jest miejsce dla Urwerka i jego obrazoburczych pobratymców: Richarda Mille, Vienny Haltera i innych”.
Jak by nie patrzeć, zegarek ma pokazywać upływający czas – to ciągle jego nadrzędna funkcja. Ja sam często dochodzę do wniosku, że obcuję z „prawdziwym” dziełem zegarkowej sztuki tylko kiedy mam do czynienia z klasycznym, skromnym w formie, a bogatym w treści czasomierzem, będącym reminiscencją zegarków z poprzedniej epoki. Skromność jest wartością dalece wskazaną w tzw. Wielkim Zegarmistrzostwie – wszak nic nie stoi na przeszkodzie, aby nawet wielkie komplikacje zamykać w klasycznym i eleganckim opakowaniu.
Czy to, co obserwujemy teraz, można już nazwać nowym/starym trendem? – czas pokaże.
Zdjęcia: LANGE, Girard Perregaux, Piaget, PANERAI