TOP 7 Najciekawsze microbrandy (stan na 2024 rok)
Rynek małych, butikowych marek zegarkowych rozwija się prężnie, ale z kilkoma już ugruntowanymi gwiazdami. Oto naszym zdaniem wiodąca obecnie siódemka najciekawszych mikroproducentów.
Mikro w skali zegarkowej branży nabrało na przestrzeni lat zupełnie nowego znaczenia. Rynek, przesycony już dużymi, starymi, sprawdzonymi graczami, nagle zaczął pałać miłością do małych, nowych tworów, często rodzących się ze szczerej pasji podpartej przemyślanym planem biznesowym. Jak to w każdej branży bywa, większość z nich znika z horyzontu szybciej niż się na nim pojawia. Jest jednakowoż kilka chlubnych wyjątków i przykładów na to, jak zrobić dobry, klasowy, działający microbrand zegarkowy z sukcesem. Niezależny, z ograniczoną, ale precyzyjną ofertą, relatywnie niedużą produkcją i biznesplanem opartym na pasji (do zegarków) oraz zrozumieniu oczekiwań i potrzeb potencjalnego klienta.
Uprzedzając oczekiwania od razu zdradzimy, że na liście nie ma żadnej marki z naszego rodzimego rynku. Niestety w tym względzie mamy jeszcze bardzo wiele do nauki, a każda z wyróżnionych poniżej firm mogłaby być doskonałym nauczycielem.
Baltic (@balticwatches)
Francuska marka z polskimi korzeniami (ojciec założyciela, Etienne’a Maleca, jest Polakiem) przebojem wdarła się na rynek kilka lat temu. Już pierwsza kolekcja pokazała, że estetyka zegarków oparta będzie na sprawdzonym i bezpiecznym vintage, ale nie w postaci wiernego kopiowania, a raczej odpowiednio zbalansowanych inspiracji. Kolejne modele – z których kilka opisywaliśmy w detalach TUTAJ – ugruntowały pozycję Baltica i potwierdziły, że przyjęta strategia działa i sprawdza się znakomicie.
W międzyczasie Baltic otworzył w Paryżu swój premierowy showroom, w którym każdy może w komfortowych warunkach przyjrzeć się z bliska i przymierzyć praktycznie całą kolekcję. Kolejny powstał w Londynie, a najnowszy w Nowym Jorku.
Ostatnio do portfolio dołączył nietuzinkowy, ale mający charakter Prismic – klasyczny, nieduży zegarek z bardzo oryginalną tarczą i bransoletą mesh. Testował go Filip, a recenzję możecie przeczytać TUTAJ.
Furlan Marri (@furlanmarri)
Przez wielu obecnie uznawany za wiodący, zegarkowy microbrand. Furlan Marri – dzieło duetu Andrea Furlan i Hamad Al Marri – od samego początku, datowanego na rok 2020, stawiał sobie jeden cel nadrzędny – najwyższy poziom wykonania i jakość za minimalną, możliwą cenę. Zamiast więc iść na jakże kuszące skróty (polskie marki, mrugam do Was), FM postawił na jakość, która na tej półce cenowej i w przypadku marki z zerowym dorobkiem, jest rzeczą niespotykaną. Już premierowa linia chronografów, nawiązujących do pewnej historycznej i kultowej w kręgach kolekcjonerskich referencji od Patek Philippe, zdumiała nawet wytrawnych koneserów mnogością detali przy bardzo atrakcyjnej cenie.
Furlan Marri, podobnie jak Baltic, stawia na vintage i z tego nieustająco popularnego trendu korzysta w równie umiejętny sposób. Genialny przykład to osobliwy, pozbawiony widocznych na pierwszy rzut oka uszu model Disco Volante, który istotnie wygląda jak latający, kosmiczny spodek. Jest przy tym świetnie wykonany i napędzany ręcznie dekorowanym mechanizmem. A wszystko to w cenie, do której – biorąc pod uwagę jakość – konkurencja nawet się nie zbliża.
Unimatic (@unimaticwatches)
W słonecznej Italii, a konkretnie w oddychającym światową modą Mediolanie, Unimatic przyjął zupełnie inną strategię działania, niż dwaj francuscy poprzednicy. Włosi skoncentrowali się na kategorii rasowego tool-watcha, czyli surowego w formie zegarka, który dodatkowo modyfikować można w praktycznie dowolny sposób. Kolekcja Unimatica sprowadza się właściwie do dwóch zegarków: jednego przypominającego klasyczny zegarek nurkowy i drugiego w typie „field-watch”, z nieco beczułkowatą kopertą. Na tej kanwie Unimatic tworzy niezliczoną ilość dedykowanych i personalizowanych edycji. Zawsze są to projekty minimalistyczne i nawet te najbardziej kolorowe idealnie pasują do wizerunkowej spójności marki. Przy okazji pokazują też, że wcale nie trzeba uderzać w tony vintage, żeby osiągnąć microbrandowy sukces.
Serica (@sericawatches)
Czwarta na liście naszych ulubionych (najciekawszych naszym zdaniem) marek butikowych to kolejny projekt z francuskim adresem. Serica jest nam bliska o tyle, że powstała z pasji do zegarków naszych kolegów po fachu – francuskich dziennikarzy, stojących za blogiem Les Rhabilleurs. Panowie wymyślili sobie zegarek klasyczny w rozmiarze, powściągliwy w formie, dalece minimalistyczny, ale w pełni oddający ich wyobrażenie o idealnym czasomierzu na co dzień.
Oferta firmy Serica dzieli się na trzy kategorie: Field (militarna), Diving (nurkowa) i Travel (podróżna). Oparto je o zbliżony pomysł niedużego, kompaktowego zegarka w klasycznej, okrągłej formie, niedużym rozmiarze i solidnej, niemal tool-watchowej jakości, ale z ładnie podkręconymi detalami.
Farer (@fareruniversal)
Tym razem przenosimy się do mniej słonecznego i zdecydowanie mniej pachnącego świeżym pieczywem Londynu. To tu swoje podwaliny ma marka Farer, która na zegarkowy rynek wjechała jeszcze w 2017 roku. Od tamtej pory urosła w siłę, a jej oferta regularnie poszerza się o nowe modele i komplikacje. Zegarki wykonywane są w Szwajcarii, ale zdecydowanie mają swój własny styl i charakter. Wyróżnikiem Farera jest przede wszystkim kolor, z którego marka korzysta z pełną dowolnością. Nie ma chyba zegarkowej firmy, której oferta mieniłaby się taką feerią barw. Niezależnie od tego, czy to klasyczny Three Hand czy sportowy chronograf Monopusher.
Studio underd0g (@studio.underd0g)
Marka, która narodziła się z pewnego buntu wobec sytuacji na rynku zegarkowym. Studio Underd0g to dzieło młodego Brytyjczyka Richarda Benca. Na pierwszy ogień, w marcu 2021 roku, firma wzięła klasyczny chronograf w niewielkiej, prostej, stalowej kopercie. Z pozoru zegarki wydawały się być… niepozorne, ale ten efekt Studio Underd0g zniwelowało kolorowymi, wesołymi cyferblatami. Wersji było kilka, ale absolutnym hitem okazał się „Watermelon”, czyli czerwono zielona tarcza w kolorach arbuza. A potem Benc i jego team zaskoczyli jeszcze bardziej, prezentując wariant z tarczą imitująca pizzę. Viralowy sukces marka przekułą w drugą kolekcję, tym razem nieco prostszą (z trzema wskazówkami) ale za to z duża ilością luminowy na tarczach.
Nivada Grenchen (@nivadawatches)
Jedyny w naszym zestawieniu przykład reaktywacji starej i zapomnianej nieco marki zegarkowej, to szwajcarska Nivada. Pamiętana dobrze przez wytrawnych kolekcjonerów z większym stażem, firma powróciła z martwych dzięki pasji i biznesowemu zacięciu Guillaume’a Laideta. W stosunkowo krótkim czasie nowa Nivada zdołała reaktywować kilka ikonicznych modeli ze swojej historii, na czele z chronografem Chronoking „Paul Newman”, beczułkowatym Depthmasterem czy też sportowym F77.
Najnowszy w kolekcji marki czasomierz to urodziwy, oczywiście vintage’owy chronograf Chronosport z kopertą tonneau i automatycznym Valjoux 7750 w środku. Jak zwykle dobrze wykonany i w atrakcyjnym, charakterystycznym dla marki, przedziale cenowym.
Warto też przypomnieć, że Laidet odpowiedzialny jest także za inną, mała markę, która przebojem wdarła się na rynek – SpeceOne. To z kolei projekt całkowicie awangardowych, „kosmicznych” czasomierzy. Odjechanych stylistycznie, ale dalej w rozsądnej cenie.
Świat zegarkowych microbrandów, niezależnie od tego jak precyzyjni chcielibyście być w definicji, to przestrzeń fascynująca, bogata i ciągle dostarczająca nowych wrażeń. Posiadanie własnej marki kusi, ale sam proces twórczy wiążę się z tyloma wypadkowymi, że upaść znacznie łatwiej niż powstać. Z drugiej strony marki mikro mają przewagę swobodnej kreatywności oraz bezpośredniego, bliskiego kontaktu z klientem. Kluczowa jest też cena, sprawiająca, że to zwyczajnie zegarki, na które pozwolić może sobie każdy, a i zmieniać je można często. A to przekłada się na regularny fun, który w zegarkach jest kwestią niezwykle ważną. Pozostaje jedynie kwestia wyboru, lecz dzięki kreatywności mikro-zegarmistrzów na całe szczęście wybierać jest w czym.