Timebloid Size matters, czyli największe zegarki naręczne w historii (55mm+)
Powiedzmy szczerze – rozmiar ma znaczenie w wielu sprawach, zatem i w dziedzinie zegarków trend „większe jest lepsze” zdaje się od paru już lat – analizując ewolucję corocznych nowości – być jednym z dominujących nurtów.
Subtelne zwiększanie średnicy nawet o symboliczny milimetr potrafi totalnie zmienić charakter zegarka, który im większy, tym bardziej podkreśla swoją obecność na nadgarstku (i tym bardziej pozwala producentom podnosić cenę). O ile zatem większość z Was zapewne docenia subtelną elegancję 38-milimetrowych „garniturowców”, przyznajmy otwarcie – nie po to kupujemy zegarki, by oglądać je przez lupę.
Przeanalizujemy jednak kilka modeli, które opisany wyżej nurt wzięły aż nadto do serca. Poniższe zegarki dawno przekroczyły poziom, na którym im większy czasomierz, tym bardziej praktyczne jego zastosowanie w akcji, do której został stworzony.
Ranking ten ułożony jest od najmniejszego do największego, gdzie słowo „najmniejsze” jest daleko idącym nadużyciem, a modele kwalifikujące się jako „największe”, reprezentują jakąś komiczną groteskę, która nie powinna się wydarzyć.
1) IWC Big Pilot 55 mm
To jedyny model w zestawieniu z półki premium, także przynajmniej większość marek wartych uwagi zna umiar. Ten jubileuszowy model pilota, będącego nawiązaniem do dużych modeli IWC z lat 40., jest raczej na granicy bycia praktycznym, nawet wśród zegarków lotniczych, gdzie rozmiar w pierwotnym zamyśle miał być użyteczny dla pilota, który z reguły zakładał go na kombinezon. Pytanie, czy owy model jest bezpieczny w przypadku katapultowania się zostawiamy Wam.
2) Zlatoust 192-ChS – 60 mm
Zegarek ten to perła sowieckiej inżynierii lat 50., prawdziwy „monster diver”. Sowieci lubili wprowadzać nowinki techniczne w uzbrojeniu swoich żołnierzy i nie dość, że stworzyli zegarek nadający się do noszenia na skafandrze podwodnym, to jeszcze wskazówki pokryli radioaktywnym izotopem radu, żeby lepiej świeciły w ciemności. Dopiero później w zegarkach tego typu rad zastąpiono nieszkodliwym trytem.
3) Invicta 80188 Grand Arsenal Reserve – 63 mm
Marka posiadająca bogatą tradycję w zegarkowych koszmarach, także na polu rozmiaru odcisnęła swoje piętno. Model 80188 poza wysoce wątpliwymi walorami estetycznymi, posiada także wybitnie niepraktyczne 63 mm średnicy. Dla potencjalnych kupców, jest on np. dostępny online w Walmarcie, z którego pochodzi poniższe zdjęcie.
4) U-Boat U-1942 – 64,4 mm
Wbrew popularnym, błędnym opiniom, U-Boat nie jest rosyjską marką lecz pochodzi z Włoch. Jest to kolejny zegarek nawiązujący do wojennych lat, gdzie rozmiar uwarunkowany był praktycznymi wymaganiami pola walki. Model ten, który na logikę nie powinien mieć wielu fanów, może poza zawodnikami NBA grającymi na pozycji centra czy zapaśników sumo, jest często noszony m.in. przez Arnolda Schwarzeneggera, jednak nawet na byłym Mr. Olympia i Terminatorze wygląda on komicznie.
5) Norschleife 20832 SUPER PLUS – 65 mm
Tym razem okaz od niemieckiej firmy nawiązujący swoją nazwą do słynnego toru Nuerburgring, na którym testowane są supersportowe samochody. 20832 to właśnie długość trasy, którą pokonują tam testowane pojazdy. Zegarek wyszedł też w wersji z zieloną tarczą, znany jako „Green hell”, w nawiązaniu do kolejnej trasy na Nuerburgring (fani Mercedesa AMG GT-R wiedzą o co chodzi). Więcej ciekawych faktów co do owego zegarka nie potrafimy podać, bo zarówno design ogólny jak i rozmiar nie przynoszą na myśl żadnych pozytywnych konotacji.
6) Diesel Grand Daddy – 66 mm
Marka fajnych jeansów i okropnych zegarów kontratakuje. Prawdopodobnie każdy z Was w galeriach handlowych zobaczył kiedyś bardzo wątpliwej urody kwarcowe czasomierze od Diesla. Zapewne owego modelu tam nie było, gdyż został objęty limitacją na cały świat do 1000 egzemplarzy. W teorii jest diverem, ale jego wodoszczelność do 30 m zdaje się temu przeczyć. W związku z tym jedynym praktycznym zastosowaniem pozostaje fakt, że możemy o nim tu napisać.
7) Musk MR2129 – 90 mm
Absolutny zwycięzca, bijący poprzedni model o 27 mm (czyli o średnicę dyskretnego kobiecego zegarka) pochodzi z Japonii. Waży ponad 700 gramów, co sprawia, że może być noszony podczas lekkiego cardio crossfitu, najlepiej na łydce, bo tam owy rozmiar mógłby się pewnie dopasować. Poza pokazywaniem czasu posiada też termometry ze skalą Celsjusza i Fahrenheita oraz higrometr. Japonia nigdy nie przestanie zaskakiwać.