Time to meet Carl F. Bucherer
Kolejna, czwarta edycja „Time to meet” to spotkanie z manufakturą rodzinną, niezależną, z wielkimi ambicjami, nową siedzibą i nietypowymi ale zdecydowanie godnymi uwagi kalibrami mechanicznymi.
To nasze pierwsze spotkanie z cyklu „Time to meet” z całkowicie niezależną, rodzinną manufakturą. Do niezależnych mamy słabość, bo takie marki rządzą się innymi prawami i operują w jednak nieco innych realiach niż wielkie, zorganizowane korporacje. Nikt oczywiście nie powiedział, że inaczej (niezależnie) znaczy lepiej, ale my jesteśmy skłonni poprzeć tę tezę, z co najmniej kilku powodów. O nich właśnie staraliśmy się opowiedzieć tym razem.
Carl F. Bucherer (F w nazwie to imię Friedrich, a całość jest oczywiście imieniem i nazwiskiem założyciela) swoje początki datuje na rok 1888, a związany jest z przepięknym i malowniczym miastem Lucerna w wschodniej części Szwajcarii. Jeśli kojarzycie markę Bucherer nie z jej własnymi zegarkami, a z luksusową siecią dystrybucji, to to skojarzenie też jest słuszne. W Lucernie firma ma wielki, kilkupoziomowy salon z całym wachlarzem marek, w tym pełną kolekcją własnych modeli. My na „Time to meet” skupiliśmy się na dwóch wiodących liniach mechanicznych: Patravi i Manero.
Firmę reprezentował i przybliżył gościom Peter Kaeser, przedstawiciel marki na Europę. Wspierał go czynnie Paweł Biernacki z firmy Jubitom, wyłączonego przedstawiciela CFB na Polskę. Jako że założeniem naszych spotkań jest bardziej atmosfera rodem z dobrego zlotu kolekcjonerów niż z marketingowej konferencji, panowie skupili się na kilku kluczowych detalach, by następnie przejść do indywidualnych prezentacji. A rozmawiać było o czym, co zaświadczą zdjęcia.
Gdybym miał wskazać najchętniej oglądany i dyskutowany zegarek, padłoby na coś z kolekcji Manero, a właściwie na dwa modele.
Pierwszy z nich to Manero Flyback, który dane nam było zobaczyć w trakcie Baselworld. I choć zegarek dalej pozostaje w wersji prototypowej (mechanizm), to i tak na każdym robi wrażenie. Utrzymana w klasycznej, emanującej stylistyką vintage tarcza ma wiele przyciągających oko detali: dwie małe tarczki w tradycyjnym układzie (godz.3 i 9), ładnie wkomponowany datownik, ciemniejszy, metalicznie stalowy ring z nałożonymi indeksami godzinowymi i ładnie wyprofilowaną kopertę (stal albo różowe złoto) ze stylowymi przyciskami chronografu.
W ostatecznej wersji zegarek będzie napędzał manufakturowy kaliber CFB 1970 z flybackiem, czyli funkcją stopera, która pozwala na szybki reset i rozpoczęcie nowego pomiaru jednym wciśnięciem przycisku. Do sprzedaży CFB Manero Flyback powinien trafić pod koniec roku i coś mi mówi, że wtedy tez znajdziecie u nas jego obszerny test.
Drugie popularne wśród gości „Time to meet” Manero to prosty (czytaj elegancki), funkcjonalny i nierzucający się w oczy model Peripheral. Jego clou stanowi manufakturowy kaliber z automatycznym naciągiem w formie peryferyjnego wahnika, poruszającego się po zewnętrznym obrysie werku. O kalibrze CFB A2050 pisaliśmy już obszernie przy okazji relacji z Basel TUTAJ.
Siłą modelu Peripheral, poza świetnym mechanizmem, jest jego prostota oraz uniwersalność, wynikająca pospołu z gabarytów (40.6mm, w stali albo złocie) i minimalistycznej formy. Ten zegarek był faworytem jednego z gości, a że na co dzień jest on designerem w uznanym studiu projektowym, bierzemy jego opinię na poważnie.
Zupełnie inne emocje budzi sportowa, techniczna i – jak podkreślił z uśmiechem Peter Kaeser – zaprojektowana z myślą o mężczyźnie-maczo, linia Patravi. Wiodącym modelem jest Traveltec – potężny (zależnie od referencji, 46.6 albo 47.4mm) sportowy chronograf ze wskazaniem trzech stref czasowych. Trzecią obsługuje się opatentowanym przyciskiem po lewej stronie koperty. Wciskając go można przestawić strefę w przód albo w tył w godzinowych odstępach. O kierunek dba przesuwka pod przyciskiem, która w pozycji neutralnej zapobiega przypadkowemu przemieszczeniu, a całą operację można oglądać przez szafirowe okienko w boku koperty.
Ciekawie w serii Traveltec wygląda wersja Black (z powłoką z czarnego DLC), ale razem z bransoletą waży pewnie dobrze ponad ćwierć kilograma – a to już ciężarek na konkretny przegub. Duży w swoich rozmiarach jest również Scubatec, czyli odpowiedź CFB na stworzenie własnego wzoru najpopularniejszego chyba typu czasomierza – rasowego nurka. Jak zadanie to wyszło Buchererowi pisaliśmy w naszym teście TUTAJ. Goście „Time to meet” mieli okazję przymierzyć m.in. wersję Scubateca przygotowaną dla piłkarskiej reprezentacji Szwajcarii. Bez wspomnienia niedawnego starcia Polska-Szwajcaria na Euro 2016 oczywiście się nie obyło.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć, w tym tych nadgarstkowych (tzw. wristshotów) naszych gości. Wszystkim serdecznie dziękujemy za kolejny udany zegarkowy wieczór.