Singer Track 1 – chronograf zaprojektowany na nowo [dostępność, video, cena]
Marka motoryzacyjna biorąca się za tworzenie zegarków to nic nowego, ale chyba jeszcze żadna nie posunęła się w tym procesie tak daleko, jak amerykański Singer Vehicle Design ze słonecznej i bardzo „niezegarkowej” Kalifornii.
Choć powstała ledwie 8 lat temu (w 2009 roku), marka Singer jest już doskonale znana każdemu pasjonatowi motoryzacji. To zasługa genialnie wprowadzonej w życie filozofii budowania customowych, szytych na miarę samochodów na bazie jednej z absolutnych, motoryzacyjnych ikon – Porsche 911. W kalifornijskich warsztatach kompletnemu liftingowi oraz tuningowi poddawane są „prosiaki” z lat 1989-1994. W autach zmienia się prawie każdy detal, ale finalnie to i tak doskonale znana sylwetka sportowego Porsche, o którym marzył albo marzy pewnie co drugi facet z prawem jazdy na Ziemi. Problemem w tym wypadku może się jednak okazać mocno limitowana produkcja Singera i cena jednego auta – między 200.000USD a 400.000USD (~750.000 – 1.500.000PLN), plus koszt bazowej wersji samochodu. Pieniądze pieniędzmi, ale faktem jest, że gotowe Singery powalają na ziemię. W rozmowie z kilkoma motoryzacyjnie zakręconymi znajomymi stwierdziliśmy nawet, że mogą to być najpiękniejsze samochody, jakie kiedykolwiek wyjechały na drogę.
Singerowi, na czele z jego właścicielem Robem Dickinsonem, można pogratulować nie tylko biznesowego sukcesu ale przede wszystkim konsekwencji, pasji i przekonania, że jakość nie znosi kompromisów. Te same wartości Dickinson przyłożył do stworzenia własnej marki zegarkowej.
Singer Reimagined
Pod tą nazwą kryje się stworzona od zera koncepcja budowy zegarka mechanicznego, który nazwano wymownie Track 1. Inspiracją dla projektu miał być design lat 60. i 70. ubiegłego wieku – złotej ery sportowych chronografów o motoryzacyjnych konotacjach. Za projektem stoi Marco Borraccino. To jego artystyczna wizja założyła świeżą koncepcję rozwiązania wskazań mechanicznego stopera, skoncentrowanych w centralnym punkcie tarczy zamiast tradycyjnych, małych totalizatorów.
Realizacja okazała się możliwa – jeśli wierzyć zapewnieniom marki – dzięki przypadkowemu zrządzeniu losu. Borraccino swój pomysł przedstawił nie komu innemu, jak Jean-Marcowi Wiederrechtowi, zegarmistrzowi stojącemu za szwajcarskim studiem Agenhor. Okazało się, że Jean-Marc i jego team pracują od lat nad mechanizmem, który idealnie spełniałby założenia projektu Singera. Tak się składa, że ten sam kaliber – AgenGraphe – znajdziecie także w innym zegarku. To pokazany na początku roku Faberge Visionnaire Chronograph. Już kiedy oglądałem zegarek w Bazylei, twórca mechanizmu wspomniał po cichu, że wkrótce zobaczymy go w jeszcze jednym wydaniu.
Clou zaprojektowanego od zera werku jest innowacyjne podejście do koncepcji mechanicznego stopera, który zajmuje centralny punkt kompozycji. Centralnie umocowane wskazówki sekund, minut i godzin mierzą czas i pokazują go na odpowiednich skalach, w środku cyferblatu. Wskazanie czasu zepchnięte zostało na peryferia tarczy, w formie dwóch obracających się zgodnie z ruchem wskazówek zegara dysków i znacznika na godz.6. Konstrukcja opiera się na ślimakowych przekładniach, które gwarantują precyzyjny skok pomiaru po każdej pełnej minucie oraz płynny reset, bez jakiegokolwiek wpływu na pracę i amplitudę balansu. Użyte zostało również sprzęgło (AgenClutch), które łączy w sobie zalety tradycyjnych sprzęgieł wertykalnych i horyzontalnych w jeden system. Nie mogło zabraknąć koła kolumnowego i automatycznego naciągu, który przeniesiono (w formie normalnego wahnika) na wierzchnią stronę mechanizmu, zaraz pod tarczę. Balans werku pracuje z częstotliwością 3Hz, a rezerwę chodu ustalono na poziomie 60h. Technologicznie i wizualnie to skomplikowane dzieło zegarmistrzowskiej sztuki – więcej o nim przeczytacie TUTAJ.
W parze z nietuzinkowym mechanizmem Singer zaproponował również mocno nietuzinkowe wzornictwo. Zrobiona ze szczotkowanego i polerowanego tytanu koperta w kształcie beczki ma 43mm średnicy, 15mm wysokości, szafirowy front i tył oraz 100m wodoszczelności. Oryginalną formę dopełniają dwa przyciski stopera na godz.2 i 10 koperty oraz koronka na godz.4. Użyte na tarczy kolory sprowadzają się do czerni i bieli (srebra) plus pomarańczowych, kontrastowych akcentów.
Kopertę zegarka zestawiono z paskiem z cielęcej skóry, podszytym oliwkowozielonym aligatorem i z parą wkręcanych, tytanowych nitów, które są znakiem rozpoznawczym Singera (tego samochodowego). Jeden egzemplarz wyceniono na pokaźne 39.800CHF (~154.300PLN). Za zegarek od zupełnie nowej, branżowo nieznanej marki to niemało, ale zważywszy na wkład pracy i stopień innowacyjności projektu, raczej ciężko się do tej kwoty przyczepić. Zwłaszcza, że to raptem ułamek ceny podrasowanego w Kalifornii Porsche. Zamówienie jednego z pierwszych 50 egzemplarzy można złożyć online TUTAJ.
Więcej o Singer Reimagined na oficjalnej stronie marki singerreimagined.com.
A poniżej film o projekcie autorstwa naszych przyjaciół z Monochrome-Watches: